Wspólne łóżko
KASIA KOSIK • dawno temuO wspólnym łóżku marzą głównie nastolatki i gdy zapraszają do domu kolegę, licytują z rodzicami, że powinien on spać w ich pokoju a najlepiej w ich łóżku, bo przecież są już dorosłe. Z wiekiem wspólne spanie uwiera tak samo jak wspólne życie...
O wspólnym łóżku marzą głównie nastolatki i gdy zapraszają do domu kolegę, licytują z rodzicami, że powinien on spać w ich pokoju a najlepiej w ich łóżku, bo przecież są już dorosłe. Z wiekiem wspólne spanie uwiera tak samo jak wspólne życie…
Małżeńskie łoże nie dla każdego
W moim wieku można spotkać kogoś jedynie w pracy, ale ja nie randkuję z kolegami zza biurka, bo to zawsze źle się kończy. Można też poznać kogoś po pracy — w pubie lub na wakacyjnym wyjeździe, ale jak to jest z barowymi znajomościami i wakacyjną miłością każdy wie. Natomiast różne są opinie na temat znajomości z sieci. Więc ja poznałam go w sieci, na randkowym portalu, (jak wielu innych, których skreśliłam od razu). Ten nie był nachalny, długo i często rozmawialiśmy o wszystkim i wydał mi się sensowny.
Jak to bywa, postanowiliśmy się bliżej poznać. On zaproponował kawę. Spotkanie wypadło przyjemnie, ale było krótkie, bo miałam mało czasu. Postanowiliśmy to nadrobić na wspólnym wyjeździe. Choć pomysł szokuje, dopiero co się poznaliśmy, mnie wtedy wydawało się to idealnym rozwiązaniem. Miałam długi weekend, zero planów, a z nim mogłam spędzić czas w miłym towarzystwie jego znajomych i w otoczeniu gór.
Niestety, po przyjeździe na miejsce odnotowałam pierwszy zgrzyt. Były tylko dwójki i żadnej możliwości, by wynająć oddzielne pokoje. Przepraszał, ale niesmak pozostał. Nie odpakowałam nawet swojej koszulki do spania. Po myciu i wyczekiwaniu czy on już śpi, zapakowałam się w dres i spałam na skrawku wspólnego łóżka! On próbował mnie delikatnie dotykać po plecach, włosach lub policzkach, ale jasno dałam do zrozumienia, że pomysł (zamierzony czy też nie) ze wspólnym pokojem i łożem małżeńskim na początku znajomości był głupi.
Więcej się nie spotkaliśmy, bo na kilkudniowym wyjeździe okazało się, że nie tylko wspólne łóżko nam nie pasuje!
Kołdra niezgody
Pamiętam licealne wyjazdy, biwakowanie z Wojtkiem. Jeden namiot, jedna menażka, karimata przy karimacie i chłodne noce, kiedy bez zbędnych pytań wskakiwało się do śpiwora lokatora i przykrywało drugim, szczękając zębami. Tak wyobrażałam sobie naszą sypialnię — mała, ciepła, przytulna, z wielkim łóżkiem i my pod wielką puchową kołdrą.
Zostaliśmy małżeństwem. Pomyliłam się jednak i to w kilku sprawach. Po pierwsze puch! Wojtek okazał się alergikiem i z puchową kołdrą moich marzeń musiałam się pożegnać, ale to nic przecież. Zrobiło mi się jednak słabo, gdy po tylu wspólnych spaniach w jednym śpiworze okazało się, że Wojtek preferuje dwie kołdry, każdy śpi pod swoją. Tłumaczył to głównie tym, że on się wierci i ściąga wszystko, a ja jako zmarźlak nie wytrzymałabym tego.
Już cztery miesiące po ślubie okazało się, że oddzielne kołdry to nie jedyna rzecz, która nas dzieli, a wspólne biwakowanie to nie wspólne życie!
Gdy para jest już stara
Jako jednostka ciekawska lubiłam czasem podsłuchać przez ścianę, że oto właśnie moi rodziciele uprawiają seks. Dla innych to obrzydliwe, wiadomo rodzice tego nie robią. Ale nie dla mnie. Ja się cieszyłam, bo był to miły przerywnik świadczący o ich miłości, przerywnik pomiędzy ich ciągłymi kłótniami. Taki seks zwiastował dobry humor następnego dnia, wspólne spacery, czasem jakiś wyjazd lub lody! Kłótnia to były oddzielne łóżka i przeciągające się w nieskończoność ciche dni. Mama w sypialni, tata na kanapie. Zawsze mnie to dziwiło i śmieszyło.
Obiecywałam sobie, że u mnie tak nigdy nie będzie. Gdy dorosłam i zostałam mężatką, postarałam się o sypialnię i wspólne łóżko, którego nie dotkną żadne kłótnie. Owszem sprzeczamy się, ale nikt nikogo nie wyrzuca z pokoju, co najwyżej odkręcamy się tyłkami i zasypiamy w gniewie:).
Łóżka mają jednak różne przyzwyczajenia i dużo mówią o pożyciu pary. Było dla mnie wielkim szokiem, gdy w drewnianym uroczym domku naszych znajomych z długim małżeńskim stażem odkryłam dwa oddzielne łóżka.
- A gdzie wasza sypialnia? – spytałam gospodarzy, którzy z dumą prezentowali nam dom i kolejne pomieszczenia.
- Tu – Ania wskazała na dwa łóżka w dwóch oddzielnych mini pokoikach ze wspólnym wejściem. I widząc moje zaskoczenie, szybko rzuciła w naszą stronę – Jak będziecie mieli dwudziestoletni staż małżeństwa, to też będziecie woleli oddzielne spanie.
- A seks? - spytałam naiwnie.
- Moja droga, seks można uprawiać wszędzie.
Co prawda to prawda — pomyślałam wtedy. W duchu jednak mam nadzieję, że gdy nas przywita dwudziesty wspólny rok, nie podzielimy sypialni na dwie lub nie kupimy dwóch pojedynczych łóżek.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze