„Linia balsamów do ust skutecznie pielęgnuje, regeneruje i natłuszcza delikatny naskórek ust, likwidując uczucie spierzchnięcia, ściągnięcia i suchości. Zawartość intensywnie regenerujących składników: masło karite, masło kakaowe, witamina E, olejek Makadamia, lanolina sprawia, że skóra ust szybko się odnowi, odzyska miękkość i zdrowy wygląd. Delikatne, naturalne odcienie oraz cudowne zapachy świeżych brzoskwini, wiśni i malin uczyni stosowanie bardzo przyjemnym. 10 ml”.
Bardzo lubię takie owocowe, smakowicie pachnące balsamy do ust, bo przyjemność użycia sprawia, że o nich nie zapominam.
Miałam do wybory 3 wersje zapachowe tego balsamu: troskliwą brzoskwinię, zmysłową wiśnię i soczystą malinę. Wybrałam brzoskwinię, która według opisu producenta zapewnia efekt 'nude', a jest to ostatnio mój ulubiony trend w makijażu.
Opakowanie to urocza, duża tubka utrzymana w apetycznych kolorach. Zapach jest również śliczny, bardzo naturalny, przypomina mi takie słodkie brzoskwinie z nutą wanilii. Konsystencja jest moim zdaniem zbyt gęsta albo to otwór błyszczyka jest zbyt mały, ponieważ ciężko jest wydobyć odpowiednią ilość . Formuła jest żelowa, to jakby wazelina o pomarańczowym zabarwieniu. Po nałożeniu na usta odczuwam natychmiastowe nawilżenie i wygładzenie skóry ust. Usta delikatnie połyskują, a balsam właściwie nie zmienia ich koloru. Jednakże, jest dość nietrwały. Zapach też szybko się ulatnia, po kilku chwilach nie czuję już tej warstwy ochronnej na ustach, dostatecznego nawilżenia, czy połysku na którym mi zależało. Aby utrzymać efekt konieczna jest częsta aplikacja, co nie jest zbyt wygodne, zwłaszcza kiedy przebywam na dworze.
Producent | Bielenda |
---|---|
Kategoria | Usta |
Rodzaj | Balsamy do ust: nawilżające |
Przybliżona cena | 8.00 PLN |