Dowód miłości romantycznej
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuZapytałam pewną starszą kobietę o romantyczną miłość. Najpierw długo się śmiała, a potem powiedziała: "miłość to jest wtedy, jak twój stary wraca z pracy godzinę wcześniej i wstawia kartofle na obiad”. Dla Zosi dowodem miłości jest nocne wstawanie męża do dziecka, albo kiedy rano mówi: pośpij jeszcze, ja się zajmę małym. A dla was?
Zapytałam pewną starszą kobietę o romantyczną miłość. Najpierw długo się śmiała, a potem powiedziała, że „miłość to jest wtedy, jak twój stary wraca z pracy godzinę wcześniej i wstawia kartofle na obiad”.
Miłość romantyczną pamiętamy z lekcji polskiego: to wielkie uniesienie, potężny afekt, który co wrażliwszych potrafi nawet zabić; to przepełnione bólem westchnienia, zranione serca, spektakularne samobójstwa i ckliwe wiersze, pisane dla ukochanej przy blasku księżyca. Na kanwie miłości romantycznej, osławionej w utworach literackich epoki romantyzmu, powstał szereg mitów. Cieszące się w epoce wiktoriańskiej ogromną popularnością powieści dla panien owe mity rozpropagowały. W „The Lady’s Magazine” z 1773 roku czytamy: Trudno w całym królestwie o młodą damę, która nie pochłaniałaby zachłannie romansów i powieści, a te tylko psują smak.
W dziewiętnastym wieku rynek księgarski dosłownie zalała fala romansów. Nie trzeba być szczególnie spostrzegawczym, żeby zauważyć, że fala ta zalewa nas nieprzerwanie trzecie stulecie.
Istnieje teoria mówiąca, że miłość romantyczna jest ochłapem rzuconym kobietom przez mężczyzn i ma na celu zakamuflowanie istniejącego stanu rzeczy. Miłość romantyczna przysłania twardą rzeczywistość żeńskiego statusu i jarzmo zależności ekonomicznej, pisze Kate Millet w „Teorii polityki płciowej”. Zaczytane w romansach panie domu mają oderwać się od przygnębiającej rzeczywistości, szukając w fikcji literackiej tego, czego brakuje im w życiu. Mówiąc inaczej: miłość romantyczna ma być odpowiedzią na podporządkowany status kobiety.
Zdaje się, że wszystkie wierzymy (nawet jeśli nie chcemy się do tego przyznać), że jeśli ON kocha, to popełnia różne szaleństwa. Kupuje kwiaty (oczywiście bez okazji). Do łóżka przynosi szampana i truskawki, rzuca pod nogi róże… Pisze wiersze. Kupuje bilety na samolot do Paryża lub Wenecji. Gondola, czerwone róże, serenada, kolacja przy świecach, piękna bielizna, kosze owoców, łóżko z baldachimem. Każda z nas ma zapewne swój prywatny zbiorek romantycznych zachowań i gadżetów, dzięki którym ON może pokazać, jak wielkie jest jego uczucie.
— Ale po cholerę mi róże” - powiedziała Joanna, moja znajoma, zapytana o miłość romantyczną.
— Wróciłam ze szkolenia, a na stole czekał wielki schabowy, ziemniaki i surówka, wszystko zrobione własnoręcznie przez męża. Ten kotlet znaczył dla mnie więcej niż wszystkie róże świata. Od trzynastozgłoskowca wolę obiad. To samodzielnie przyrządzony przez ukochanego obiad jest wielkim dowodem miłości, a nie sonety i bukiety.
Zapytałam różne kobiety o inne dowody miłości romantycznej. Sylwia nie lubi otwierać hermetycznych opakowań z kawą, o czym wie jej mężczyzna, który zawsze otwiera je zawczasu, żeby Sylwia nie musiała tego robić. Za każdym razem, kiedy Sylwia robi sobie kawę, myśli o nim ciepło. Dla Zosi dowodem miłości jest nocne wstawanie męża do dziecka, albo kiedy rano mówi: pośpij jeszcze, ja się zajmę małym.
Z wypowiedzi moich rozmówczyń wynikało, że romantyczność w życiu codziennym dostrzegamy z czasem. W młodości spodziewamy się, że nasz ukochany zagra nam pod oknem serenadę, napisze odę do naszej urody i powiesi ją potem we wszystkich wagonach metra wydrukowaną w tysiącach kopii, albo że z miłości do nas zestrzeli na wesołym miasteczku wszystkie misie. Każdemu według potrzeb. Im jednak jesteśmy starsze, tym częściej zauważamy miłość w drobnych codziennych gestach, w kuchni, w sypialni, nawet w kotletach. Jakbyśmy z czasem zaczynały rozumieć, że miłość romantyczna, pełna uniesień i teatralnych gestów zaczerpniętych z dziewiętnastowiecznych powieści zdarza się na kartach owych powieści właśnie, w Harlequinach oraz w filmach holly- i bollywoodzkich, a nie w zwykłym, codziennym życiu.
A na koniec najbardziej romantyczny według Anny dowód miłości — kiedy Ania była chora i zwymiotowała, Marcin pocałował ją w usta. Ot, prawdziwy romantyk.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze