Jak zakończyć kłótnię?
CEGŁA • dawno temuMój chłopak robi uwagi typu – nie słyszę, co do mnie mówisz, chyba masz peta w ustach? Albo przestań żłopać to piwsko, jesteś chyba kobietą? Może niech poszuka sobie wielkiej damy, skoro ja jestem dla niego za kiepska? Nie wiem, jak mam go usadzić. Kiedy wieczorem słyszę jego tupanie na klatce schodowej, zbiera mi się na mdłości i mam chęć wyskoczyć przez balkon na dwór, żeby się tylko z nim nie spotkać.
Droga Cegło!
Mój facet długo nie mógł znaleźć pracy, ostatecznie poprzez agencję pośrednictwa podpisał umowę "czasownika" w, hehehe, hotelu Hilton. Na początku oboje się cieszyliśmy, bo ostatnio bywało już nieciekawie pusto w naszej lodówce. Potrzebowaliśmy kasy szybko, żeby przykryć żebra troszkę mięskiem:-) no i żeby nasz piesek przestał wyglądać jak młody szczur… A układ jest dobry, bo pensja wypłacana jest codziennie do ręki w tzw. dniówkach.
Nie uważam, żeby praca fizyczna – czy to w Hiltonie, czy na torach tramwajowych – była szczególnie fajna lub niefajna. W trudnej chwili grunt, że w ogóle jest. Ale nie mój Staszek. Pierwsze 3 tygodnie się intensywnie "odkuwaliśmy", potem — coś mu odwaliło. Ja smażyłam w domu 50 naleśników i czekałam na niego cała w tym dymie, a on wracał i oświadczał, że obiad dostał w pracy, od szefa kuchni. Dzwoń zawsze z takimi sprawami – powiedziałam – jak masz się żywić w pracy, to nie będę wydawać pieniędzy na obiady dla nas dwojga. Coś tam mnie żartem ofuknął, że powinnam się cieszyć, przecież właśnie na tym oszczędzamy.
Z czasem jest coraz gorzej. Staszek robi uwagi typu – nie słyszę, co do mnie mówisz, chyba masz peta w ustach? Albo – nie będę już chodził w tym kożuszku, ma rozdarcie przy suwaku. Albo – przestań żłopać to piwsko, jesteś chyba kobietą, czy kim właściwie? (a mowa o jednym piwie z puszki w sobotę wieczorem).
Kuśwa, co to ma być?! Może niech poszuka sobie wielkiej damy, skoro ja jestem dla niego już za kiepska? Czym on tak nasiąka w tej robocie – jakimś kwiatowym płynem do mycia kibli – że mu się ulęgły muchy w nosie? Zrobił się nie do zniesienia, nadęty, uszczypliwy, nic mu się nie podoba. Nie wiem, jak mam go usadzić. Kiedy wieczorem słyszę jego tupanie na klatce schodowej, zbiera mi się na mdłości i mam chęć wyskoczyć przez balkon na dwór, żeby się tylko z nim nie spotkać…
Rozmawiałam z bratem, ale on powiedział, że duperelne kłótnie kochanków wystarczy zakończyć… pierdnięciem. Nie muszę chyba pisać, że nie takiego wsparcia szukałam u jedynego faceta, któremu jeszcze ewentualnie mogę się zwierzyć.
Aldona
***
Droga Aldono!
Przychylam się raczej ku Twojej interpretacji: to, co się dzieje między Tobą i Staszkiem, nie jest aż tak bagatelne, jak się bratu wydaje. Najwyraźniej to człowiek, który rozwiązuje swoje problemy "na pniu" i nie lubi się wgłębiać w ich przyczyny. Jeśli u niego taka taktyka się sprawdza – pogratulować. Niestety, nie każdemu układa się w życiu tak prosto i wygodnie, jak raczył określić w swej poetyckiej i wielce dowcipnej metaforze:-).
Staszek traktuje Cię bardzo nieładnie i właściwie trudno mi jednoznacznie wskazać, skąd wzięła się ta nagła odmiana. I – niestety — czy rzeczywiście jest nagła. Trudno bowiem uznać, że kilka tygodni w służbie hotelowej, nawet w niezłym miejscu, może ciepłego, fajnego partnera przeistoczyć, wybacz, w chamowatego macho…
Mogłabym ewentualnie uznać, że Staszek jest chłopakiem bardzo słabym, nieodpornym na trudności życiowe (dodatkowo, może w duchu — odrobinę snobem). Wasze kłopoty materialne doprowadziły go do granic wytrzymałości, a nagły zastrzyk optymizmu uderzył mu do głowy na zasadzie kontrastu: mam świetną pracę, wreszcie jestem kimś! Nie tłumaczy to jednak ani lekceważącego stosunku do Ciebie, ani aż tak bezsensownych, szowinistycznych przytyków. Zwłaszcza, że sukces jest na razie chwilowy i Staszek powinien się raczej teraz mocno koncentrować nad tym, żeby na przykład nie przegapić szansy na bardziej stabilne zatrudnienie.
Uważam, że warto starannie i uczciwie prześledzić w pamięci koleje Waszego związku, szczególną uwagę zwracając na to, jak byłaś przez Staszka traktowana – zarówno w tych dobrych, jak i złych momentach. Czy nigdy przedtem nie zdradzał cech, które teraz się tylko nasiliły? Nie wypominał Ci słabostek, nie bywał bezinteresownie złośliwy? Uważam, że namolnie powracające drobiazgi dla krytykującego w gruncie rzeczy drobiazgami wcale nie są – mogą kryć drugie dno, nawet wygasłe z tych czy innych względów uczucie…
Osobiście nikomu nie doradzam, by tkwił na siłę w związku pozbawionym satysfakcji – mam tu na myśli Was oboje. Ale sprawę należy postawić jasno, a nie wycofywać się tchórzliwie, nękać drugą stronę czy na odwrót – na siłę poszukiwać dla kogoś usprawiedliwienia. Jeśli nie pasujesz Staszkowi taka, jaka jesteś – nie warto, byście męczyli się razem. Ty w każdym razie musisz zadbać o to, by być akceptowaną. Generalnie, nie przepadam za ludźmi, którzy strofują i musztrują swoich partnerów, wypominają im nałogi, wyznaczają granice tego, co męskie, a co kobiece, etc.
Spróbuj otwartej rozmowy, powiedz mu, co Cię boli w jego zachowaniu i poproś o wyjaśnienie. Sama ocenisz, czy w odpowiedzi padają nadal niegrzeczne wykręty, czy też chłopakowi na Tobie zależy, a jedynie się kilka razy zagalopował, zaślepiony wizją siebie w roli menadżera Hiltona… Z dwojga złego lepsze to drugie, bo da się wyperswadować:-).
Powodzenia Ci życzę w tej rozmowie, i w dalszym ciągu też!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze