Europejczycy lubią Polaków
JOANNA ŁUCKA • dawno temuLubię swój kraj, lubię to co polskie. Niestety ani szkoła, ani ogólna atmosfera w kraju, ani też oferta kulturalna nie dały mi świadomości tego, co za typowo polskie mogę uważać, czym różnimy się od innych narodowości, z czego oprócz Mickiewicza i Chopina możemy być dumni. Paradoksalnie - wbrew powiedzeniu Cudze chwalicie, swego nie znacie, ja pokochałam swoje, gdy poznałam inne.
Lubię swój kraj, lubię to co polskie. Niestety ani szkoła, ani ogólna atmosfera w kraju, ani też oferta kulturalna nie dały mi świadomości tego, co za typowo polskie mogę uważać, czym różnimy się od innych narodowości, z czego oprócz Mickiewicza i Chopina możemy być dumni.
Szkoła, na którą była skazana młodzież lat 80. – 90. propagowała narodowy patos i heroizm romantyczny. Jeśli do tego dodać brak szerokich kontaktów z rówieśnikami z innych krajów trudno dziwić się ograniczonej wiedzy na temat różnorodności kultur europejskich i miejsca w tym kultury polskiej. Wzrastałam i żyłam w smutnym przekonaniu, że spośród krajów europejskich wyróżnia nas niełaskawy bieg historii i skazanie na cierpienie narodowe, smutek ludzi i ich ciągłe niezadowolenie.
Dopiero kontakty z obcokrajowcami, młodymi, ciekawymi świata ludźmi, zmusiły mnie do refleksji nad tym, jaki jest nasz kraj i mieszkający w nim ludzie. Początkowo rozmowy te były dość trudne ze względu na moje krytyczne i negatywne nastawienie do tego, co polskie lub raczej tego, do czego się w swoim krytycyzmie ograniczałam. Oczy otworzyły mi opinie poznanych Niemców, Włochów, Francuzów, Anglików, Estończyków, Czechów czy Norwegów. Wrażenia moich znajomych z wizyt w Polsce pokazały mi, że nie jest tak źle, jak o sobie myślimy i mamy wiele zasobów i cech, które powodują, że w Europie można nas lubić. Przedstawię tylko te, o których mówi się najczęściej, a mam nadzieję, że każdy obcokrajowiec dozna w naszym kraju osobistych wrażeń i zachwyci się czym innym.
Bigos z żubrówką
Mamy w kuchni takie swoje polskie smaczki, które w innych krajach europejskich wydają się bardzo egzotyczne, czasami nawet budzą obawy. Kuchnia śródziemnomorska nie zna kiszonego ogórka, moi koledzy z Włoch i Francji nie dali się namówić choćby na posmakowanie specyfiku, który okraszał przygotowane przeze mnie koreczki. Bardziej odważni lub może ciekawi okazali się Węgrzy. Na szczęście pozostała część dania, polska kiełbasa i ser smakowała wyśmienicie wszystkim. W rozmowach o polskiej kuchni zarówno Anglicy, Niemcy jak i Francuzi oraz Włosi zgodnie twierdzili, że charakterystyczną potrawą, którą pamiętają z Polski jest bigos. Drugie co do popularności okazały się pierogi, a równie kontrowersyjne jak jadalność kiszonego ogórka to dla obcokrajowców flaczki. Skład tych ostatnich wydawał się tak nieprawdopodobny niektórym moim europejskim kolegom, że z góry założyli błąd w tłumaczeniu i prosili mnie o sprostowanie.
W rozmowach o tym, co smaczne i dobre w polskiej kuchni zawsze pojawia się temat alkoholu. Temu zagadnieniu często towarzyszą kąśliwe uwagi o piciu w Polsce lub pijanych Polakach za granicą. Pierwsze reakcje są krytyczne wobec polskiej wódki, a jednak w oczach moich rozmówców dostrzegam błysk i delikatny uśmieszek zadowolenia, kiedy rozmawiamy na ten temat. Bardzo się ożywiają i angażują, chętnie dzieląc się szczegółami swoich osobistych doświadczeń. Okazuje się, że Włosi, Niemcy i Francuzi są miłośnikami żubrówki, a temat imprez „zakrapianych” rozkręca się jak mało który przez nas poruszany. Szczytem doznania w tej dziedzinie, ale też i szeroko pojętej kulinarnej oraz obyczajowej okazuje się uczestnictwo w polskim weselu.
Wesele i inne obyczaje
Wesela w Polsce, te organizowane zgodnie z tradycją, zadziwiają i zachwycają obcokrajowców nieco folklorystyczną atmosferą oraz swoimi rozmiarami co do liczby gości, ilości jedzenia na stole, a także liczby „przebawionych” dni – minimum dwóch. Oczywiście ilość tradycyjnego weselnego alkoholu nie ujdzie uwadze spragnionego wrażeń obcokrajowca, który wydawać by się mogło przymuszany przez polskich współbiesiadników, pragnących ugościć przybysza jak najlepiej, chętnie poddaje się „tradycji”. Jak zaznaczyłam wyżej, moi rozmówcy wspominają te doświadczenia z delikatnie skrywanym samozadowoleniem.
Nie jesteśmy tylko smutni
Jesteśmy bardzo krytyczni wobec siebie. Zarzucamy sobie, że jesteśmy smutni, rzadko się uśmiechamy, narzekamy, kiedy ktoś pyta nas, jak leci. Był nawet czas bardzo aktywnych zwolenników „amerykańskiego” uśmiechu – paradoksalnie Ci byli najbardziej krytyczni wobec rodaków, poza nimi samymi, tymi teatralnie uśmiechniętymi, oczywiście. Nie jesteśmy jednak czarną owcą w szeroko uśmiechniętej Europie. Są narodowości, dla których spontaniczność i otwartość wobec ludzi na ulicy jest równie obca jak w naszym kraju. Ludzi podobnie poważnych jak w Polsce, w tym nie tak otwartych wobec obcokrajowców jak moi rodacy, spotkać można choćby w Portugalii. Nikt jednak nie krytykuje za to Portugalczyków, a wręcz uznaje się ich sentymentalne usposobienie za cechę narodową. Można zazdrościć Włochom otwartości i wesołego usposobienia, warto jednak pamiętać, że Ci podziwiają nasze cechy, takie jak na przykład punktualność, (naprawdę odróżnia nas to od Włochów na naszą korzyść!), poważne podejście do tego, czego się podejmujemy, szeroką wiedzę ogólną.
Na spotkaniach młodzieży z kilku krajów europejskich odbywających się w ramach unijnego programu Młodzież moi młodsi koledzy stali na początku z boku i nigdy nie wychodzili na pozycje liderów w wielokulturowych zajęciach grupowych. Młodzież aklimatyzowała się powoli. Kiedy grupa poczuła się już pewnie w towarzystwie, zaskoczyła wszystkich twórczą działalnością, odważnymi wypowiedziami i dowcipem. Pragnę dodać, że spotkanie prowadzone było w języku angielskim i tu też nie odstawaliśmy od reszty europejskiego towarzystwa. Okazało się, że od początku różniło nas jednak niskie poczucie wartości i brak wiary w swoje umiejętności językowe. Ciekawe, że zupełnie inaczej myślą o sobie młodzi Estończycy, choć pochodzą z tej samej części Europy i mają podobnie krótką historię członkostwa w Unii Europejskiej.
Spotkania z Europejczykami z wielu krajów pozwoliły mi bliżej poznać inne kultury, mentalność, kuchnię i styl życia. Na polu tych doświadczeń inaczej zaczęłam postrzegać swój kraj. Kiedy kilkunastoosobowej grupie regularnie przychodzi czekać nawet pół godziny na spóźniającego się Włocha, docenia się to, że w Polsce spóźnienia nie są tak tolerowane.
Wbrew powiedzeniu Cudze chwalicie, swego nie znacie, ja pokochałam swoje, gdy poznałam inne.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze