Odkąd tylko sięgam pamięcią, to zawsze był "mój" zapach. Od momentu, kiedy jako może 12-latka dostałam próbkę tych perfum przy zakupie maskary. Wtedy zaczęłam kombinować, żeby zdobyć dalsze próbki, podkradałam perfumy starszej koleżance, u której zawsze stały na biurku, aż wreszcie odłożyłam sobie pieniążki i kupiłam własny flakonik. Było to parę ładnych lat temu, a ja wciąż jeszcze mam resztki, trzymam na jakąś wyjątkową okazję.
Ale przechodząc do sedna - tytuł "Roses and more" mówi nam już wiele. Wystarczą dwa malutkie psiknięcia za uszkami a wokół mnie unosi się cudowna, ciepła, kwiatowa mgiełka. Charakterystyczna, rozpoznawalna, nie do pomylenia z niczym innym.
Buteleczka zbyt oryginalna nie jest, nazwałabym ją raczej klasyczną - owalna z trochę obciachowym, plastikowym korkiem. Za to zapach jest bardzo trwały i zapewniam - gdy raz go "niuchniecie" - będziecie dostrzegać jego nawet delikatną nutkę gdzieś w głębi tłumu.
Ciężko jest je gdziekolwiek kupić, ewentualnie do znalezienia jest dezodorant perfumowany, niestety, o dużo słabszym zapachu. Szkoda, zwłaszcza, że cena wygórowana nie jest. Gdybym miała możliwość, używałabym tylko ich. To zawsze będą moje ulubione perfumy, jedyne, które będę darzyć takim sentymentem!
Producent | Priscilla Presley |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Wody toaletowe, perfumowane oraz perfumy |