Toksyczne rodzeństwo
PAULINA MAJEWSKA-ŚWIGOŃ • dawno temuCi sami rodzice, wspólne dzieciństwo, wspólne wspomnienia, a jednak każde z nich jest inne. Rodzeństwo nie zawsze potrafi się dogadać. Siostra ma żal do brata, brat zazdrości siostrze, odczuwają brak zrozumienia, pojawia się nienawiść. Dlaczego? Poznajcie kilka rodzinnych historii.
Ewa (23 lata, studentka anglistyki z Katowic):
— Mam starszego o 6 lat brata. Kiedy pojawiłam się na świecie, Maciek podobno nie był zachwycony, bo chciał braciszka, z którym mógłby zagrać w piłkę i pobawić się autami. Potem, jak opowiadała mama, dokonała się w nim ogromna przemiana. Nie odstępował mnie na krok, był czuły, głaskał mnie po główce, asystował przy przewijaniu, kąpaniu i wszystkim opowiadał o swojej małej siostrze.
Lata płynęły. Ponieważ nasz ojciec został przeniesiony do innego działu w firmie, w której pracował, zmuszeni byliśmy do przeprowadzki. W tamtych czasach znalezienie lokum nie było sprawą prostą. W końcu przełożony ojca załatwił nam mieszkanie i tata do pracy miał 5 minut spacerkiem. Problem polegał na tym, że mieszkanie było małe, taka klitka. Rodzice zajęli mniejszy pokój, a nam, mnie i Maćkowi, przypadł ten większy. Pamiętam jak bardzo krępowałam się w jego obecności, to nie było normalne. I zaczęło się. Najpierw były pretensje o to, że do późna czytam książki, a on chce spać, potem, że na ścianie wisi jakiś plakat, na którego powieszenie on nie wyraził zgody. Maciek zaczął mnie bić. Początkowo było to tylko popychanie, szczypanie czy szarpanie za włosy, ale dochodziło i do takich sytuacji, w których bił mnie po twarzy. Moi rodzice zdawali się nie zauważać problemu. Dla nich to chyba było zupełnie normalne, że rodzeństwo od czasu do czasu się kłóci, a to, że mam siniaki. Jestem dziewczynką, nie potrafię się bronić, więc obrywam.
Kiedy Maciek poszedł do technikum, zaczęły się jego nocne powroty do domu. To, że ja spałam, nie miało dla niego znaczenia. Najgorsze było to, kiedy w nocy się onanizował. To był koszmar! Chciałam uciec, zapaść się pod ziemię. Wstydziłam się o tym porozmawiać z mamą, poza tym, co by zrobiła? O zmianie mieszkania mowy nie było. Jakiś rok, może 2 lata później pojawiała się w naszym domu Ania — dziewczyna Maćka. Miałam nadzieję, że zmieni mojego brata na lepsze. Rozczarowałam się bardzo. Oboje się ze mnie wyśmiewali, szydzili z mojego wyglądu, nazywali śmieciem. Mama raz zwróciła im uwagę, usłyszałam „przepraszam młoda”, jednak po kilku tygodniach sytuacja się powtórzyła. Na skargę do rodziców już nie poszłam.
Mój horror zaczął się, w maju 2002 roku. Ojciec w pracy, mama chyba na zakupach, Maciek z Anką siedzieli zamknięci w pokoju (nie wnikam, co tam robili), a ja oglądałam TV w sypialni rodziców. Potem wspólna kolacja i Ania szykowała się do wyjścia, kiedy to Maciek wpadł do kuchni wykrzykując, że ukradłam Ani pieniądze. Tata się wściekł, zapowiedział, żeby Maciek pomyślał 2 razy zanim coś powie i oskarży siostrę. On jednak nie dawał za wygraną, a Ania stała patrząc na mnie jak gdyby nigdy nic (miałam wrażenie, że się ironicznie uśmiecha). Kwota, którą rzekomo ukradłam lasce mojego brata, dziwnym trafem znalazła się w moim biurku pod zeszytem. Wiedziałam, że to uknuli, nie wiedziałam jednak po co! Rodzice przeprosili Anię, tata w poczuciu winy, że źle wychował dziecko, odwiózł ją samochodem do domu, a ja miałam pogadankę z mamą. Nie uwierzyła mi. Słowa, które wtedy padły, do dziś mnie prześladują. Usłyszałam, że nie jestem już jej córką, że ją zraniłam i że ze wstydu pękło jej serce. Maciek triumfował.
Wysłali mnie do psychologa, który tylko namieszał mi w głowie — miał przecież do czynienia z młodocianą złodziejką. Rodzice od tamtego dnia traktują mnie jak piąte kołu u wozu, czuję się tak, jakby to Ania była ich córką. Sponsorują im wakacje — dodam, że są ze sobą tyle lat, żyją na kocią łapę, mój brat nie pracuje, a ta flądra zarabia jakieś marne grosze w miejskiej bibliotece. Ja nie istnieję. Moje potrzeby się nie liczą. Jest tylko Maciek i Ania. Ja jestem czarną owcą naszej familii.
Dorota (21 lat, studentka z Sosnowca):
— Mój brat to oszołom. Między nami jest 6 lat różnicy. Początkowo, to znaczy będąc w szkole podstawowej, cieszyłam się, że mam starszego brata. Kiedy byłam w liceum, nie dawał mi spokoju. Czerpał satysfakcję z tego, że coś mi w życiu nie idzie. Kablował rodzicom wszystko: to, że dostałam pałę z fizyki, to, że całowałam się z chłopakiem na przystanku, że wcale nie spałam u Dagi tylko „puszczałam się” z Krzyśkiem. Oczywiście robił to z pełną premedytacją, żeby mnie oczernić. O wszystko był zazdrosny.
Wydawać by się mogło, że w wieku 24 lat facet zaczyna myśleć inaczej, dojrzewa do pewnych sytuacji… Mój brat się uwsteczniał. Zachowywał się tak, jakby moja obecność w domu mu przeszkadzała, wręcz doprowadzała do furii. Schodziłam mu z drogi, żeby unikać kolejnych awantur.
Kiedy dostałam się na studia (miałam rok przerwy w swojej edukacji) mój „chory” brat wpadł na genialny pomysł. Zapłacił swojemu koleżce za to, żeby mnie poderwał, przespał się ze mną, a potem rzucił. O całym tym spisku dowiedziałam się oczywiście po fakcie. Udało mu się. Adam mnie zbajerował, były kolacyjki, wypady za miasto, imprezy w starszym towarzystwie, potem seks… a potem pa, pa. Zostałam potraktowana jak dziwka, po przebudzeniu znalazłam 100 zł na poduszce. Czułam się jak bohaterka 2756 odcinka bzdurnego serialu.
Nie mam pojęcia skąd w moim braciszku tyle nienawiści do mojej osoby, nigdy niczego złego mu nie zrobiłam! Kiedy miał coś na sumieniu, to go kryłam, naiwnie myśląc, że może kiedyś się odwdzięczy. Nie wiem, co robię nie tak, ale czasem czuję się winna, że w ogóle żyję.
Barbara (42 lat, księgowa z Wrocławia):
— Moja siostra ma w tej chwili 47 lat. Nasze relacje w dzieciństwie i młodości były jak najbardziej poprawne. Można powiedzieć, że byłyśmy przyjaciółkami. Potem każda z nas skończyła studia, założyła rodzinę. Nasi rodzice nigdy żadnej z nas nie faworyzowali. O zazdrości nie było zatem mowy. Sytuacja uległa zmianie, kiedy to Magda wyszła za mąż. Wyjechała za granicę i tam ułożyła sobie życie.
Z wykształcenia jest lekarzem, zatem żyłam w przeświadczeniu, że w życiu wszystko cudownie się jej układa. Podświadomie czułam jednak, że coś jest z nią nie tak. I nie myliłam się. Moja siostra zaczęła pić. Kiedy przyjeżdżała z mężem do Polski, zawsze wizyta kończyła się awanturą — jak nie między nami, to między nią a mamą, czasem oni kłócili się między sobą. Sąsiedzi robili dwuznaczne miny.
Koszmar zaczął się, kiedy moja rodzona siostra zaczęła rozpijać mojego syna. Niby niewinne piwko, potem już wódka. Musiała znaleźć kogoś dla towarzystwa, żeby się nie nazywało, że pije do lustra. Po ich dłuższym pobycie w kraju moje rozmowy z synem ograniczały się do lakonicznego „dzień dobry”. Tomek przerwał studia, bo ciotka twierdzi, że do niczego mu nie są potrzebne. Pracę w Niemczech dostanie bez uczelnianych papierków. Nie mam już sił z nią i nim walczyć. Moja rodzona siostra to mój wróg nr 1!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze