Nie jestem fanką wód toaletowych Avonu, a złożyło się, że dostałam w prezencie wodę Fire Me Up.
Zapach skojarzył mi się z innym znanym zapachem, za którym nie przepadam. Nie jestem znawcą w tej dziedzinie, ale w jednym i drugim czuję dojrzałe jabłko, wiec dlatego je skojarzyłam.
Zapach Fire Me Up jest dość słodki, ale nie cukierkowy, ani nie duszący. Słodki w taki owocowy sposób.
Producent pisze:
„Fire Me Up to esencja dodającej energii czerwieni. Granat, czarna wiśnia i fiołek wzmocnione purpurową ambrą i wetiwerem rozpalą Cię do czerwoności...”
Nuty zapachowe:
- głowy: słodki granat, czerwony grejpfrut, czarna wiśnia, granat,
- serca: czerwona pomarańcza, fiołek,
- głębi: czerwona ambra, przejrzyste piżmo, wetiwer, wanilia.
Jak widać, nos mnie zawodzi - żadnych jabłek.
Flakon jest dość estetyczny, ale bez rewelacji. Mieści 50 ml.
Jeśli chodzi o jakość, to uważam, że woda jest zupełnie nietrwała. Po spryskaniu nadgarstka i za uszami, po dwóch godzinach nie było ani śladu po zapachu. Uważam, że produkt nie jest wart swojej ceny, a jeśli chodzi o sam zapach - każdy lubi co innego.
Producent | Avon |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Wody toaletowe, perfumowane oraz perfumy |
Przybliżona cena | 53.00 PLN |