Bylejakość Polska, byle do pierwszego!
KASIA KOSIK • dawno temuNikomu nie chce siÄ™ starać, pracujÄ…c za najniższÄ… krajowÄ…. Byle przetrwać do pierwszego. Niewielu z nas ma też marzenia, cele, do czegoÅ› dąży. Chodzimy zblazowani, mamy minimalne potrzeby i wymagania, bo zarabiamy za maÅ‚o, nie wierzymy też, że coÅ› siÄ™ zmieni. Nie chce nam siÄ™ zmian, już nie walczymy o nie. Przyjmujemy, co dajÄ… i próbujemy przetrwać do kolejnej wypÅ‚aty. Nie oszczÄ™dzamy, nie podróżujemy, jemy byle co, mieszkamy byle jak.


Pytam grzecznie w dużym sklepie, czy są gdzieś rajstopy dla chłopców, bo nie mogę znaleźć. Ekspedientka układająca coś na regałach prowadzi mnie daleko w głąb sklepu do (sic!) skarpetek.
— ProsiÅ‚am o rajstopy – nadal siÄ™ uÅ›miecham, choć w głębi nie kryjÄ™ zdziwienia.
— Aaaa, rajstopów nie ma – wycedziÅ‚a i omiotÅ‚a mnie znudzonym spojrzeniem.
Po co prowadziła mnie przez pół sklepu, nie wiem. Dlaczego pracownica obsługi klienta nie mówi gramatycznie i nie jest zbyt pomocna? Odpowiedź jest prosta, nikomu nie chce się starać, pracując za najniższą krajową. A jeśli już, to niewielu. Byle przetrwać do pierwszego. Niewielu z nas ma też marzenia, cele, do czegoś dąży. Chodzimy zblazowani, mamy minimalne potrzeby i wymagania, bo zarabiamy za mało, nie wierzymy też, że coś się zmieni. Nie chce nam się zmian, już nie walczymy o nie. Przyjmujemy, co dają i próbujemy przetrwać do kolejnej wypłaty. Nie oszczędzamy, nie podróżujemy, jemy byle co, mieszkamy byle jak, może z wyjątkiem mega wielkiego telewizora i wypasionej komóry, to musi być nawet w najbiedniejszym domu. Nie uśmiechamy się, bo i po co. Nie staramy się, nie zabiegamy o nic, wypłata i tak wpadnie, czy pani zaprowadzi mnie po rajstopy do stoiska z kiełbasą czy z podpaskami, wszystko jedno.

Pani dyrektor zatrzymuje mnie w przedszkolu syna.
— Może pani zgodzi siÄ™ być w komisji, która ma ocenić wystÄ™p dzieci. Wierszyki Brzechwy. Dzieci bÄ™dÄ… recytować, a potem bÄ™dzie wystÄ™p z rodzicami. DziÅ› jest próba.
Zgadzam siÄ™. Dzieci chÄ™tnie recytujÄ…, choć niektóre sÄ… zawstydzone, nie znajÄ… mnie przecież. Staram siÄ™ uÅ›miechać szeroko i Å‚agodnie do nich mówić. Niektóre z nich choć umiejÄ…, nagle zacinajÄ… siÄ™ wpół zdania, to pewnie stres. ChciaÅ‚abym im pomóc, ale znam tylko kilka wierszy Brzechwy, które czasem czytamy przed snem. Tych akurat nie. PatrzÄ™ bÅ‚agajÄ…cym wzrokiem na przedszkolankÄ™. Niech skróci cierpienie tego dziecka i mu podpowie. Pani niestety nie ma tekstu źródÅ‚owego, polega na swoje pamiÄ™ci, ale tego wiersza też nie zna. Błąd rodziców, że chcieli być zbyt oryginalni. Po skoÅ„czonej próbie jestem oburzona (w myÅ›lach). Czy to taki problem zebrać tytuÅ‚y od rodziców, i skoro na stanie przedszkola nie ma takich książek, wydrukować treść utworów z internetu. Moja Å›wiÄ™tej pamiÄ™ci polonistka zawsze uważaÅ‚a, czy na każdej Å‚awce jest tekst źródÅ‚owy, inaczej jak można dyskutować o literaturze — mawiaÅ‚a. Może dzisiejsze nauczycielki nie sÄ… już takie wymagajÄ…ce. Nie wymagajÄ… ani od siebie, ani od dzieci. JakoÅ› to bÄ™dzie. Nie za to mi pÅ‚acÄ… i nie tak znowu dużo!
Koleżanka zaproponowała wypad na teatrzyk dla dzieci. Dzieci mamy w wieku przedszkolnym. Zgodziłam się, plakatów nie widziałam – mój błąd. Przed zakupem biletu pytam jeszcze w kinie czy to na pewno sztuka dla trzylatków.

— Tak, tak – sÅ‚yszÄ™ w odpowiedzi – widzi Pani przed wejÅ›ciem peÅ‚no maluchów.
Bilet kosztuje tylko 20 zł. Jeszcze tylko siusiu i zaczynamy z synkiem kulturalną ucztę dla najmłodszych. Nagle ryk taki, że syn zatyka sobie uszy i prosi mnie, żebyśmy wyszli. Patrzę na koleżankę.
— Przesadzili chyba z nagÅ‚oÅ›nieniem.
Nie mogę znieść tego dźwięku, a przecież uwielbiam koncerty i często w nich uczestniczę. Próbuję uspokoić syna, bo myślę, że to tylko pomyłka, zraz to naprawią. Rozglądam się po sali, niektóre mamy też są zdziwione, a dzieci wbite w fotel zasłaniają oczy lub uszy. Ale nikt nie protestuje, nikt nie wychodzi, 20 zł zobowiązuje, szkoda zmarnować.

Sceneria nieodpowiednia dla najmłodszych, czaro-srebrna, przerażające postaci, wulgarne, agresywne. Nagle jedna z bohaterek teatrzyku dla dzieci dusi drugą postać kablem! Zabieram syna na ręce i szybko wychodzimy. Przed kasą mówię, że nagłośnienie jest niedostosowane do dzieci, nie da się wytrzymać, a na sztukę nie posłałabym swojego dziecka nawet w wieku szkolnym, a co tu mówić o przedszkolnym. Opisuję scenę z kablem – pani kierowniczka wzrusza ramionami i mówi:
— My nie odpowiadamy za treść sztuki.
— Ale to jest gminny oÅ›rodek kultury! To Pani jest odpowiedzialna za to, jaki repertuar pokazuje dzieciom - patrzÄ™ w jej zdziwione oczy.
Nie mam siły się z Panią kłócić, jestem za bardzo zdenerwowana. Piszę reklamację i wychodzę. Idąc na plac zabaw myślę o pozostałych dzieciach zmuszonych przez rodziców do oglądania czegoś tak przerażającego. Wstyd wyjść i szkoda pieniędzy. Skoro inni siedzą, my też wytrzymamy. Przyzwyczajeni jesteśmy do bylejakości i do braku reakcji. Nie myślimy samodzielnie, nie mamy zdania i wstydzimy się zaprotestować, łykamy wszystko, co nam podają, przyzwyczaiła nas do tego marna telewizja i plotkarskie serwisy.
Moja znajoma nauczycielka mówi, że mÅ‚odzież teraz nie myÅ›li i nie umie siÄ™ skoncentrować. Nie ma wÅ‚asnego zdania, powtarza komunaÅ‚y. Koncentrować siÄ™ nie potrafi, bo gry, przed którymi Å›lÄ™czy, tego nie wymagajÄ…, coÅ› do gÅ‚owy wpada i wypada. Dlatego, gdy ma im coÅ› naprawdÄ™ ważnego do powiedzenia, uprzedza, że to teraz bÄ™dzie mega ważne, chce, by choć to z lekcji zapamiÄ™tali. I choć ja siÄ™ nie zgadzam z tym, że mÅ‚odzież jest gÅ‚upia i zÅ‚a, bo mam do czynienia z innÄ… – prÄ…cÄ… do celu, zaangażowanÄ…, bez lÄ™ku o przyszÅ‚ość — to Å‚apiÄ™ siÄ™ na tym, że myÅ›lÄ™ o naszej mÅ‚odzieży jak o idealistach, w których caÅ‚a nadzieja i bojÄ™ siÄ™, że gdy po studiach dostanÄ… propozycjÄ™ z najniższÄ… krajowÄ… lub dwa lata pozostanÄ… bez pracy, wyjadÄ… stÄ…d za granicÄ™ lub bÄ™dÄ… zblazowani jak ta ekspedientka, której wszystko jedno.

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze