Celem odświeżenia i rozświetlenia wiosennego makijażu uparcie zbieram ze sklepowych półek wszystkie jasne, na dokładkę kremowe cienie do powiek. Jak łatwo wywnioskować z tonu mojej wypowiedzi – z nienajlepszym skutkiem. Po pierwsze – coraz głębiej upewniam się, że jasne, perłowe kolory nie pasują do mojego typu urody, a co ważniejsze źle się z nimi czuję, a po drugie – jakość tego typu kosmetyków wciąż pozostawia wiele do życzenia. Pomijając zatem osobiste uprzedzenie, postaram się obiektywnie wypunktować wszystkie istotne „za” i „przeciw” – niestety z naciskiem na te drugie.
Największą zaletą tego cienia jest opakowanie i sposób aplikacji – „automatyczny” sztyft, zakończony gąbką, z której po wykręceniu płynie krem to najbardziej trafiony pomysł ostatnich czasów. Ogromną sympatią darzę także błyszczyki aplikowane w ten sposób. Sztyft dociera we wszelkie zakamarki, bez psucia wizerunku starannie wytuszowanych rzęs. I tu powinnam dodać, że nie jest konieczne rozcieranie go palcami, bo sztyft załatwia wszystko – niestety tak nie jest! Paskudna konsystencja samego cienia psuje wszystko! Cień nie jest tłusty, jest wręcz wodnisty i dość szybko wysycha, tworząc suchą (może nawet za suchą), pudrową warstwę. Chłodzi podczas nakładania. Odrobina tłustości na pewno nie zaszkodziłaby, bo bez tego cień pozostawia potworne smugi i bardzo trudno rozprowadzić go równomiernie. Przy nałożeniu większej ilości – warzy się, przy próbach roztarcia palcem smugi robią się jeszcze bardziej widoczne, a sam cień wałkuje się.
Pomyślałam – a co mi tam, pochodzę po domu wymalowana jak straszydło – może z czasem kolor cienia wyrówna się i będzie wyglądał lepiej. A gdzie tam! Po około 3 godzinach cały cień znalazł się w załamku powieki, tworząc ohydny perłowy wałek!
Drogą prób i błędów doszłam do wniosku, że ani baza, ani użycie kremu w charakterze bazy na nic się zdają, nawet pogarszają całą sytuację. Bezpiecznie można go nakładać tylko w dwa miejsca w okolicach oczu: pod łukiem brwiowym i w okolicach wewnętrznych kącików oczu – stamtąd nie ma żadnej drogi ucieczki i wygląda w miarę ładnie, rozświetla.
Cień ma bardzo małą, ale starczającą na długo pojemność – 1,4 ml i dostępny jest w 6, bardzo jasnych, perłowych kolorach:
· 001 Vibe – kość słoniowa
· 002 In a Whirl - cappucino
· 003 In the Swing - beż
· 004 Jitterbug - lila
· 005 Twist & Twirl - róż
· 006 Shake it – biały
Słaby i nie warty swojej stosunkowo wysokiej ceny. Nie polecam!
Producent | Rimmel |
---|---|
Kategoria | Oczy |
Rodzaj | Cienie w kremie |
Przybliżona cena | 22.00 PLN |