Moja osiemnastka zniszczyła mi młodość!
CEGŁA • dawno temuRok zaczęłam fatalnie, moja „osiemnastka”, na którą tak czekałam, okazała się gwoździem do towarzyskiej trumny. Jestem pełnoletnia, ale nie mam z tego żadnej uciechy, wręcz na odwrót. Brak zaufania boli. Zastanawiam się, ile czasu potrwa ta kuratela rodziców, może oni powinni pójść do psychiatry ze swoim problemem?
Droga Cegło!
Rok zaczęłam fatalnie, moja „osiemnastka”, na którą tak czekałam, jak zresztą chyba każdy, okazała się gwoździem do towarzyskiej trumny.
Urządzałam w styczniu, całą klasę zaprosiłam do knajpy. Była tam piwnica z mnóstwem zakamarków, gdzie ludzie zawsze palą (nie tylko papierosy), kelner przynosi piwo bez pytania o wiek… Większość ludzi chciała tam właśnie, ale ja się uparłam jak osioł, że duszno, i zarezerwowałam stół w sali na parterze, z pięknym widokiem na plac – ostatecznie moje urodziny, nie? Tak wtedy myślałam.
Miałam około 30 gości, w tym jednego chłopaka spoza szkoły, który chodzi z moją koleżanką i jest od nas starszy 3 lata. Na oko fajny, zresztą, nie wypadało nie zaprosić. No i właśnie od jego obecności powstała chryja. Co do alkoholu, to prawdę mówiąc nie czuję się odpowiedzialna – mamy prawie wszyscy dowody osobiste i każdy płacił za siebie. Nie jestem w stanie skontrolować, ile czego kto pije na imprezie, a ile powinien, nie po to zresztą są imprezy.
Do tego faceta koleżanki doczepił się nasz kumpel z klasy, byli parą w gimnazjum ale jemu, jak pokazał, nie przeszły żale do końca. Myśmy nawet nie zauważyli, kiedy chłopaki wzięli po butelce szampana i poszli na dwór „porozmawiać poważnie”, nikt nie zwracał na nich uwagi, mimo że stali i gestykulowali przed knajpą, pod naszym nosem. Każdy był zajęty sobą, piliśmy, śpiewaliśmy, tańczyliśmy obok stołu. Było super. Koleżanka też się nie przejmowała, nawet nie patrzyła w ich stronę, nie wiem, czy zdawała sobie sprawę, co się stanie, raczej nie.
To były sekundy. Cała szyba do sufitu trzasnęła, runęła i rozbryzgała się na boki, a szanowni koledzy wpadli do środka knajpy, trzymając się jak w kleszczach. Wszyscy na sali zaczęli krzyczeć. Dwóm osobom, które siedziały tyłem do okna, spore odłamki wbiły się w plecy, było potem szycie i potężny szok.
Oczywiście karetki, policja… Z knajpy zostaliśmy wyproszeni dożywotnio. Ja odebrałam specjalną burę jako organizatorka. Kazano mi płacić za szkody, ostatecznie podjęli się tego nasi pojedynkowicze, którym zresztą nic się nie stało… taka to była „osiemnastka”, pożal się Boże. Jedno pewne, że ją zapamiętam i nie tylko ja. Zawiadomiono wszystkich rodziców i szkołę.
Od tego czasu mam przechlapane. Rodzice doskonale wiedzą, że to nie była moja wina, ale postanowili nakryć mnie pancernym kloszem, tak na wszelki wypadek. Więcej wolności ma teraz mój 14-letni brat! I wcale nie chodzi o pilnowanie. Rodzice są bardzo sprytni. Nie obwinili mnie, tylko powiedzieli, że źle wybieram towarzystwo, nie mam doświadczenia. Jak gdby klasę w szkole można było zmienić sobie, ot tak (nigdy zresztą bym się nie zgodziła na zmianę liceum, ludzie są świetni a jeden wybryk miłosny nie przekreśla całej grupy ). Teraz wszystko robią pod pretekstem obawy o moje bezpieczeństwo. Chodzą na jakieś ploty z innymi rodzicami, zawiązali jakiś komitet antyalkoholowy. W ogóle nie zgadzają się, abym dotykała choćby piwa czy chodziła na spotkania, gdzie się pije. Wypytują o wszystko i wszystkich, chociaż akurat spoza szkoły znajomych mam niewielu i dawno są „rozpracowani”. Z moim chłopakiem też mieli osobną rozmówkę, a znają go trzy lata. Kiedy idziemy do kina, nie dzwonią. W innym wypadku sprawdzają mnie co pół godziny. Do północy zawsze muszę być w domu, sprawdzają, czy zostałam odprowadzona.
Na koncert poszłam tylko raz – tata zawiózł mnie, wszedł do klubu sprawdzić, czy jest sprzedaż alkoholu, a po koncercie wrócił i wyrwał mnie od znajomych do samochodu, mówiąc grzecznie „dobranoc”. Chyba całe 2 godziny sterczał pod klubem i sprawdzał, co się dzieje. Dobrze, że nie dał mi alkometru! Najadłam się tyle wstydu, że sama postanowiłam więcej nie chodzić ani na dyskoteki, ani nigdzie.
Jestem, jak wspomniałam, pełnoletnia, ale nie mam z tego żadnej uciechy, wręcz na odwrót. Oczywiście, chodzę do szkoły i jeszcze przez jakiś czas będę kochaną córeczką moich rodziców. Brak zaufania jednak boli. Dwa lata temu byłam sama we Francji na wymianie przez całe wakacje, jakoś nie zabraniali, nie bali się… A ja codziennie piłam wino do obiadu! I wróciłam w jednym kawałku. Teraz dostali schizy na punkcie kontroli, a szczególnie chodzi im o większe spotkania. Zupełnie jakbym zadawała się z nieobliczalnymi degeneratami, a nie normalną, fajną młodzieżą.
Zastanawiam się, ile czasu potrwa ta kuratela, może oni powinni pójść do psychiatry ze swoim problemem? Żadne rozmowy nie przynoszą rezultatu.
Rukola
***
Moja Droga!
Reakcja rodziców jest MOŻE odrobinę przesadzona, zwłaszcza biorąc pod uwagę czas, jaki upłynął od zdarzenia. Powiem Ci jednak, że ja ich rozumiem. A Ciebie podziwiam za… nerwy ze stali.
Może Twoja odporność jest korzystna dla zdrowia, może to mechanizm obronny Twojego organizmu – trudno powiedzieć. Warto by było jednak, żebyś od czasu do czasu pomyślała o tamtym zdarzeniu i uświadomiła sobie, jak było poważne, potencjalnie groźne. Tymczasem, piszesz o nim tak, jakby stało się i już, w sumie nic wielkiego…
Nie namawiam Cię do rozpamiętywania ani pielęgnowania w sobie strachu przed światem, raczej zresztą Ci to nie grozi. Myślę tylko, że w przeciwieństwie do rodziców, przeszłaś nad tym wszystkim bardzo lekko, zbyt lekko. Bez zbędnego uruchamiania wyobraźni, stawiania sobie istotnych być może pytań.
Każda impreza może wymknąć się spod kontroli, zwłaszcza osiemnaste urodziny. Nie jest to jednak potencjał godny bezkrytycznej akceptacji. Pierwszy krok w dorosłość wymaga minimum dojrzałości, zmysłu przewidywania, zapobiegliwości. Jak sama się przekonałaś, posiadanie dowodu osobistego niczego nie gwarantuje.
Zdaję sobie sprawę, że potępianie picia to głos wołającego na puszczy, wydam jednak z siebie ten głos ponownie. Alkohol w małych dawkach poprawia humor. W nadmiarze zagraża pijącym i otoczeniu, w rozmaity sposób. Im wcześniej wbijemy sobie do głowy ten prosty fakt, tym lepiej. Unikniemy uzależnień i uczenia się na błędach – takie lekcje życia są całkowicie zbędne, nie dostrzegam w nich waloru edukacyjnego. To pierwszy wniosek, jaki warto wyciągnąć z tamtego nieszczęsnego zdarzenia.
Po drugie, kłótnia o dziewczynę to jedno, a brutalna bójka zakończona śledztwem i szpitalem to już całkiem inny kaliber. Narażone zostało zdrowie, nawet życie ludzi – w porównaniu z tym straty materialne to pestka, acz też dokładają się do nieciekawego obrazu. Nie będąc pewną, czy ludzie umieją się kontrolować, powinnaś jako gospodyni w jakiś sposób zadbać o to, by na wszelki wypadek ktoś czuwał nad całością. Na Twoich własnych urodzinach, byś mogła bawić się swobodnie, nie martwiąc się o wszystko, mógł to być jakiś niewielki team zaufanych kolegów. Ktoś musi kierować ruchem i jak dobry wodzirej, pozostać trzeźwym. Następnym razem poproś o pomoc swojego chłopaka – to chyba rola w sam raz dla najbliższej Ci osoby, nie sądzisz? Może o tym właśnie rozmawiali z nim Twoi rodzice?
Po trzecie, nie uważam, by ich zabiegi były jakimkolwiek powodem do wstydu. Są opiekuńczy, a po Twojej imprezie spanikowali. Skończyło się na dwójce rannych, ale mają prawo uznać to za wielkie szczęście. Nie widzę nic złego w usługach transportowych, jakie świadczy Ci tata przy okazji kolejnych imprez. Daje dobry przykład i wyraźny sygnał, że po tym, co się stało, jest czujny i chce mieć ogląd sytuacji. Normalna, fajna, inteligentna młodzież powinna w tym wypadku zrozumieć intencje rodziców i przemyśleć raczej własne postępowanie, zamiast się obrażać czy buntować. Raz jeszcze chcę Ci uzmysłowić, że opisane przez Ciebie zajście było drastyczne. Jakakolwiek beztroska czy tolerancja byłaby tu niedopuszczalna. Powinnaś być dumna, że masz rodzinę, którą obchodzi Twoje życie, która ma dla Ciebie czas. To mniej powszechne niż sądzisz.
Czas leczy rany. Rodzice „odpuszczą”, gdy dotrze do nich, że był to naprawdę jednorazowy przypadek. Do psychiatry (lub przynajmniej psychologa) należy wysłać uczestników pijackiej burdy na Twoich urodzinach – mam zresztą nadzieję, że tak się stało. Chyba zbyt surowo oceniasz nie tych, co trzeba.
Pozdrawiam Cię, życząc bezkolizyjnej zabawy przy każdej okazji.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze