Zbyt krótka samotność
CEGŁA • dawno temuW czerwcu rzucił mnie chłopak SMS-em! Czasu postanowiłam nie marnować na szlochy. Przez wakacje nudziłam się i ciągnęłam równolegle kilka znajomości przez Internet. Koleżanki potępiały mnie, że traktuję ludzi przedmiotowo. Mnie się wydaje, że mam prawo szukać po swojemu, skoro nie lubię samotności. A jest rzeczywiście we mnie coś takiego, że nie umiem, nie chcę być sama, źle znoszę pustkę, ciszę, musi się coś dziać, bo inaczej wariuję.
Droga Cegło!
Przez wakacje nudziłam się i ciągnęłam równolegle kilka znajomości przez Internet. Koleżanki potępiały mnie, że traktuję ludzi przedmiotowo, i sadziły tym podobne "pseudopsychologiczne" szlagworty. Mnie się wydaje, że mam prawo, jak te pozostałe 60 tysięcy ludzi na portalu, szukać po swojemu, skoro nie lubię samotności. A jest rzeczywiście we mnie coś takiego, że nie umiem, nie chcę być sama, źle znoszę pustkę, ciszę, musi się coś dziać, bo inaczej wariuję. W czerwcu rzucił mnie chłopak SMS-em, znalazł sobie świeższe mięsko na spływie po Hańczy. Ja wyjechać nie mogłam, czasu postanowiłam więc nie marnować na szlochy.
Na początku byłam bardzo zniechęcona schematycznym podejściem facetów, bo czymże by innym? Kiedy dałam anons bez zdjęcia, miałam bardzo słabiutkie odpowiedzi i przede wszystkim mało. Potem dodałam zdjęcie – ładne, zrobione kilka dni po ufarbowaniu włosów na rudo, w koszulce na ramiączkach – i od razu ruszyła lawina, mimo że w samym anonsie nie zmieniłam ani słowa! Chciałoby się niestety powiedzieć, że tacy są faceci, nic na to nie poradzę, wybacz, Cegło, wiem, że masz na pewno inne zdanie.
W ten sposób zaplątałam się oczywiście z czasem w trójkąt. Po tygodniu mailowania przez prywatną skrzynkę wyłoniłam sobie drogą eliminacji wewnętrznych dwóch potencjalnych kandydatów, w każdym pociągało mnie co innego. Hubert jest typem eleganckiego garniaczka z klasą, wygadanego, wysportowanego, z ambicjami co do pracy i poziomu życia, jest przystojny w sposób serialowy, pisze inteligentnie, gładko, indywidualności w nim należałoby poszukać w rozmowie na żywo i tak sobie postanowiłam. Robert – skromniejszy, ale może to poza na przynętę, foty nie dał, interesuje się muzyką, dużo czyta jak ja, chodzi do kina, rozmyśla o życiu, oceniłam go jako romantycznego pesymistę z kompleksami, które być może okażą się uleczalne.
Sytuacja była taka, że Hubert bardzo szybko chciał się umówić w realu, a Robert robił uniki, tłumacząc się tym, że ja na pewno mam wysokie wymagania, to widać (?), a on by mnie rozczarował. Taka prowokacja działa niezawodnie, zwłaszcza kiedy dobrze ci się z kimś rozmawia. Postanowiłam Roberta nie naciskać, tylko dać mu czas, żeby sam dojrzał do spotkania. Tymczasem spotkałam się więc z Hubertem.
Spędziliśmy jeden dzień nad wodą (bez noclegu), żeby się lepiej poznać. On wynajął motorówkę, łaziliśmy po knajpkach z rybami, powoli odsłanialiśmy swoje sekrety. Było moim zdaniem bardzo fajnie – nie zakochałam się na zabój, ale… nadzieja się rozbudziła. Hubert z potencjalnego awansował na pewniaka – bałam się, że będzie na przykład snobem, zainteresowanym zarabianiem kasy, takim „materiałem na prezesa”, ale nie, jest fajny, wyluzowany, bardzo przejmuje się innymi ludźmi, no, jest ok. Obiecaliśmy sobie, czy raczej on obiecał wkrótce kontakt telefoniczny i kolejne spotkanie, miałam wrażenie, że ja jemu też się podobam, zresztą mniej lub bardziej wprost dawał to do zrozumienia.
Po weekendzie, jakby na zasadzie telepatycznego wyczucia, zaproponował mi randkę Robert. Spotkaliśmy się na rynku w knajpie z ogródkiem i muzyką. O takiej godzinie, gdy już się robi ciemno – jakby chciał się schronić w mroku. Robert może nie jest przystojny, ale odkryłam w nim od pierwszej chwili jakiś magnetyczny urok spokoju, skromności, nie wiem, jak to określić. Nie doszło do rozmowy na ten temat, sądzę jednak, że ważną rolę w jego życiu odgrywa religia, takie sprawy po prostu się czuje. Popełniłam chyba błąd – głupio to zabrzmi, ale polegający na całkowitej szczerości. Kiedy zasugerował w jakimś momencie po raz kolejny, że na pewno mam mnóstwo wielbicieli, powiedziałam mu, że tak, miałam sporo odpisów, i przyznałam się wprost do spotkania z Hubertem. Kiedy spytał, czy to ważne, powiedziałam szczerze, że jeszcze nie wiem. Przez resztę spotkania Robert był smutny, refleksyjny, jakby od razu opadły mu skrzydła i wycofał się rakiem. W nocy wysłał mi jeszcze SMS-a, że nie chce mi zawracać głowy, bo na pewno nie ma czym zaimponować takiej kobiecie jak ja, ani nie może konkurować z innymi. Prawdę mówiąc, nie przepadam za takim podejściem faceta, ale jednak — Robert ma w sobie coś, nie wiem jeszcze, co to jest, co pociąga mnie na równi z kontrastowymi cechami Huberta.
Przestałam zaglądać na portal i czekałam na rozwój sytuacji. Doszłam do wniosku, że mimo wszystko bardziej podoba mi się Hubert, znajomość z nim byłaby po prostu łatwiejsza, nie trzeba go wyciągać z dołka, tym bardziej, że sama jestem jeszcze nieźle poobijana. Niestety, Hubert dał mi po nosie! Najpierw nie dzwonił przez tydzień. Kiedy ja zadzwoniłam, powiedział (ach, jak ja cenię szczerość…:)), żebym się nie gniewała, ale chciałby jeszcze odbyć kilka spotkań z innymi osobami i czy mogę to zaakceptować, bo wolałby nikogo nie skrzywdzić ani nie popełnić błędu. W pierwszym momencie zrobiło mi się mdło od tej szlachetności, a zaraz potem zaczęłam rozumować dokładnie jak Robert! No tak, taki atrakcyjny facet jak Hubert na pewno dostał mnóstwo odpisów i ma w czym przebierać – dlaczego miałabym to być akurat ja, co we mnie jest takiego wyjątkowego?
Nie dzwoniłam do Roberta, nie chciałam go płoszyć. Napisałam tylko maila, jak się sprawy mają. Szczerze. Że zatęskniłam za jego spokojem i chcę się znów spotkać. I żeby nie uważał mnie za jakąś gwiazdę, bo nią nie jestem. Tylko zwykłą dziewczyną, szukającą na razie przyjaźni, a potem – kto wie.
Nie odpowiedział, podobnie jak Hubert. Nie wiem, kogo bardziej żałuję. Chyba jednak Roberta. Nie doceniłam go tak, jak na to zasługiwał. Na jego sygnał czekam częściej i częściej o nim myślę, ale widocznie roztrwoniłam obie szanse. Może dziewczyny miały rację i takie szukanie w ogóle jest bez sensu? Albo ja nie umiem tego rozegrać jak należy?
Foxy
***
Droga Foxy!
Na pewno już się zorientowałaś, że takie szukanie, pomimo Twego buntu, składa się z całej masy jak najbardziej schematycznych sytuacji, zagrań oraz tekstów — w fazie, gdy ludzie mniej lub bardziej ostrożnie „obwąchują się” nawzajem. Ponadto, od momentu wywieszenia anonsu na portalu towarzyskim zabawa zaczyna przypominać układanie domina. Tracisz kontrolę nad całością i trudno się cofnąć do początku – można najwyżej zacząć nową partię.
Pamiętaj: nikomu nie dzieje się krzywda, dopóki nie rozwiną się autentyczne emocje i więzi, nie ma więc powodu do wyrzutów sumienia. Internet to stosunkowo nowe, ale tylko narzędzie do znalezienia bratniej duszy – każdy ma prawo spróbować, choć nie wszystkie chwyty są dozwolone. Jak w każdej społeczności, środowisku, układzie czy grze.
Wytypowałaś sobie dwóch krańcowo różnych mężczyzn, co oznacza, że nie wiesz jeszcze sama, czego chcesz. Jak Hubert. Prawdopodobnie żaden z nich nie przypomina Twojego byłego, z którego się nie zdążyłaś przecież wyleczyć. Szukasz odmiany, która ma uśmierzyć Twój ból czy urazę, a nie jesteś gotowa na prawdziwy związek emocjonalny z drugim człowiekiem – z tego wynikły Twoje pierwsze porażki.
Szczerość jest zawsze w cenie i moim zdaniem w Waszym „trójkącie” spełniła ona rolę pozytywną. Nikt nikogo nie oszukał ani nie wpuścił w maliny, mamiąc czczymi obietnicami czy posuwając się za daleko. Obie znajomości zablokowały się na poziomie pierwszej randki, kiedy zawsze jest droga odwrotu i można ją wybrać, nie ponosząc istotnych konsekwencji. Miałaś nawet szczęście, bo nie zawsze odbywa się to na zasadach fair play.
Możesz posłuchać lub nie mojej rady: zanim powrócisz do gry, weź sobie na wstrzymanie. Nie badaj następnych kandydatów, bo zafundujesz sobie kolejny mętlik w głowie i w uczuciach. Jeśli upokorzyło Cię niezdecydowanie Huberta, daj sobie z nim spokój i poczekaj jeszcze chwilę na kolejne przemyślenia Roberta – może dojrzeje do następnego spotkania, może nie, ale skoncentruj się na tym, co intuicyjnie Cię pociąga, a co zdecydowanie odrzuca. A jeśli Twój smutek ma źródło bardziej w urażonej ambicji niż w poczuciu utraconej szansy na przeżycie czegoś wartościowego?
Ciszę w eterze wykorzystaj na zbadanie stanu własnej duszy, odkrycie, w jakim stadium teraz jesteś i czy na pewno nie jest za wcześnie na kolejną miłość. Wiem, że nie znosisz próżni. Spróbuj ją docenić jako Twojego sprzymierzeńca, zaprzyjaźnij się z nią na chwilę, skoncentruj się na sobie. To Ci pomoże dojść do punktu, w którym sama będziesz wybierać i decydować, zamiast przeżywać jako fiasko fakt, że ktoś nie wybrał Ciebie po jednym zaledwie spotkaniu.
Życzę Ci spotkania wielkiej miłości – w Internecie lub w realu.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze