Jak zostać żoną VIP-a?
MONIKA BOŁTRYK • dawno temuRuszyła pierwsza w Polsce szkoła uwodzenia miliarderów na rosyjskiej licencji. I chociaż w naszym kraju bardzo bogatych mężczyzn jest kilkakrotnie mniej niż u wschodnich sąsiadów, chętnych do nauki Pań nie brakuje. Kandydatki na uwodzicielki poznają tajniki dobrego wyglądu, oddają się w ręce fryzjera, stylisty i wizażysty, dowiadują się jak dobrać buty do płaszcza i torebkę do sukienki, uczą się mowy ciała.
Ruszyła pierwsza w Polsce szkoła uwodzenia miliarderów na rosyjskiej licencji. I chociaż w naszym kraju bardzo bogatych mężczyzn jest kilkakrotnie mniej niż u wschodnich sąsiadów, chętnych do nauki Pań nie brakuje.
Polska szkoła uwodzenia milionerów to córka rosyjskiej placówki. Chociaż o licencję na jej prowadzenie ubiegało się wiele rodzimych firm szkoleniowych, dostały je dwie młode dziewczyny. Na polskim rynku są już jednak dziesiątki szkół, które w sztuce uwodzenia szkolą zarówno kobiety i mężczyzn. Czym więc chcą do siebie przekonać właścicielki kolejnej? Jak zapewniają, nie będą w niej uczyć technik podrywania bogatych panów, a raczej tego, jak być prawdziwą damą. Pierwsze zajęcia odbyły się już w styczniu.
Jak uwieść oligarchę?
W Rosji szkoły, w których uczą jak zdobyć i zatrzymać przy sobie bogatego męża istnieją od kilku lat, w niemal każdym większym mieście. W samej Moskwie jest ich kilkanaście. Najbardziej znana jest prowadzona przez Maksima Kiczajewa, autora bestsellera Jak zostać żoną VIP-a. Tutaj godzina lekcji kosztuje około 200 euro, podczas kiedy średnia moskiewska pensja to 300–400 euro. Chętnych kobiet nie brakuje. Kurs traktują jak inwestycję w swoją przyszłość. Nauka w takiej szkole trwa nawet 2–3 miesiące.
Za sowitą opłatą, Rosjanki trafiają w magiel psychologów, speców od PR, wizażystów i stylistów. Wiele z tych szkół opiera się na programowaniu psycholingwistycznym. Uczy kobiety odpowiedniej mimiki i gestów, które pomogą omotać mężczyznę. Ale też jak na randce inteligentnie porozmawiać o filmie czy spektaklu teatralnym (pod warunkiem wszak, że i on się tym interesuje, w innym wypadku nie wskazane jest peszyć wiedzą). Łowczyni milionerów ma być nie tylko dobrze ubrana, ale też powinna być obyta i oczytana. W dwa miesiące trudno jednak nadrobić zaległości z lektur, ale można nauczyć się, jak robić wrażenie intelektualistki. Nie wystarczy złapać bogatego męża, ale trzeba umieć też go przy sobie utrzymać, żeby koleżanka, która nie daj Boże również jest po kursach, nam go nie odbiła. Jednak i tego uczą w szkołach uwodzenia.
A jest o co walczyć. W Rosji wiele nawet wykształconych i pracujących kobiet nie ma szans na zarobki wyższe niż 500 euro miesięcznie. Nie rosną pensje przeciętnych Rosjan, ale rośnie za to liczba milionerów, którzy chcą mieć u swojego boku piękną partnerkę z klasą. Skłania to kobiety do marzeń o księciu, który porwie je do lepszego życia, a szkoły uwodzenia obiecują, że marzenia staną się faktem. Ile Rosjanek dzięki kursom znalazło bogatych mężów, nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że na ich marzeniach zarobili właściciele szkół podrywania.
Uwodzenie po polsku
W Rosji Panie wyposażone w wiedzę, jak zdobyć bogatego męża, mają duże pole do popisu. Tam milionerów jest ponad 100 tysięcy i prawie tyleż samo miliarderów. Polska nie jest krajem tak zasobnym w zamożnych kandydatów na męża. Dlatego też właścicielki polskiej wersji szkoły uwodzenia zmieniły nieco priorytety. Zapewniają, że rodzime kursy nie uczą kobiet, jak poderwać bogacza, a raczej uczą odkrywania kobiety w kobiecie - jak same określają, stawiają na samorozwój kobiet.
Kursy trwają nie trzy miesiące, jak w Rosji, a jeden weekend, w czasie którego Panie nabierają ogłady i klasy. Zajęcia odbywają się od rana do wieczora. Zaczynają się w piątek, kiedy to kandydatki na uwodzicielki zajmują się ciałem; poznają tajniki dobrego wyglądu. Oddają się w ręce fryzjera, stylisty i wizażysty. Dowiadują się jak dobrać buty do płaszcza i torebkę do sukienki.
Następny dzień poświęcony jest tajnikom ducha, czyli panie uczą się psychologii zachowań: stosowania i czytania mowy ciała, dowiadują się jak być pewną siebie i myśleć o sobie, jak o atrakcyjnej kobiecie. Poznają też zasady savoir-vivre'u. W niedzielę przyszłe uwodzicielki, już piękne i pewne siebie spotykają się z Giannim Sabattinim, Włochem, znanym restauratorem, autorem programów włoskiej telewizji i smakoszem, który opowie o dobrych winach i serach. Dowiadują się, jak dobierać odpowiednio trunki do dań, okazji i pory dnia.
Chociaż szkoła ruszyła dopiero w styczniu, chętnych nie brakuje. Na pierwszy kurs zgłosiło się dwanaście osób. Damami chcą być kobiety niezależnie od wieku i zwodu. Zgłaszają się i dwudziesto-, i czterdziestolatki, i barmanki, i bizneswomen. Nie wystarczy jednak zapłacić, żeby dostać się na kursy. Najpierw trzeba przejść przez rozmowę z właścicielkami. I to do nich należy ostatnie słowo.
Jak tłumaczy współwłaścicielka szkoły, Polski są pięknymi kobietami, ale często popełniają błędy, np. nie wiedzą jakie wino pasuje do deserów, a które należy podać do mięs. Kurs dostarczy im tej wiedzy i na kolejnych spotkaniach wśród ludzi biznesu nie strzelą już gafy. Pokażą, że mają nie tylko urok, ale i klasę.
Takiej Polki nie powstydziłby się nawet rosyjski miliarder.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze