„Szczęśliwa ziemia”, Łukasz Orbitowski
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuTo chyba najdojrzalsza, najbardziej przemyślana powieść Łukasza Orbitowskiego. Ten bardzo dobrze znany polskim czytelnikom autor wielokrotnie zaskakiwał nas książkami, które dla spokoju sumienia kwalifikowaliśmy jako horrory, powieści fantastyczne lub powieści grozy. A Orbitowski sprawnie wymykał się jednoznacznej kwalifikacji, zaskakując nas kolejnymi tytułami. Teraz również sprawił nam niespodziankę, pisząc realistyczną powieść o dojrzewaniu, klasyczny bildungsroman.
To chyba najdojrzalsza, najbardziej przemyślana powieść Łukasza Orbitowskiego. Ten bardzo dobrze znany polskim czytelnikom autor wielokrotnie zaskakiwał nas książkami, które dla spokoju sumienia kwalifikowaliśmy jako horrory, powieści fantastyczne lub powieści grozy. A Orbitowski sprawnie wymykał się jednoznacznej kwalifikacji, zaskakując nas kolejnymi tytułami. Teraz również sprawił nam niespodziankę, pisząc realistyczną powieść o dojrzewaniu, klasyczny bildungsroman. „Szczęśliwa ziemia”, opublikowana nakładem wydawnictwa „Sine Qua Non”, to historia Szymona i jego przyjaciół, DJ Krzywdy, Trombka i Blekoty. Bohaterowie Orbitowskiego żyją w malutkiej miejscowości o dźwięcznej nazwie Rykusmyku. To miejsce jest symboliczne i chociaż wielbiciele literatury rozpoznają w nim miejscowość Jawor na Dolnym Śląsku, autor zaproponował nam typową, a przez to uniwersalną opowieść o ludziach żyjących w miejscu, w którym niewiele się dzieje, czas płynie powolnym rytmem, a większość mieszkańców zna swoje zwyczaje i sekrety. Właśnie tam mieszka czterech chłopaków, próbujących pogodzić szarą rzeczywistość lat 90-tych z typowymi marzeniami młodych ludzi. Słuchają muzyki, chodzą na imprezy, piją alkohol, przeżywają pierwsze miłości. I marzą o tym, by wyrwać się z domu i zacząć żyć pełną piersią.
Później akcja powieści przenosi się do Danii i Norwegii, do Krakowa i Warszawy. Ta rzeczywistość poza Rykusmyku ma być dla bohaterów ową „szczęśliwą ziemią”, miejscem, w którym wszystko zmieni się na lepsze. Bo każdy z chłopaków marzy o stabilizacji, pieniądzach i prawdziwej miłości. Ale nic w tym świecie nie jest łatwe. Nie da raz na zawsze wyeliminować z życia problemów i zapomnieć o trudnych relacjach z innymi ludźmi. Dlatego co pewien czas bohaterowie wracają do Rykusmyku, by obserwować, jak zmienia się ta przestrzeń i jak zmienili się oni. Szczepan Twardoch, autor „Morfiny”, stwierdził, że Łukasz Orbitowski pisze o tym, o czym powinna być każda powieść: o Życiu i wszystkim co kryje się pod jego powierzchnią. Odkrywa tajemnicze sensy w rzeczach zwykłych i niesamowitych. Przy tym ani na chwilę nie przestaje opowiadać […]. To właśnie jest najciekawsze w książce Orbitowskiego – umiejętność mówienia o ludzkiej codzienności w sposób ekstremalnie ciekawy; tak, że chcemy i potrafimy się z nią utożsamiać, odnajdując w powieściowym świecie opisy własnych problemów, refleksji i marzeń. Bo powieść Orbitowskiego jest uniwersalna, tak jak uniwersalna i niezmienna jest rzeczywistość polskich miasteczek. Wciąż mnóstwo młodych ludzi marzy o opuszczeniu rodzinnego domu i karierze w wielkim mieście. I nawet wtedy, gdy udaje im się marzenia spełnić, wciąż tęsknią za swoim Rykusmyku, chociaż nie zawsze się do tego przyznają.
„Szczęśliwa ziemia” to nie tylko powieść o Polsce i młodych Polakach. To także – jak wspomniałem na początku – klasyczna powieść o dojrzewaniu. Ten gatunek osiągnął swoje mistrzostwo między innymi za sprawą „Portretu artysty z czasów młodości” Jamesa Joyce'a, „Niepokojów wychowanka Törlessa” Roberta Musila czy „Dziwnych losów Jane Eyre” Charlotte Brontë. W książkach tych znajdziemy kalejdoskop literackich refleksji o człowieku – to, jak kształtuje się jego psychologia, etyka i umiejętność życia w społeczeństwie. Każda epoka, każdy kraj i kontynent mają swoje opowieści o dojrzewaniu. Teraz, za sprawą Łukasza Orbitowskiego, także polska literatura wzbogaciła się o niebanalną powieść pokoleniową – książkę trudną, niepokorną, ale przez to właśnie wciągającą. „Szczęśliwa ziemia” to dowód na to, że mamy w Polsce prawdziwego pisarza z krwi i kości, który nie sili się na delikatność i „wali prosto z mostu”, mówiąc, że świat nie jest taki, jaki być powinien. I nie wszystkim jest łatwo w drodze do dorosłości.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze