Gdy facet nie może, baba go wyręczy
KATARZYNA GAPSKA • dawno temuOd dłuższego czasu obserwuję w swoim bliższym i dalszym otoczeniu zjawisko, które mogłabym nazwać plagą tomiwisizmu męskiego. To podstępna przypadłość atakująca męski gatunek niezależnie od miejsca zamieszkania, wieku i wykształcenia. Pozostaje leczenie objawowe stosowane przez partnerki osobników dotkniętych tą przypadłością.
Lepiej byłoby napisać, gdzie facet nie chce, bo o chęci się tu w głównej mierze rozchodzi. Od dłuższego czasu obserwuję w swoim bliższym i dalszym otoczeniu zjawisko, które mogłabym nazwać plagą tomiwisizmu męskiego (w innej wersji plaga znana pod nazwą mamtowdupizmem). To podstępna przypadłość atakująca męski gatunek (wiem, wiem, jestem stronnicza) niezależnie od miejsca zamieszkania, wieku i wykształcenia. Trudno jest zlokalizować pierwotne źródło choroby, co niewątpliwie pomogłoby w jej zwalczaniu. Pozostaje leczenie objawowe stosowane przez partnerki osobników dotkniętych tą przypadłością.
Czym objawia się tomiwisizm męski? Jak sama nazwa wskazuje polega na postawie, w której komuś wszystko zwisa, ma wszystko gdzieś i olewa wszelkie starania. Osobnik dotknięty tą jednostką chorobową wyłącza samodzielność w działaniu, zdając się całkowicie na to, co przyniesie mu los, a w popularniejszej wersji na to, co zorganizuje partnerka. Tomiwisizm męski rozprzestrzenia się masowo zyskując dogodne warunki w domowych zaciszach. Przykładów mam całe roje.
Niedawno odwiedziła mnie Mariola. Uśmiechnięta wysiadła z dużego samochodu oklejonego logo psiej hodowli. Czyżbyś spełniła swoje marzenie? - zapytałam. Mariola 3 lata temu, jako matka z trojgiem dzieci żyła z zasiłku i z tego, co jej aktualny partner zdołał zarobić na zleceniach. A że zarabiał wciąż mało, bo wiecznie go ktoś oszukiwał, a to zły zleceniodawca, a to zły kuzyn, a to zła była żona, Mariola wzięła sprawy w swoje ręce. Kiedy tylko zarobiła trochę pieniędzy, kupiła pięknego rasowego psa i zaczęła jeździć z nim na wystawy. Pies zdobywał tytuły ona ze starych palet zbijała kojec dla szczeniaków i poszukiwała idealnego dla nich ojca. Dziś niańczy kolejny miot puszystych psiaków i sprzedaje je za granicę. Jak przekonałaś do tego Michała? – pytam. Gdybym miała czekać na jego decyzję, nic bym nie miała — odpowiedziała. Mariola na co dzień zajmuje się dziećmi, jedenastoma (aktualnie) szczeniakami oraz partnerem, który nie pracuje, bo przecież teraz nie musi. Jak widać zaradność kobiety wzmacnia objawy tumiwisizmu męskiego.
Mam kolegę, który żalił mi się ostatnio – Skończyłem trzydzieści pięć lat, a do pracy muszę jeździć tramwajem. Rozumiesz? Tramwajem, bo mnie nie stać na paliwo. Ten tramwaj był dla niego synonimem upadku. Przez wiele lat zarabianie pieniędzy było dla niego łatwe i szybkie. Wychodził z pracy o 15.00 pewien, że jak co miesiąc przyzwoita pensja wpłynie na konto. Teraz nadal wychodzi z pracy, ale z powodu kryzysu zarabia znacznie mniej pieniędzy. Na pytanie, czemu nie dorobi sobie po południu, obruszony mówi – Nie po to haruję tyle godzin, żeby jeszcze po południu pracować. Zgoda nie po to haruje. Tylko tak właściwie po co? Pieniędzy z tego nie ma, zadowolenia również. Gdybyś słyszała o jakimś fajnym stanowisku, najlepiej dyrektorskim, to daj mi znać – rzuca na odchodnym. Najlepiej ze służbowym autem i żeby nie trzeba było dużo pracować – dodaję za niego w myślach.
Mój kolega to przykład wielu osobników, dla których staranie się o cokolwiek stało się zbyt męczące. Ich frustracja ogranicza się do narzekania. Tak bardzo przyzwyczaili się do tego, co mają, że zatracili zdolność dostrzegania nowych możliwości.
W biurze mojego kolegi pracuje kilka kobiet na takim samym co on stanowisku. Każda z nich zarabia więcej. Dlaczego? Bo czas, który on poświęca na marudzenie (kilka razy dziennie mówi, że coś ma w d…) one wykorzystują na zdobywanie nowych zleceń. Kilka z nich zastanawia się nad własną działalnością gospodarczą. Na razie próbują rozkręcać coś po pracy. Oczywiście po 15.00, kiedy mogłyby tak jak mój kolega odpoczywać po harówce.
Inny mój znajomy postanowił poświęcić się sztuce. Całymi dniami czytał mądre książki. Grał na pianinie. Kontemplował nauki filozofów w ciszy i skupieniu. O istnieniu partnerki przypominał sobie w porze obiadowej i kiedy szedł do łóżka. Czasami pracował na zlecenie, ale specjalnie o nie się nie starał. Prawdziwy talent przecież czeka na odkrycie. W domu nie pomagał, bo od przyziemnych spraw są kobiety. Jego partnerka przepędziła go przyziemnie któregoś zwykłego dnia. Na szczęście szybko znalazł drugą. Dzięki temu może się upajać swoim artyzmem nie widząc, jak zżera go tomiwisizm.
Kiedy mój kilkuletni syn na pytanie, czemu nie założył skarpet, odpowiedział, że mu ich nie przygotowałam, stwierdziłam, że nawet najmłodsze osobniki bywają zarażone. Wypędziłam choróbsko u syna groźną miną i palcem wskazującym szufladę ze skarpetami. Znalazł i założył.
Muszę wzmocnić czujność, bo tumiwisizm męski atakuje osobniki zbyt często wyręczane przez kobiety. I tą mało optymistyczną konkluzją kończę ten stronniczy felieton.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze