Byłam bita przez matkę
EWELINA KITLIŃSKA • dawno temuSiniaki, zadrapania i łzy mijają. Rany zadane psychice pozostają na długo. Razem z żalem, wiecznym lękiem i gniewem na rodziców za nieudane dzieciństwo. Wspomnienia z najmłodszych lat powinny być pełne radości, wywoływać uśmiech, a tymczasem często sprawiają ból większy od fizycznego.
Bicie dzieci to obecnie temat na czasie. Wiele przypadków stosowania przemocy wobec dzieci obija się szerokim echem w mediach i często ma swój finał w sądzie. Według statystyk Państwowego Zakładu Higieny co roku trafia do Polskich szpitali od 140 do 200 maltretowanych dzieci. Jednak nadal 50% Polaków uznaje, że mimo iż bicie dzieci za karę nie powinno być stosowane, to są sytuacje, kiedy jest to usprawiedliwione, a 80% bije swoje dzieci, z czego 25% pasem. Przemoc to nie tylko bicie, ale też znęcanie się psychiczne.
Terror wiedźmy
Basia (33 lata) należy do osób, które doświadczyły i jednego, i drugiego. Niechętnie przypomina sobie dzieciństwo. Większość wspomnień zdominowana jest przez awantury wszczynane przez jej matkę, wrzaski, krzyki, które ciągnęły się godzinami, mimo że nikt z pozostałych domowników nie dyskutował i bezwzględnie się jej podporządkowywał, byle tylko to wszystko się skończyło. W trakcie tych burd wiele razy obrywała ona sama, jej starsza siostra lub ojciec.
— W moim przekonaniu nie wychowywałam się w rodzinie patologicznej. Matka pielęgniarka, ojciec wysoki urzędnik państwowy, dobrze się nam powodziło. Zawsze obie z siostrą byłyśmy zadbane, dobrze się uczyłyśmy. Ojciec raz na jakiś czas nadużywał alkoholu, ale nigdy nie był agresywny. To matka była agresorem. Terroryzowała całą rodzinę. Zawsze znalazła powód do tego, żeby się na nas wydrzeć. Wiecznie jej coś nie pasowało. A to, że za mało jej pomagamy w domu, mimo że żadna z moich, albo koleżanek siostry nie pomagała w pracach domowych, tyle co my. A to, że zrobiłyśmy plamę na ubraniu, albo źle ułożyłyśmy na suszarce umyte po obiedzie naczynia. Ojcu obrywało się za to, że przychodził czasem – raz, dwa razy w miesiącu pijany do domu. Nie liczyło się wtedy dla niej, że śpimy i że wrzaski nas obudzą. Wyskakiwała z łóżka, jak tylko usłyszała, że wraca i zaczynała się awanturować, często też go biła.
Ileż nocy przepłakałam zwinięta w kłębek w łóżku pod kołdrą, zaciskając pięści na uszach. Łkałam bezgłośnie, bo jak ta wiedźma słyszała, że któraś z nas płacze, to ryczała nad nami: „No i co beczysz?! Co się znowu stało?!”. Czasem, po takich awanturach siadałyśmy razem z siostrą pod jej nieobecność, tuliłyśmy się do siebie i płakałyśmy. Cieszyłyśmy się, kiedy jej nie było w domu i zaczynałyśmy się denerwować, gdy tylko zbliżała się godzina, kiedy miała wrócić z pracy. Wstyd nam było przed sąsiadami, bo na pewno słyszeli wszystkie awantury. Ale dwadzieścia i więcej lat temu nikt nie przejmował się awanturami domowymi.
Pas za kaczeńce
Dzisiaj na awantury ludzie też dość niechętnie reagują, bo nie chcą się wtrącać do nie swoich spraw. Ale jest większa szansa na to, że ktoś zareaguje, gdy jest bite dziecko. Gdy Basia była mała, też nikt nie ingerował w to, jak rodzice wychowują swoje dzieci. Zwłaszcza w tak zwanych porządnych domach.
— Byłyśmy bite. Nawet ciężko mi sobie przypomnieć za co, ale to były poważniejsze rzeczy, w jej mniemaniu: spalony czajnik, albo dwója w szkole, albo jakieś drobne kłamstwo. Ojciec zawsze stawał w naszej obronie, ale nie zawsze był w domu, a i matka starała się nas bić wtedy, gdy go nie było, żeby jej plan wymierzenia kary się powiódł.
Pamiętam, że moja siostra, gdy miała siedem lat, bawiła się nad jeziorkiem, chciała dla mamy nazrywać kaczeńców. Pośliznęła się i wpadła do wody prawie do ramion. Była przerażona, bo nie mogła się wydostać z mułu. Kiedy inne dzieci pomogły się jej z trudem wydostać, była przemoczona i przerażona. Wróciła do domu, by tam napotkać ukojenie w matczynym ramionach, ale napotkała w nich pas. Parę dni później, gdy bawiła się na trawie z koleżankami, pytały się, co jej się stało w nogi, że są tak posiniaczone. Odpowiadała, że nic. Wstydziła się powiedzieć, że jest bita.
Też dobrze znam to uczucie wstydu i bezsilności. Kiedyś zostałam pobita gumowym kablem, kompletnie nie pamiętam za co. Na lekcji WF wszystkie dzieci obligatoryjnie musiały ćwiczyć w krótkich spodenkach. Było dla mnie największym problemem ukrycie śladów po kablu na nogach. Ale i tak nie dało się ich ukryć. Wszystkie dzieci je widziały i nauczycielka też. Wtedy byłam wdzięczna, że nikt nie zadaje pytań, dziś mam o to pretensję. Może gdyby wychowawczyni wówczas zareagowała, zaprosiła matkę na rozmowę, moje życie wyglądałoby ciut inaczej?
Pamiętam też scenę w przedszkolu, gdy przyszłam spłakana rano. Przedszkolanka się mnie pytała, czemu płaczę. Miałam cztery, czy pięć lat, więc wtedy nie wstydziłam się jeszcze mówić o tym, co mnie spotyka. Łkając wydukałam, że mama mnie zbiła. Przedszkolanka, głaszcząc mnie po głowie mówiła: „Oj na pewno mama niechcący cię uderzyła, nie płacz już.” Tylko, że mama niechcący uderzyła mnie tak z 10 razy i celowała idealnie we mnie.
Uczę się żyć z ludźmi
Przemoc wobec dzieci jest przestępstwem, zarówno fizyczna, jak i psychiczna. Jest to czyn, za który grozi kara pozbawienia wolności nawet do dziecięciu lat. Obecnie jest wiele organizacji przeciwdziałających znęcaniu się nad dziećmi, wiele instytucji, do których można zgłosić przypadek bicia dzieci. I tylko pozostaje kwestia uwrażliwienia społeczeństwa na bestialstwo dorosłych. Do takich działań należy kampania „Zobacz – Usłysz – Powiedz” realizowana przez Fundację Dzieci Niczyje, której celem jest uświadomienie Polakom odpowiedzialności za cierpienie dzieci na skutek braku działania. Jeśli się wie, lub podejrzewa, że jakieś dziecko jest bite, wystarczy poinformować odpowiednią instytucję, by sprawą zajęły się kompetentne osoby, które postarają się zapobiec dalszemu znęcaniu się nad słabszymi od dorosłych dziećmi.
Osoby, które doświadczyły w dzieciństwie bicia przez dorosłych będą miały większą skłonność do powielania tego zachowania w stosunku do swoich dzieci.
Psycholog Monika Winnicka wymienia:
— Przede wszystkim takie osoby będą miały trudności w nawiązywaniu i utrzymywaniu relacji międzyludzkich, przyjaźni oraz związków małżeńskich. Nie będzie im też łatwo w stosunkach zawodowych: takie osoby będąc pracownikami są roszczeniowi i konfliktowi, a jako szefowie są bezwzględnie wymagający i pozbawieni skrupułów. Bierze się to z poziomu narastającego lęku, jakiego doznawały osoby, wobec których stosowano przemoc. Reagują w otoczeniu agresją, bo to zachowanie, które świetnie znają.
Basia zauważa u siebie wszystkie z wymienionych skutków.
— Moje związki z mężczyznami rozpadały się po roku lub nawet wcześniej. Nie umiem nawiązywać znajomości i ich podtrzymywać. Wciąż uczę się okazywać innym ciepło. Dopiero gdy wyprowadziłam się z domu rodziców i pomieszkałam kilka lat sama, zauważyłam, że najlepszą metodą rozwiązywania problemów nie jest awanturowanie się, a spokojna i rzeczowa rozmowa. Wcześniej wszystkie sprawy załatwiałam wrzaskiem, który wywoływałam z byle powodu. Dzisiaj jestem spokojniejsza. Chodzę na terapię, żeby nauczyć się, jak dobrze żyć z ludźmi. Mam wielki żal do matki. Jakbym mogła się cofnąć do czasu dzieciństwa, to bym jej powiedziała: przestań mnie bić!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze