Nie zbliżaj się do mojego domu!
CEGŁA • dawno temuMam za swoje, czy lepiej powiedzieć – za wściubianie nosa w nie swoje sprawy. W 30 sekund straciłam najlepszą przyjaciółkę, a przy okazji inną bliską osobę. Nie wiem, jak będę żyć bez przyjaciółki, na razie sobie tego nie wyobrażam, przez 18 lat była częścią mnie. Jednocześnie, wciąż złośliwy kornik wierci mi dziurę w mózgu: to nie ja zawiniłam, nie do końca w każdym razie!
Droga Cegło!
Mam za swoje, czy lepiej powiedzieć – za wściubianie nosa w nie swoje sprawy. W 30 sekund straciłam najlepszą przyjaciółkę, a przy okazji inną bliską osobę. Nie wiem, jak będę żyć bez Liśki, na razie sobie tego nie wyobrażam, przez 18 lat była częścią mnie. Jednocześnie, wciąż złośliwy kornik wierci mi dziurę w mózgu: to nie ja zawiniłam, nie do końca w każdym razie!
Historia jest w sumie banalna. Moja przyjaciółka miała fantastyczną rodzinę, konkretnie rodziców. Ponad rok temu jej mama niestety odeszła zabrana przez nowotwór. Oboje z ojcem mocno się podłamali, każde na swój sposób. Pani Wanda była piękną, silną klamrą spinającą dom. Liśka wojażowała służbowo, pan Zygmunt z powodu pasji sportowej – wspinanie, nurkowanie, fotografowanie. Po tragedii moja przyjaciółka stwardniała, zajęła się zarabianiem coraz większych pieniędzy. Ojciec odwrotnie, zaszył się w domu ze szklaneczką dobrej whiskey i regałem win, albumami ze zdjęciami z całego życia i szachownicą.
Kiedy moja przyjaciółka dostała pracę rezydentki zachodniego biura nieruchomości w Hiszpanii i zniknęła na dłużej, żeby się „zaaklimatyzować”, pan Zygmunt zaczął jeszcze bardziej podupadać psychicznie. Z Liśką byłam w kontakcie kilka razy dziennie, jej ojca odwiedzałam, gdy tylko mogłam (mam swoją rodzinę, pracę). Myślę, że jego zasób anegdot i wiedzy o całym świecie nigdy się nie wyczerpie, obcowanie z tym człowiekiem to czysta przyjemność.
Niestety, pan Zygmunt nagle ciężko zachorował i trafił do szpitala z objawem utraty władzy w nogach. Zawsze byłam prawie członkiem tej rodziny. Do swojego przyjazdu Lisia upoważniła mnie do wszelkich działań, na zmianę z siostrą ojca, niezbyt zżytą na co dzień, ale jednak krewną, zresztą dość miłą, tylko już mocno starszawą panią. W efekcie do szpitala jeździłam głównie ja. Pan Zygmunt wyszedł na prostą dość szybko, po niecałych dwóch tygodniach. Wykryto cukrzycę. Kiedy kroplówka przestała być potrzebna, wypisano go do domu.
Byłam kilkakrotnie na rozmowie z lekarzem prowadzącym (Liśka konferowała z nim przez telefon codziennie). Na koniec przekazał mi „stan pacjenta” i różne wskazówki, zadał kilka pytań. Odpowiadałam szczerze i odruchowo. Powiedziałam o codziennym popijaniu pana Zygmunta, a lekarz podziękował mi i obiecał, że go odpowiednio „postraszy”. Domyśliłam się z tej rozmowy, że obserwowałam tylko czubek góry lodowej, bo to na pewno nie była szklaneczka szlachetnego trunku wieczorem, lecz dużo, dużo więcej. Ale pan Zygmunt jest dorosły, samodzielny i wiadomo, sam się musi z tym przegryźć, żeby przestać. Akurat w tej sprawie niewiele mam do zrobienia.
To był ten nieopatrzny krok, który zrobiłam w złą stronę. Liśka obraziła się na mnie śmiertelnie – jak śmiałam wspomnieć, zasugerować, że jej tata pije alkohol?! Powiem tak – nie czułam, że to sekret. Na pewno nie przed lekarzem. Dla mnie to było… luksusowe hobby. Nie wszystkie dyscypliny możemy uprawiać do śmierci, prawda? Nie udało mi się porozmawiać z przyjaciółką dostatecznie długo, żeby zrozumieć: czy ona to zataiła, czy nie zdawała sobie z tego sprawy. W żadnym wypadku nie widzę powodu do robienia scen. Pan Zygmunt jest wspaniałym, inteligentnym człowiekiem, nie ma zadatków na alkoholika, który wyprzedaje meble z domu. Choroba została opanowana, wystarczy słuchać lekarzy, przejść na dietę i zrezygnować z kilku rzeczy, w tym z picia. Niestety, zostałam chamsko zbesztana, że się wtrącam, jestem niedyskretna i nielojalna, szkaluję ludzi (słownictwo było zgoła inne). Koniec z nami, wara mi od ich domu i spraw.
Widziałam się z panem Zygmuntem na wodzie mineralnej na mieście… Czuje się fizycznie bardzo dobrze, jest mu przykro. Zapraszał mnie, ale nie chcę postępować wbrew Liśce i jej „zakazowi zbliżania się”. Zatrudniła ojcu zdalnie pielegniarkosprzątaczkę, po co – nie wiem. Niedługo ma sama przyjechać. Zerwała ze mną wszelki kontakt, jej ciotka również jest na mnie obrażona.
Chcę walczyć o tę przyjaźń. Mój mąż, który zna Lisię 8 lat, uważa, że jej zachowanie jest nieracjonalne i powinnam zaczekać, aż ona sama dojdzie do tego wniosku. A z panem Zygmuntem powinnam kontaktować się, kiedy tylko oboje zechcemy… Nie wiem, w męskim świecie wszystko jest takie proste. Nie boję się Liśki. Boli mnie jej agresja w temacie. Nie wiedziałabym, jak zacząć z nią rozmowę, bo nie umiem przyjmować pozycji przewagi, a zarazem czuję się niesłusznie oskarżona.
Gaja
***
Droga Gaju!
Ten kij, jak każdy, ma dwa końce. Jeden najwyraźniej wsadziłaś bezwiednie w mrowisko.
Uważam, że gdyby Twoje zachowanie było niestosowne, naruszało tabu, przekraczało dozwolone granice – rozmowa z lekarzem przebiegłaby inaczej. To on sterował tą rozmową, w słusznym celu zresztą. Występowałaś w roli osoby zaufanej, oficjalnej i faktycznej przyjaciółki domu. Być może udzieliłaś ważnej informacji, a być może dostarczyłaś jedynie materiał uzupełniający, porównawczy do tego, co powiedział w wywiadzie pan Zygmunt. Teraz się tego nie dowiemy.
Z formalnego i ludzkiego punktu widzenia zachowałaś się naturalnie i prawidłowo. Zważ jednak, że alkohol generalnie jest problemem wstydliwym. Może najskrzętniej ukrywanym z nałogów, maskowanym niedomówieniami, eufemizmami, odwracaniem uwagi. Zwłaszcza w środowisku ludzi na wysokim poziomie, gdzie częściej wkrada się lęk przed opinią, pojawiają się różne snobizmy i mitologie. A Ty nawet jako „prawie” członek tej rodziny nie możesz być do końca pewna, czy pan Zygmunt miał problem z piciem od dawna, czy tylko wspierał się alkoholem jako wdowiec. To wbrew pozorom wielka różnica – nie tylko dla jego zdrowia, lecz także dla sposobu odbierania sytuacji przez Twoją przyjaciółkę.
Dla dobra tej znajomości musisz przyjąć możliwość, że ta kochana przez Ciebie rodzina borykała się z niewiadomym Ci dramatem. Może podróże przyjaciółki to forma ucieczki od kilku problemów? Jeśli Lisia nigdy nie uznała za stosowne powiedzieć Ci o tym – trudno. Spróbuj to uszanować i zrozumieć, wznieść się ponad żal, jaki czujesz do niej po tym, gdy w niewybrednej formie zgłosiła wobec Ciebie votum nieufności. Lepiej zrobić takie założenie, niż myśleć, że okazała się płytką, źle wychowaną osobą, dbającą wyłącznie o pozory. Mąż jednak ma rację: obowiązek wyjaśnienia tej kwestii leży po jej stronie.
Dotrzymywałaś ojcu przyjaciółki towarzystwa pod jej nieobecność i była to obopólna radość, a także korzyść. Nie bójmy się nazwać tego swoistą przysługą, przyjaźń to ciąg przysług, zwłaszcza gdy ktoś jest samotny. I jestem pewna, że Twoja przyjaciółka ma tę świadomość. Kiedy oprzytomnieje i zdobędzie się na rozmowę z Tobą – trudno orzec. Nie ścigaj jej, natomiast kontakty z jej tatą podtrzymuj. Nie jesteście w przedszkolu, nikt nikomu nie może niczego zabronić. A z tej pośredniej relacji na pewno się zorientujesz, na jakim etapie jest sytuacja, w szczególności — stan emocjonalny przyjaciółki.
W pierwszej kolejności winny znaleźć się przeprosiny. Nawet obopólne. Kiedy Lisia wyciągnie dłoń, powinnaś uświadomić jej to samo, co mi: że nie chciałaś popełnić gafy, naruszać niczyjej intymności ani wchodzić na śliski grunt. Choćby dlatego, że nie wiedziałaś, iż może być śliski… Nie jest to przyznanie się do nieistniejącej winy, lecz otwarcie się na rozmowę. Nie licz natomiast na dogłębne zwierzenia na temat tego, co mogło pozostać niewypowiedziane przez lata. Na to potrzeba czasu, nie wiadomo, ile jeszcze. Decyzja należy do przyjaciółki.
Możesz zaakceptować to lub nie. Pielęgnowałaś w sobie idealny obraz jej rodziny, co mogło być potrzebne zarówno Tobie, jak i jej, z rozmaitych przyczyn. Niech dalszy ciąg ułoży się w sposób akceptowalny dla Was obu. Pamiętaj jednak, że największa nawet przyjaźń nie upoważnia Cię do wydzierania całej prawdy siłą z drugiego człowieka. I nie na tym polega.
Życzę Wam pięknego pojednania i spacyfikowania wszelkich nieporozumień w przyszłości…
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze