RękoDzieło kobiet
EWA ORACZ • dawno temuW ostatnich latach namnożyło się wiele galerii internetowych sprzedających ręcznie robioną biżuterię, zabawki, torebki... Wśród potopu zwyczajnych nanizywaczy koralikowych udaje się trafić na niepowtarzalne cacka i prawdziwych artystów. Czasem wystarczy oryginalny pomysł, dbałość o jakość materiałów i wykonanie, a można z rękodzieła uczynić zajęcie na całe życie.
W ostatnich latach namnożyło się wiele galerii internetowych sprzedających ręcznie robioną biżuterię, zabawki, torebki itp. Jeszcze niedawno wystawiane produkty były w umiarkowanej jakości, podobnie jak ich zdjęcia. Obserwując kilka sklepów regularnie, od paru lat, muszę przyznać, że ich standard jest coraz wyższy. Wśród potopu zwyczajnych nanizywaczy koralikowych udaje się trafić na niepowtarzalne cacka i prawdziwych artystów. Czasem wystarczy oryginalny pomysł, dbałość o jakość materiałów i wykonanie, a można z rękodzieła uczynić zajęcie na całe życie.
Anna Traczewska zaczynała od prezentów dla najbliższych dwa lata temu. Dzisiaj Metka by Traczka to uznana marka. Jej torebki podróżne można spotkać w wielu galeriach internetowych i sklepach w różnych polskich miastach.
Traczka: - Pierwsze egzemplarze w ramach prezentów dla przyjaciółek powstały na gwiazdkę 2005 roku. Teraz, jak zdarzy mi się je zobaczyć podczas wspólnych wyjazdów, to takie nieporadne mi się wydają. Wtedy eksperymentowałam z różnymi rodzajami tkanin i dodatków.
Czy jest to pasja, sposób na życie czy po prostu dodatkowy dochód?
Traczka: - Wszystko po trochu. Pasja, bo zajmuję się tym już ponad dwa lata i wcale mi się nie znudziło. Wręcz przeciwnie, w życiu bym siebie nie podejrzewała o taką konsekwencję. Najbardziej lubię część kreatywną — poszukiwanie tkanin, dobieranie kolorów, wymyślanie. Sposób na życie – oczywiście. Metka by Traczka stanowi dużą część mojej rzeczywistości — taką ulubioną, wychuchaną i własną. Robi mi dobrze na głowę i na ego. Głowa się wyżywa w projektowaniu, a ego w zarabianiu na tym realnych pieniędzy. Uczyłam się cierpliwości w wykańczaniu szwów i dziurek. Założyłam swoją stronę, bo podejrzałam u mojego ukochanego, że to proste jak drut. Chciałam po prostu mieć tę stronę jako archiwum projektów. Z czasem przerodziła się w coś znacznie większego, dorobiłam się własnej domeny. Nie mam swojego sklepu w Internecie, ale na mojej stronie są linki do wszystkich miejsc, gdzie można kupić torby, z podziałem na galerie internetowe i te w realu. Najpierw kupowały u mnie koleżanki, potem odważyłam się wysłać swoje propozycje do butików internetowych. Puchłam z dumy, że komuś może się podobać to, co robię. Teraz przyszedł czas, żeby wynająć pracownię, mam nadzieję, że mi się to wkrótce uda. Przyznaję, że Metka by Traczka jest bardzo pracochłonna. I zajmuje sporo miejsca. I ogólnie powoduje bałagan, co mnie denerwuje czasami. Codziennie choć trochę się tym zajmuję. Bo to nie tylko szycie, ale i poszukiwanie tkanin, wysyłki pocztowe, zdjęcia, korespondencja.
Ewa Lewandowska (Avelewa) to bardzo wszechstronna osoba, zajmuje się m.in. edukacją artystyczną, działaniami artystyczno — społecznymi, scenografią teatralną. Współpracuje z Ośrodkiem Rozwoju Osobistego Kobiet — Babiląd. Jest prezeską Stowarzyszenia Artystyczno — Edukacyjnego „Środek Świata”. Moją uwagę zwróciły jej wizjery drzwiowe. Zastanawiam się, kiedy ma na to czas, zajmując się jednocześnie tyloma działaniami. Tak o sobie pisze w Pakamerze (galeria internetowa):
Avelewa: Łapię wiele srok za ogon. W Pakamerze wizjery przedstawiam: montaż prosty, użytkowanie przyjemne, rozweselające. Niektóre modele mobilne – machają kończynami — zapewniając radości dużo dla gości i dla domowników. Życzenia wizjonersko spełniam, ale częstokroć niespiesznie. Lubię dzieci i dorosłych, i zwierzęta, i potwory, i kolor fioletowy, i różowy też.
Jak to się zaczęło?
Avelewa: - Tak naprawdę to nie wiem skąd pomysł, po prostu z głowy. Pierwszy wizjer zrobiłam dla siebie. Powstał z chęci podkreślenia funkcji wizjera. Podglądamy gości przez drzwi, ale może drzwi także patrzą, może i wtedy, gdy mieszkańców nie ma w domu… Moim gościom oko bardzo się podobało, przyjaciele poradzili, abym spróbowała zaproponować „szerszej publiczności” swoją twórczość.
Pierwsze wizjery to były wizjery oczy – dodałam drzwiom spojrzenie, później przyszły i inne wzory – seria ptaków, potworów, zwierzaków, ludzi.
Większość zaczyna od projektów dla siebie lub przyjaciół. Czasem same odważą się pokazać to szerszemu gronu, czasem robią to pod wpływem nacisków przyjaciół. Agnieszka Ciecholińska – zapracowana studentka filologii polskiej, swoje pierwsze laurki zrobiła w dzieciństwie dla rodziny.
Aga: - Wiedziałam, że takie drobiazgi ucieszą ich bardziej, niż prezenty kupione w sklepie. Najpierw były rysunki na kartkach, z czasem do nich dołączyłam papierowe ozdoby, kolorowe koraliki. Z roku na rok technika i jakość się zmieniały, rosły moje wymagania co do efektu, jaki chciałam osiągnąć i przybywały nowe materiały, z których wykonywałam ozdoby na kartki. Od przełomu roku 2004 i 2005 dokumentuję moje zbiory. Wówczas też zaczęłam bardziej poważnie traktować moje hobby.
Aga: - Materiały na kartki zakupuję w przeróżnych miejscach. Czasami szukam w wielu naraz, ponieważ nie wykorzystuję jedynie papieru, ale także tkaniny, skórę, wstążki, suszki, materiały naturalne, plastikowe, tapety – by wymienić te używane najczęściej. Przygotowując kartkę, lubię wiedzieć coś o osobie, która ją dostanie. W ten sposób próbuję uchwycić to, co może sprawić jej przyjemność. Dlatego moje kartki powstają częściej z pojedynczej inspiracji niż gotowego już wzoru. Wykonanie trwa zwykle od 40 minut do 1 godziny – przy pracy nad nowym projektem; zdecydowanie krócej, gdy odtwarzam już istniejącą kartkę. Wszystko też zależy od stopnia trudności techniki wykonania, rozmiaru i indywidualnych życzeń klienta.
Marta i Iwona Dawickie to duet sióstr bliźniaczek, które w czerwcu tego roku otworzyły sklep w Gdańsku z własnymi produktami. Zaczynały podobnie jak pozostałe dziewczyny. Ich paski, torebki, kolczyki i brzydale — zabawki są rozpoznawalne. Twins to znana marka, nie tylko dzięki sprzedaży internetowej, ale także dzięki kiermaszom, organizowanym przez dziewczyny cyklicznie w Sopocie. Zapraszają na nie różnych twórców hand- made.
Iwona Twins: - Zaczęło się od niewielkiej kolekcji na Wylęgarni, która rozeszła się w bardzo szybkim tempie, to nas zachęciło do dalszej pracy. Nie podejrzewałyśmy, że to się tak rozkręci i stanie naszym głównym zajęciem, ale obie szukałyśmy swojej drogi w życiu i pasji. Skąd pomysł na kiermasze? Brakowało nam kontaktu z ludźmi, Internet jest ciekawy, ale to nie to samo co kontakt w realu. Od razu widać, czy twoje rzeczy się podobają czy nie. Oceny klientów są dla nas bardzo ważne.
Iwona skończyła projektowanie ubioru, Marta jest fotografką. To połączenie zaowocowało m.in. torebkami z motywem fotograficznym. Dziewczyny są bardzo zajęte.
Marta Twins: - Mamy teraz dużo pracy w sklepie, kiermasze i małe dziecko. Jesteśmy takie zapracowane, że nawet nie mamy się kiedy kłócić. Praca we własnej firmie nigdy się nie kończy. Wstajemy o 8 rano, a wieczorami pracujemy w Internecie, teraz jesteśmy straszne pracusie, ale miałyśmy bardzo leniwe okresy. Zdecydowanie wolimy pracować wieczorem, niż w dzień. Sklep pochłania masę czasu, ale mamy nadzieję, że wysiłek jaki w jego rozkręcenie wkładamy, się opłaci.
Kutira zaczynała od kolczyków trzy lata temu. Swoje prace wystawiała, jak większość — w galerii internetowej. Szukała swojego stylu, więc zaczęła sama robić koraliki, które później malowała w różne wzorki, najczęściej kwieciste. Cieszyły się sporym zainteresowaniem, ale Kutira nie mogła się do końca w tym odnaleźć. Nie lubię być średnia - mówi. Do dzisiaj czasami kula koraliki i maluje na specjalne zamówienia. Z wykształcenia fotografka, ostatecznie zdecydowała, że zajmie się wyłącznie obrazem.
Kutira - To trudny rynek, fotografia, nawet użytkowa, w Polsce jest ciągle w niełasce. Klienci traktują fotografię jako odbitkę. Zdarzyło mi się zapytanie wysłane mailem po wystawie prac: co robię z odbitkami, bo jakaś pani chętnie widziałaby je na swojej ścianie. Nie pomyślała o wielu godzinach spędzonych w ciemni lub przy komputerze, o kosztach sprzętu sięgających często wartości średniego samochodu, o wysiłku włożonym w koncepcję już nie wspomnę.
Kutira założyła firmę, zajmuje się fotografią i grafiką. Najmilej wspomina współpracę z architektami wnętrz. Fotografie wykonywane na specjalne zamówienia, powiększane do formatu 2m/1m. Monumentalne kwiaty, kalejdoskopy, wywoływane w pojedynczych egzemplarzach. Czasami, jak mówi, praca nad jednym zdjęciem trwa miesiąc. Kolory i kompozycja muszą współgrać z wnętrzem, z odcieniem farby.
Kutira: - Cały czas wystawiam prace w Internecie, wolę jednak bezpośredni kontakt z klientem, cenię możliwość porozmawiania, pokazania prac, które można dotknąć.
Wszystkie myślą o rozwoju własnych działań, te które mają już swoją firmę, ciężko pracują nad udoskonalaniem. Agnieszka Ciecholińska planuje sprzedaż w sklepie internetowym. Anna Traczewska we wrześniu otwiera własną pracownię i rozszerza asortyment. Avelewa myśli o stworzeniu własnej strony, bo pomysły, jak mówi, ma nieustannie nieskończenie. Twins w swoim zabieganym życiu znalazły jeszcze czas na stoisko na Jarmarku Dominikańskim. Kutira cieszy się, że coraz częściej fotografia jest wykorzystywana do aranżacji wnętrz, również prywatnych.
Spytałam o współpracę z galeriami internetowymi. Były zgodne. Współpraca układa się bardzo dobrze, marża jest dość wysoka (30%) ale jest uzasadniona. Galerie zajmują się promocją i całym zapleczem systemowo-sprzedażowym.
A Klienci?
Marta Twins: - Przeważnie młodzi ludzie, ale nie tylko, jest coraz więcej modnych ludzi w Trójmieście. Szukają czegoś innego i znajdują to u nas.
Avelewa: - Moi klienci to osoby z wyobraźnią, kto inny kupiłby coś takiego!:) Cenią produkty unikatowe. Mam bardzo wiele pozytywnych spotkań choć nie bezpośrednich. Wierzę, że wizjery sprawiają radość ludziom – to mnie bardzo cieszy. Ciekawi mnie jak funkcjonują, gdybym miała swoją stronę internetową, chętnie zmieściłabym tam takie historie o wizjerach.
Traczka: - Klientki w Internecie mają znacznie więcej wyobraźni i śmiałości, nie boją się kupować oryginalnych przedmiotów, doceniają hand-made. W tzw. realu czasami jeszcze pokutuje pogląd, że hand-made to byle co i powinno kosztować 2,50. Oczywiście, żeby się przebić trzeba mieć pomysł i odpowiedni poziom wykonania. Ze swoimi torebkami podróżnymi na bieliznę byłam pierwsza w polskim Internecie. Moje projekty nie są tanie i nie będą, powstają przecież z bajecznych tkanin, są haftowane ręcznie, z największą dbałością o detal. I tym się wyróżniam.
XIX wiek to czas kobiet, mówią o tym socjologowie i to widać na każdym kroku. Pozostaje życzyć im sukcesów, choć czyż nie są już ich przykładem?
Metka by Traczka: http://www.metkabytraczka.blogspot.com
Avelewa: http://www.avelewa.pakamera.pl
Kutira: http://www.kutira.pakamera.pl
Twins: http://www.twinsart.pl
Agnieszka Ciecholińska: http://www.str.tcz.pl/kartki
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze