Pierwszy raz zobaczyłam go w Rossmannie i sądziłam, że po prostu zmieniono opakowanie „starego” błyszczyka Caregloss & Shine. Potem zobaczyłam reklamę tego produktu w jakiejś gazecie i stwierdziłam, że musze go mieć. Zazwyczaj unikam różów, ale coś mnie podkusiło (pewnie słabość do błyszczyków, choć myślałam, że się jej pozbyłam).
Opakowanie to standardowo już – tubka. Zapach delikatny, nie drażniący. Z tubki, po naciśnięciu, wydobyła się różowa maź, która po łatwym rozprowadzeniu daje efekt kolorystyczny delikatny, ale i zauważalny. I na szczęście wcale nie w stylu Barbie, co mnie bardzo cieszy. Smak ma lekko chemiczny, ale jakoś nie kusi, by go zlizywać z ust, głównie dlatego, że ledwo czuć go na ustach, których - jak słusznie obiecuje producent - nie skleja. W domu tego nie widać, ale na słońcu i pewnie w sztucznym świetle, zauważalnie się mieni.
Ogólnie fajna sprawa. Taki kolejny gadżet do torebki. Lekki efekt koloryzujący (nie tak intensywny jak u modelki na opakowaniu) plus pielęgnacja - zadowalają. Szkoda, że nie filtrów UV, bo byłby idealny na teraz - i właśnie za to jedna gwiazdka mniej.
Producent | Nivea |
---|---|
Kategoria | Usta |
Rodzaj | Błyszczyki |
Przybliżona cena | 13.00 PLN |