Przyszła zima, a w raz z nią wiele nieprzyjemnych zjawisk na cerze i włosach. Jednym z nich są elektryzujące się, trudne do ułożenia, matowe włosy osłabione noszeniem czapek oraz pogodą samą w sobie. Osobiście wprost nienawidzę momentu, gdy zdejmuję czapkę i najpierw prawie siłą odciągam od niej włosy, a następnie moim oczom ukazuje się to, co pozostało z mojej układanej wcześniej fryzury. Po prostu koszmar.
Szczerze przyznam, że w dziedzinie preparatów walczących z "efektem zimowym" na włosach nie mam żadnego doświadczenia gdyż dotychczas przede wszystkim nie nosiłam czapki, będąc zbuntowaną nastolatką, dopiero, gdy w zeszłą zimę odezwały się moje zatoki zostałam zmuszona do ochraniania czymś głowy przed mrozem. Końcówkę zimy jakoś przeszłam, nie przypominam sobie by z moim owłosieniem działo się coś szczególnie dziwnego, ale w tym roku musiałam zacząć kombinować, co by tu zrobić z włosami, które wprost oszalały.
Ostatnio przyjaciółka poleciła mi szampon Pantene Zimowa Ochrona, więc będąc w jednym z popularnych u nas marketów nabyłam zestaw szampon + odżywka za śmiesznie małą cenę 15 zł za 400ml butelkę szamponu i 200ml odżywki.I to był zakup co najmniej miesiąca, możliwe, że roku a na pewno sezonu!
Odżywka ma bardzo gęstą konsystencję, ale nie trzeba jej dużo nakładać by pokryć całe włosy (ja mam je do ramion), więc sądzę, że jedna buteleczka o pojemności 200 ml spokojnie powinna starczyć mi do końca zimy gdyż używam jej miesiąc (raz na dwa dni) i zużycie jest niewielkie.
Jeśli chodzi o opakowanie jest to moje ulubione, jeśli chodzi o odżywki - stawia się ją na zakrętce zamykanej na klapkę, na pewno nie będzie problemu z wydobyciem końcówki - jak już nadejdzie ten dramatyczny moment. Zapach przyjemny, nie drażniący i jak mi się wydaje pachnie jak wszystkie produkty Pantene, które dotychczas miałam.
Producent obiecuje, że po użyciu włosy będą zdrowe, odżywione, ochronione przed zimowym osłabieniem, gładkie, łatwe do ułożenia oraz odżywka ma je wzmocnić, chronić przed zimą, oraz "nakarmić" aminokwasami, które są podstawowym budulcem włosa. Jak ma się to w praktyce? Włosy po miesięcznej kuracji zdecydowanie są silniejsze i zdrowsze. Już od pierwszego użycia są lśniące. Z układaniem nie mam problemów (ale też nie miałam, więc tego nie ocenię), zaś żadne elektryzowanie nie psuje fryzury - więc moja podstawowa potrzeba i wymaganie co do tej odżywki jest zaspokojone.
Jedyna sprawa, która psuje tą sielankę to fakt, że odżywka w moim wypadku obciąża troszkę włosy, sprawiając, że szybciej się przetłuszczają. Ale do przeżycia.
Na opakowaniu jest napisane, że najlepsze efekty osiągniemy używając odżywkę wraz z szamponem. Przetestowałam. Jeśli chodzi o sam szampon to owa informacja to nie tylko chwyt marketingowy - faktycznie włosy lekko elektryzują się, gdy nie użyjemy odżywki. Zaś odżywka spokojnie może funkcjonować samodzielnie, włosy nie elektryzują się i lśnią jak szalone, nie wiem jak tam efekt długotrwały, ale podejrzewam, że też świetny.
Suma sumarum odżywka to naprawdę cudeńko, polecam każdemu, kto wścieka się na zmęczone, elektryzujące się włosy, niezależnie od ich rodzaju.
Producent | Pantene Pro-V |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja włosów |
Rodzaj | Odżywki: do spłukiwania |
Przybliżona cena | 9.00 PLN |