Gdy żona odchodzi... czas na męskie wsparcie
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuPrzyczyn istnienia męskiej lojalności nie potrafię wytłumaczyć. Dlaczego faceci kryją się wzajemnie? Czemu użyczają sobie mieszkań i zapewniają alibi, ryzykując tak wiele? Skąd wzięła się obowiązująca tajemnica wieczoru kawalerskiego? Nie mam pojęcia. Te rzeczy są jak wzwód. Istnieją i już.
Przyczyn istnienia męskiej lojalności nie potrafię wytłumaczyć. Dlaczego faceci kryją się wzajemnie? Czemu użyczają sobie mieszkań i zapewniają alibi, ryzykując tak wiele? Skąd wzięła się obowiązująca tajemnica wieczoru kawalerskiego? Nie mam pojęcia. Te rzeczy są jak wzwód. Istnieją i już.
Męska lojalność najpełniej ujawnia się podczas rozstania. Chłop porzuca żonę. Żona odchodzi. Wówczas schodzą się przyjaciele z kieszeniami pełnymi dobrych rad.
Gdy facet opuszcza żonę, sytuacja jest prostsza. Niezależnie od powodu rozstania, odchodzący musi usłyszeć od kolegów jedno: „wszystko dobrze, Kaziu. Nie jesteś sukinsynem. Miałeś rację. Porządny z ciebie chłop”. Takie słowa muszą paść – i będą padać wielokrotnie – niezależnie od stanu faktycznego, bo Kaziu rzeczywiście mógł postąpić jak sukinsyn. Na przykład, porzucił dobrą, wierną żonę dla młodszej. Co z tego? Koledzy go wesprą bez względu na okoliczności.
Jesteśmy mężczyznami. Tak działamy. Czy wam się to podoba, dziewczyny, czy też nie.
Sytuacja opisana powyżej, z Kaziem umykającym ku młódce zdarza się, mam wrażenie, coraz rzadziej. Nastał czas uciekających kobiet. W moim otoczeniu doszło, lekko licząc, do czterech takich przypadków tylko w ciągu ostatniego roku. Kobiety opuściły swoich mężczyzn, a ci zostali, jak smutne ciule.
Pamiętam każde to rozstanie. Zawezwany, wędrowałem po domach porzuconych. W tych pięknych, przystrojonych do życia mieszkaniach, wśród pastelowych ścian, na których wisiały zdjęcia upamiętniające szczęśliwą przeszłość siedziały ponure, wydziarane ziomy, waliły wódę bez przepity, radząc co dalej. Wśród nich, niby strach na wróble, tkwił człowiek porzucony.
W takiej sytuacji, wspierający kolega powinien przede wszystkim pić i słuchać. Nie uważam, by alkohol stanowił remedium na bolączki życiowe, ale świeżo porzucony facet po prostu powinien się upić. Bardzo mu to się przysłuży. Podczas tego pierwszego wieczoru będzie mówił rzeczy najróżniejsze. Obwiniał ją, albo i siebie. Gadał coś o zdradzieckiej dziwce i własnej naiwności, w jawny sposób bredził i przeklinał swój los. Powie, że nie wyobraża sobie życia bez niej, a za pięć minut porwie siekierę, żeby zarąbać tę, która go opuściła. Wyrwijmy mu ten toporek i słuchajmy, grzecznie przytakując.
W następnych tygodniach dobry kolega okazuje stałe zainteresowanie porzuconemu przyjacielowi. Odwiedza go, dzwoni. Ustala nawet nieformalne dyżury z innymi kolegami. Ja odwiedzę Kazia we wtorek, ty w środę, tamten w czwartek i tak dalej. Wszyscy razem spotkamy się w sobotę. Porzucony będzie wciąż gadał, szarpiąc się z własnymi emocjami. Najczęściej, ten potok słów utopi się w procentach.
Wówczas przychodzi bardzo trudny moment. Mój porzucony przyjaciel wciąż tkwi w rozpaczy i przeżywa krzywdę, która go spotkała (bardzo często na własne życzenie). Mógłbym być miły, słuchać chłopaka i wraz z nim wznosić kielichy. Męska lojalność, zasady rządzące przyjaźnią każą uczynić coś innego. Muszę powiedzieć: „zamknij wreszcie mordę i odstaw gorzałę. Życie na ciebie czeka!”.
A potem powtórzę to jeszcze tysiąc razy. Przez wiele tygodni. W końcu zadziała.
Skoro przestaliśmy pić i jęczeć, to nadszedł czas działania. Ponieważ porzucony nieszczęśnik odzyskał mimochodem wolność, należy namówić go do korzystania z tego szczególnego daru. Takie zadanie trudno rozpatrywać w kategoriach wyzwania. Innymi słowy, namawiamy faceta, żeby zaczął nawiązywać znajomości z kobietami. Najlepiej z dużą ilością kobiet. I nie przywiązywał się specjalnie do żadnej.
Tak, wiem, to nic miłego. Namawiamy do łamania serc niewieścich. Do wykorzystania i porzucenia.
Co zrobić? Jesteśmy mężczyznami. Tak działamy. Inaczej się nie da.
Uważam, że przejście ze związku w związek nie może się udać. Ewentualnie udaje się rzadko i na krótki czas. Porzucony facet najczęściej jest poraniony, żyje emocjami z przeszłości i ma niewiele do dania. Jednocześnie, może zapragnąć odtworzenia najszczęśliwszych dni poprzedniego związku z nową osobą. W ten sposób, niezawodnie, skrzywdzi ją i siebie.
Kolega wspierający porzuconego najpierw namawia go, by bywał w towarzystwie młodych kobieta, a później dba, by żadna się nie zasiedziała. Porzucony kolega jest najczęściej dość bezwolnym stworzeniem, a kobiety są potężniejsze od mężczyzn. Od tej reguły nie ma wyjątków.
Innymi słowy, kumpel udzielający wsparcia zachowuje się trochę jak starszy brat, trochę jak matka, jak zdemoralizowany ksiądz i stara pierdoła. Aż wreszcie przychodzi ten dzień, kiedy porzucony zdrowieje. Dawne emocje wypalają się w nim do kości. Dawna partnerka staje się bladym wspomnieniem, jakby nigdy nie istniała. Wówczas nie potrzebuje już wsparcia. A ja oddycham z ulgą.
Niech teraz niszczy swoje życie na własną rękę.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze