Żeby usprawiedliwić przed samą sobą zakup kolejnego specyfiku do rąk, przekonywałam się, że ten - zawierający wyciąg z rumianku i aloesu na pewno będzie wyjątkowy. Dodatkowo ładna tubka (60 ml) wyglądała miło na tle konkurencji, postanowiłam więc wypróbować ten kosmetyk.
Balsam ma dość treściwą, gęstą konsystencję, dobrze się rozprowadza i szybko wchłania. Nawilża, natłuszcza, likwiduje uczucie przesuszenia. Jednak już po upływie kwadransa w zasadzie przestaję pamiętać, że niedawno smarowałam ręce kremem. Nie byłoby w tym nic złego, gdybym po upływie kolejnych 15 minut nie musiała powtarzać aplikacji, bo skóra znów stała się szorstka.
Zabawna sprawa, bo o ile po tak krótkim czasie krem w zasadzie przestaje dawać o sobie znać, to dowód jego obecności wyjdzie dopiero pod wpływem... wody. Podczas mycia rąk czuć niknącą pod ciśnieniem wody kryptowarstwę tego specyfiku. Podobnie rzecz ma się w czasie upału, gdy nagle dłonie zaczynają się pocić, mimo że krem przestał już dawno dawać o sobie znać.
Z pielęgnacją skóry balsam nie radzi sobie zjawiskowo, trochę lepiej jest w przypadku paznokci, na które wpływa całkiem dobrze - wyglądają zdrowo, nie łamią się i nie sprawiają problemów.
Zapach kremu jest delikatny, rumiankowy, ale na dłuższą metę zaczyna drażnić, pewnie dlatego, że kojarzy się bardziej z artykułami higienicznymi, aniżeli z kosmetykiem.
Kolejny przeciętniak wśród kremów do rąk.
Producent | Essence |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Dłonie i paznokcie |
Przybliżona cena | 5.00 PLN |