I ty jesteś feministką!
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuCoraz częściej spotykam się z deklaracją młodych kobiet, że nie są feministkami. Odcinają się od feminizmu, strząsają z siebie to słowo ze wstrętem. Dla większości feministka to niezrealizowana seksualnie, płciowo sfrustrowana, niewyżyta kobieta z nieogolonymi na znak protestu pachami, w wolnej chwili paląca swoje biustonosze. A przecież wszystkie jesteśmy feministkami.
Jestem zdruzgotana: coraz częściej spotykam się z deklaracją młodych kobiet, że nie są feministkami. — Feministka? Co to, to nie! Tylko nie feministka! - odcinają się od feminizmu, strząsają z siebie to słowo ze wstrętem. A przecież wszystkie jesteśmy feministkami.
Bardzo często powtarzany stereotyp mówi, że feministka to stara (wiek nie jest określony) lesbijka (sic!), albo stara panna (sic!). W sposób obraźliwy i bardzo wyraźny określa się fizyczność feministki: jest gruba, brzydka, ma wadę wymowy, krzywy zgryz, pryszcze, jest źle ubrana, niemodna, nie goli pach. W przeszłości feministka doznała od kogoś krzywd, za które teraz się mści. I wreszcie – określenie najważniejsze i najbardziej chyba popularne – feministka jest niezrealizowana seksualnie, płciowo sfrustrowana, niewyżyta. A w wolnej chwili pali swoje biustonosze.
Czasem spotykam się też z opinią, że feministki nienawidzą mężczyzn. Niektóre być może nienawidzą, jednak w ideę feminizmu nie ma wpisanej walki z mężczyznami: nie zgadzamy się ze zniewoleniem, nie z mężczyznami. Bardzo ciekawą teorię na temat kobiet i mężczyzn ma Osho, mistrz duchowy z Indii. W Wielkiej księdze kobiet pisze, że największą siłą kobiety jest zdolność do rodzenia dzieci. Kobieta daje to, co najcenniejsze – życie. Pod tym względem mężczyzna nie dorównuje kobiecie, stawia go niżej. Ów fakt właśnie sprawił, że w trwającym kilka tysięcy lat procesie mężczyźni zdominowali kobiety. Mężczyzna oszukuje samego siebie, oszukuje świat. Przez stulecia niszczył geniusz kobiety, jej talenty i uzdolnienia. W rezultacie mógł potwierdzić swoją wyższość przed samym sobą i przed światem. (…) Mężczyzna w głębi duszy czuje obawę, ponieważ wie, że kobieta jest czymś więcej niż on. Kobieta może rodzić nowe życie. Natura wybrała ją – nie jego – do reprodukcji. Funkcja mężczyzny w procesie reprodukcji jest prawie żadna, co stworzyło większy problem – mężczyzna zaczął podcinać kobiecie skrzydła, na wszelkie możliwe sposoby zaczął ją poniżać, potępiać; miało to mu pomóc uwierzyć w jego wyższość. Traktował kobiety jak bydło, a nawet gorzej. (…) W Chinach przez całe tysiąclecia panowało przekonanie, że kobieta nie ma duszy. (…) Oto największa zniewaga – stwierdzenie, że kobieta nie ma duszy. (…) Mężczyzna pozbawił kobietę możliwości zdobycia wykształcenia, pozbawił ją finansowej niezależności (…), możliwości przemieszczania się. Bał się, ponieważ wiedział, że kobieta go przewyższa, że jest piękna. Wiedział, że przyznanie kobiecie niezależności jest niebezpieczne. (…) Kobieta muzułmańska jest nawet zmuszona do zakrywania twarzy. (…) W hinduizmie kobieta musiała umrzeć, kiedy umierał jej mąż. (…) Mężczyzna posiadał kobietę za życia i chciał ją posiadać nawet po śmierci.
Ja dodałabym, że w Europie mężczyźni tysiącami palili na stosach mądre kobiety, czyli wiedźmy. Do dziś w większości religii monoteistycznych w społecznej hierarchii kobieta stoi niżej niż mężczyzna; nie jest też dopuszczana do rytuałów jako kapłanka. Wbrew prawom demografii na świecie brakuje kilkudziesięciu milionów kobiet. Brakuje ich, ponieważ nie pozwolono im żyć, nie pozwolono im się urodzić, część zmarła z niedożywienia, doznanych okaleczeń. W wielu krajach świata kobiety, wciąż traktowane są jak towar i narażane na ryzyko przedwczesnej śmierci. Umierają. Znacznie częściej, niż mężczyźni.
Nie sposób nie powiedzieć też o ekonomicznym uciemiężeniu kobiet, o słynnej lepiej podłodze i szklanym suficie. Przemilczanej najczęściej przemocy domowej wobec kobiet.
Nie o tym jednak piszę. Chciałam jedynie zasygnalizować, że przed nami jeszcze wiele do zrobienia.
Przykro mi, że muszę tu powtórzyć ten truizm: drogie siostry, to dzięki feministkom możecie czytać ten tekst, siedząc przed swoimi komputerami. Tak! Gdyby nie feministki, wciąż nie miałybyśmy prawa do nauki, do samostanowienia, głosowania, do wolności. Do siebie, mówiąc krótko. Wciąż byłybyśmy niewolnikami mężczyzn; zależne od nich ekonomicznie, niedouczone, rodziłybyśmy im dzieci, w wolnych chwilach szydełkując w salonie z innymi paniami z kółka różańcowego. Naszym przodkiniom, które odważyły się powiedzieć kiedyś „dość!”, zawdzięczamy dziś to, kim jesteśmy. Zamiast dziękować i rozwijać ich dokonania, plujemy na siebie. Nie rozumiem, dlaczego tak się dzieje.
Wiem, co teraz usłyszę: teorię Gosi. Studiowałam z Gosią, która na wszystko miała odpowiedź prostą. Dyskusja dotyczyła feminizmu właśnie. Kiedy sala rozgorzała od argumentów i emocji, Gosia wstała i oznajmiła: — Jestem kobietą, przeżyłam dwadzieścia trzy lata i nigdy nie doświadczyłam żadnego molestowania, nigdy nie dotknął mnie problem dyskryminacji z powodu płci, więc nie wiem, naprawdę nie wiem, o czym mowa? W czym problem?
Tak, jasne. Rozumując według Gosinej logiki można by stwierdzić, że skoro Gosia nie została nigdy zgwałcona, problem gwałtów nie istnieje.
Drogie siostry, skoro nigdy nie doświadczyłyście przykrości z faktu, że jesteście kobietami, cieszcie się! Pomyślcie jednak o tych z nas, o których mówią straszliwe statystyki z Czarnej księgi kobiet. Skrzywdzone, poniżone i skazane na niebyt miliony kobiet nie miały i nie mają tyle szczęścia, co ty czy ja. Poza tym fakt, że jesteśmy szczęśliwe, nie sprawia, że ich nieszczęście znika.
Mimo wielu różnic – etnicznych, politycznych czy światopoglądowych, wszystkie nurty feminizmu oparte są na przekonaniu o dyskryminacji kobiet ze względu na ich płeć, o prawie kobiet do emancypacji, o sprzeciwie wobec seksizmu i patriarchatu. Feminizm opiera się na założeniu o dualizmie płci i chęci zwyciężenia dotychczas występującej w historii dominacji mężczyzn.
Innymi słowy – ile feministek, tyle feminizmów. Wszystkie jednak feminizmy łączy jedno: przekonanie, że tradycyjne relacje między płciami zniewalają jednostkę.
Chciałabym, żeby mój felieton był listem do każdej kobiety, która czyta te słowa. Chciałabym, żeby każda z nas mówiła z dumą: tak, jestem feministką. Właściwie przecież wszystkie nimi jesteśmy: wszak żadna z nas nie pragnie być niczyją niewolnicą. A jak się dobrze zastanowić, to można powiedzieć, że wszyscy jesteśmy feministkami i feministami. Znów zacytuję Osho: Nie ma powodu, by mężczyzna czuł się istotą niższą niż kobieta. Całe nieporozumienie wynika z tego, że traktuje się mężczyznę i kobietę jak dwa gatunki. Należą oni do jednej ludzkości. Mają uzupełniające się właściwości. (…) Kobiety i mężczyźni mogą sobie wzajemnie pomóc, ogromnie siebie wzmocnić. (…) możemy stworzyć lepszy świat. Połowę ludzkości pozbawiono szansy wniesienia wkładu w to dzieło. Ta właśnie połowa, czyli kobiety, ma ogromny potencjał, którego świat potrzebuje.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze