Wśród prezentów urodzinowych znalazł się ten oto kosmetyk, znanej firmy Inglot. Produkt zamknięty jest w typowym dla eyelinerów opakowaniu - prosty czarny kałamarz z białymi napisami. Dodatkowo zapakowany w kartonik.
Opakowanie zawiera 4 ml a do aplikacji posłuży nam pędzelek. Ani za długi, ani za krótki i dobrze wywiązuje się z powierzonego zadania. Producent radzi, aby przed użyciem produkt wstrząsnąć, o tym czy dobrze to zrobiłyśmy poinformuje nas odgłos kołaczącej się kuleczki w środku. Bardzo wygodne, zwłaszcza, jeśli nie używamy produktu na co dzień. Opakowanie wygląda elegancko, stabilnie i wydaje się być odporne na "wypadki", które zdarzają się w kosmetyczce.
Posiadam odcień złoty, z delikatnym brokatem. Kolor na powiece wydaje się odrobinę żółty, ale ładnie się prezentuje. Na skórze trzyma się rewelacyjnie, nie ma mowy o osypywaniu się, rozmazywaniu itp. Bardzo ładnie rozjaśnia spojrzenie nie podrażniając oczu. Zmywanie go nie stanowi problemu, obywa się bez tarcia i rozsmarowywania produktu po całej twarzy. Produkt nie posiada zapachu a przynajmniej ja go nie wyczuwam.
Jeśli chodzi o aplikacje to produkt spisuje się dobrze. Pędzelek nabiera odpowiednią ilość tuszu i pozostawia go w wybranym miejscu. Oczywiście właścicielki naturalnie podkręconych rzęs, mogą mieć trochę problemów, jeśli tusz dotknie rzęs. Jasny kolor trudniej pokryć tuszem, ale nie jest to specjalna niedogodność, raczej problem z techniką malowania.
Podsumowując jest to bardzo dobry produkt i z pewnością kupię go ponownie. Dodatkową zachętą jest duża paleta dostępnych kolorów. Na pewno każda kobieta znajdzie coś dla siebie. Polecam.