Dziecko pod kloszem
CEGŁA • dawno temuOd roku jesteśmy rodzicami. Mam 25 lat, mój partner jest tzw. późnym ojcem (44). Z tego chyba względu życie z maluszkiem nie przebiega tak, jak to sobie wymarzyłam. Tata naszego syna za bardzo się nad nim trzęsie. Synek jest po prostu ze szkła:). Trzeba go trzymać w domu lub w wózeczku, nawet torby, nosidełka to groźne wynalazki. O pływaniu czy wyjazdach nie ma mowy – dziecko jest za małe i wszystko mu szkodzi. Co mogłoby podziałać, żeby on się bardziej wyluzował?
Droga Cegło!
Od roku jesteśmy rodzicami. Mam 25 lat, mój partner jest tzw. późnym ojcem (44). Z tego chyba względu życie z maluszkiem nie przebiega tak, jak to sobie wymarzyłam.
Odkąd pamiętam, planowałam wychować swoje dziecko w klimatach, w których sama byłam chowana. Niemal od urodzenia wszędzie je zabierać ze sobą – może z wyjątkiem zadymionej kawiarni:). Jeździć po Polsce, na koncerty, odwiedzać znajomych, chodzić na basen. Nie jest to wg mnie kwestia wieku, nie jestem już niewyżytą nastolatką – tylko podejścia.
Nie narzekam na swój związek, ale właśnie z tym jednym „ale”: tata naszego syna za bardzo się nad nim trzęsie, tak zresztą było od pierwszych tygodni naszej wiedzy o ciąży. Stosunek do sprawy ma przedpotopowy. Najpierw miałam leżeć, uważać na siebie, oszczędzać się, chociaż żadnych zagrożeń ani patologii nie było. Po porodzie podobnie. Obecnie synek jest po prostu ze szkła:). Trzeba go trzymać w domu lub w wózeczku, nawet torby, nosidełka to groźne wynalazki. O pływaniu czy wyjazdach nie ma mowy – dziecko jest za małe i wszystko mu szkodzi.
Może nie dochodzi do awantur, ale naprawdę mnie na tym tle „nosi”. A już poważniejsza scysja szykuje się a propos zwierzaka, z którego nigdy nie przyszłoby mi do głowy rezygnować. Muszę, po prostu muszę mieć w domu psa lub kota! Mamy warunki, nic nie stoi na przeszkodzie poza… wiadomo: zwierzak brudny, wszędzie łazi, zbiera zarazki, może zaszkodzić dziecku i tak dalej.
Może głupio to zabrzmi, ale znamy się 2 lata, wcześniej nie poznałam tej strony charakteru mojego „podobno przyszłego męża” i nachodzą mnie niewesołe myśli na temat ciągłej różnicy zdań przez resztę wspólnego życia… Co mogłoby podziałać, żeby on się bardziej wyluzował?
Karina
***
Droga Karino!
Dwa lata to nie tak znowu dużo. Wyliczyłam pobieżnie, że Wasz synek jest owocem 3-miesięcznej fascynacji:). I to fajna sprawa, że się znaleźliście w korcu maku, tylko pamiętaj, że tyle dokładnie czasu mieliście tylko we dwoje, na poznanie się nawzajem. Bardzo mało!
Na dłuższą metę opisana przez Ciebie nadopiekuńczość grozi problemami i konfliktami, można jednak niebezpieczeństwo zażegnać dyplomacją. Teraz pytanie: czy swojego partnera postrzegasz jako człowieka generalnie i w większości dziedzin pedantycznego, uporządkowanego, wręcz konserwatywnego, czy też dzieli Was jedynie podejście do kształtu opieki nad dzieckiem? To czyni kolosalną różnicę.
Jeśli jest „normalnym” facetem, z którym łączą Cię wspólne zainteresowania, to znaczy – ruchliwym i towarzyskim jak Ty, nie przykładającym wagi do drobiazgów, takim, który jedynie „zwariował” na punkcie synka i postanowił dla jego dobra (niepotrzebnie) przemodelować na parę lat swoje życie, to jest szansa, by go z tej swoistej „histerii” wyprowadzić. Musisz niestety być cierpliwa i na tak. Pomyśl sobie, że na początek lepsze to niż obojętność lub brak zdania.
Byłoby trudniej, gdyby okazał się człowiekiem generalnie zasadniczym, kostycznym w każdej sprawie. Mając tyle lat, ile ma, raczej się nie zmieni. I szkoda by było Twojego życia na próbowanie. Ale to czarny scenariusz, w którym, mam nadzieję, żadne z Was nie gra.
Przede wszystkim, angażuj go maksymalnie w zajmowanie się maluchem. Niech spróbuje na dotyk, słuch, węch, wzrok, smak wszelkich obowiązków, tych przyjemnych i tych mniej. Karmienie, kąpanie, przewijanie, chodzenie do lekarza, spacery, zabawa, kontakt. Totalne zanurzenie. Zakochany tata nie powinien się od takich rzeczy wymigiwać – oczywiście w granicach rozsądku i możliwości, wynikających np. z pracy zawodowej. W ten sposób sam się stopniowo przekona, że dziecko – ze swoim ciałem, reakcjami, potrzebami — jest po prostu mniejszym człowiekiem i tak powinno być traktowane. Gdy zobaczy, że ten mały człowiek nie rozpuści się na deszczu ani nie jest wcale taki kruchy jak sucha gałązka, i że można z nim mnóstwo rzeczy zrobić bez obawy o jego fizyczne bezpieczeństwo, stanie się bardziej podatny na Twoje sugestie, które jednak musisz dozować.
Po drugie, ponad i obok dziecka bądźcie jak najbardziej razem, rozmawiajcie o sobie. Dowiedz się jak najwięcej o tym, co ukształtowało Twojego narzeczonego – w jakim wyrastał domu, jakie ma dorosłe doświadczenia, czemu wcześniej nie założył rodziny. Czy powtarza model swojego dzieciństwa, czy też ma wiedzę „książkową” (z jakich książek?) lub działa intuicyjnie, na oślep, bez żadnej wiedzy. Uszanuj odmienne podejście człowieka, z którym postanowiłaś się spontanicznie związać, okaż dobrą wolę i wyrozumiałość (bez pobłażliwości, bo będziesz za chwilę matkować dwóm chłopcom, a chyba nie o to Ci idzie).
Docieranie się w związku to pewien mozół, wymagający rozłożenia na lata. Dotyczy to wszystkiego – począwszy od uzgodnienia rytmu i stylu życia, a skończywszy na rasie psa. Ustal sobie priorytety, bo nie dasz rady zaprogramować sielanki ze wszystkimi szczegółami i natychmiast. Choć rozumiem, że miło pomarzyć:).
Powodzenia Wam życzę!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze