Dwudziestoletnie rozwódki
ANNA PAŁASZ • dawno temuWesela są fajne. Wesele to co najmniej jeden powód, dla którego warto wziąć ślub. Być może młodzi ludzie biorący ślub w wieku 18-20 lat mają powodów znacznie więcej, i równie wiele powodów by rozwieść się niedługo po ceremonii. Tak naprawdę niewiele małżeństw zawartych przez bardzo młodych ludzi trwa dłużej niż planowanie hucznego wesela.
Kasia poznała Łukasza w liceum. Wielka miłość, jak większość w tym okresie. Byli nierozłączni, Kasia świata poza Łukaszem nie widziała. Po maturze podjęli decyzję – bierzemy ślub! Ich entuzjazmu nie podzielali rodzice, ale jak w takich przypadkach bywa – młodzi wiedzieli swoje. Planowali z zapałem, odliczali dni, rozsyłali zaproszenia. Było piękne wesele, byli goście i biała suknia z welonem. Kiedy opadły emocje związane z całą uroczystością, entuzjazm zszedł z nich niczym powietrze z baloników. Nagle okazało się, że codzienność nie jest tak kolorowa, jak im się wydawało. Cóż, młodzi wesele zaplanowali, ale nie byli w stanie zaplanować tego, co będzie potem.
— Zamieszkaliśmy z rodzicami Łukasza, zamiast iść na studia, szukaliśmy pracy. Bezskutecznie. Łukasz wyjechał do pracy do Anglii kilka miesięcy po ślubie. Nie mieliśmy wyboru, nie chcieliśmy żyć u rodziców na garnuszku. Miałam do niego dołączyć, ale rodzice przekonali mnie, że powinnam iść na studia. Twierdzili, że jeden błąd popełniłam, to drugi mogę sobie darować. I znowu nie posłuchałam, nie chciałam studiować, chciałam być z mężem.
Kiedy pakowałam mrożonki do kartonów, zrozumiałam, że ten ślub w naszym wieku był absurdem. Wszyscy dookoła bawili się, poznawali nowych ludzi, a ja utknęłam w obcym kraju pakując mrożonki. Przerosło mnie to.
Potem wszystko się posypało – Łukasz po pracy pił, z czasem pił też zamiast pracować, kłóciliśmy się, ja tęskniłam za krajem, on ani myślał wracać. Rozwiedliśmy się w niecałe dwa lata po ślubie. Wstyd mi, że jestem rozwódką, że popełniłam taki błąd, że nalegałam na to wesele. Teraz czasu nie cofnę. Wróciłam do kraju, zaczęłam studia, może jeszcze jest dla mnie jakaś nadzieja.
Najpierw ślub, potem matura
Magda miała 15 lat, kiedy poznała Adama. Dwa lata później zaszła w ciążę. Dwa miesiące przed maturą wzięli ślub. Chcieli być normalną rodziną, jakkolwiek to brzmi, trochę się wstydzili życia na kocią łapę, myśleli, że zamieszkają razem w akademiku i jakoś to będzie. Jakoś to będzie – te słowa Magda powtarzała jak zaklęcie, ale nie pomogło. Dzisiaj Magda ma 24 lata, od trzech jest rozwódką, samotnie wychowuje synka. Jakoś sobie radzi, bo musi. Rachunek za błędy wysoki do zapłacenia zwłaszcza, że Adam się ulotnił. Nie on pierwszy znalazł sobie „idealne” wyjście z sytuacji. Najpierw wyszła za Adama, teraz wychodzi z siebie na myśl, że mogła tego uniknąć.
— Wtedy wydawało mi się, że to super opcja, że wyjdę za niego, będziemy rodziną, będzie suknia i wesele jak z filmu. Myślałam, że damy sobie radę, nie my pierwsi zaliczyliśmy falstart. Byłam pełna optymizmu, co mogło pójść nie tak?
Byłam głupia. Na początku było fajnie, chociaż musiałam darować sobie studia. Mieszkaliśmy razem, Adam studiował, ja zajmowałam się Jasiem. Niestety, Adam szybko zachłysnął się studenckim życiem. Wracał do pokoju wstawiony, awanturował się. Dowiadywałam się co chwilę, że zaliczył jakąś pannę, nie wiem, ile było w tym prawdy, ciągle płakałam.
Wytrzymałam pół roku. Od 21 roku życia jestem rozwódką. To smutne. Jaś nie ma ojca, Adam kompletnie się na nas wypiął, poznał kogoś innego. Nie chce pamiętać, że ma syna, że miał żonę. Jeszcze bardziej boli myśl, że ja go naprawdę kochałam, a on tylko bawił się w dom. Nie wiem nawet, gdzie on teraz mieszka, jestem zdana na pomoc rodziców, przyjaciół. Musiałam podkulić ogon, moje życie to wieczne proszenie o wsparcie, walka o każdy grosz.
Chciałabym przestać się martwić, przestać myśleć „co by było gdyby”, pogodzić się z losem i poznać kogoś, kto pokocha nas oboje, mnie i Jaśka. Zasługuję na to, jestem cierpliwa i wiem, że pewnego dnia los się odwróci, jakoś to będzie.
Z kościoła do sądu
Urszula jest załamana. Jej córka ma dopiero 21 lat, a już jest rozwódką. Ula próbowała z córką rozmawiać, groziła, prosiła, na nic. Nie żeby nie lubiła Mateusza, ale co innego lubić chłopaka córki, a co innego zaakceptować fakt, że zyska on status męża. Ula czuła, że skończy się na wielkiej rozpaczy, nie trzeba być wróżką, żeby to przewidzieć. Chociaż tak naprawdę robiła, co mogła, nadal ma do siebie żal, że nie zatrzymała córki, nie przekonała jej, nie uchroniła.
— Sama popełniłam kiedyś ten błąd, wyszłam za mąż mając nieco ponad 20 lat, rozwiodłam się 3 lata później, zostałam sama z dzieckiem. Myślałam, że Aśka będzie mądrzejsza, ale on ją omotał. Byli parą chyba ze trzy lata, na pierwszym roku studiów był ślub. Mówiłam im, poczekajcie, dajcie spokój, ale oni brnęli w to, bezwzględnie. Czy ja mogłam coś więcej zrobić? Córka była naiwna, zakochana, nie myślała, co będzie dalej. Minęło kilka miesięcy i już się rozstali, załamana jestem. Po co im to było? Nie mają studiów, pieniędzy ani mieszkania, po co ten ślub był, to nie wiem. Aśka mówi, że chciała z nim być na zawsze, jak potłuczona nastolatka. Teraz ma rozwód i z ręką w nocniku się obudziła. Nie mam nerwów na nich, żeby to chociaż ślub cywilny był, ale kościelny, już nigdy kościelnego nie weźmie, bo jak? Płacze teraz, że żałuje. I co to daje? Może powinnam się uprzeć, na siłę zatrzymać. Dzisiaj by mi dziękowała.
Renata dla odmiany nigdy nie myślała o ślubie, sądziła, że ma czas. Czas to jednak pojęcie względne. Poznała Tomka, dla którego kwestia ślubu była dość istotna, a jeszcze bardziej – dla jego rodziców. Rodzina wierząca, konserwatywna i żyjąca w przekonaniu, że ślub musi być. Tak więc kiedy Tomek zaczął spotykać się z Renatą, zaczęły się moralizatorskie pogadanki na temat życia w grzechu. Młodzi nie mogli razem telewizji spokojnie oglądać, a co dopiero mówić o wieczornej randce. W końcu Tomek się oświadczył, trochę z miłości, trochę dla świętego spokoju. Po roku wzięli ślub i mogli cieszyć się różnymi przywilejami zarezerwowanymi dla małżeństw, typu wspólne wakacje czy noc w tym samym pomieszczeniu. Żyli jak każda para, ukrywali fakt, że są po ślubie, głupio im było obwieszczać znajomym, że mają 20 lat i są mężem i żoną.
— Zrobiliśmy to, żeby móc być razem. Moi rodzice próbowali przekonać rodziców Tomka, że możemy być razem bez ślubu, ale dla nich to brzmiało jak pogaństwo. Teoretycznie to było dobre rozwiązanie. Niestety, po dwóch latach doszliśmy do wniosku, że nie kochamy się aż tak, żeby to ciągnąć dalej. Był ślub, a teraz jest rozwód. Normalnie po prostu byśmy ze sobą zerwali, no ale niestety, nie obyło się bez komplikacji. Nie chwalę się ludziom, że jestem rozwódką, to brzmi co najmniej dziwnie z ust dziewczyny w moim wieku.
Panna (zbyt) młoda
Daria spotkała Pawła na kursie prawa jazdy. Ona miała 18 lat, on – 29. Zaczęli się spotykać, zakochali się w sobie i szybko zdecydowali, że chcą być razem „do końca życia”. Paweł oświadczył się Darii po ośmiu miesiącach, co niemal doprowadziło jej rodziców do zawału. Ich ukochana jedynaczka miała stanąć przed ołtarzem, nie mając nawet matury, w dodatku z dużo starszym facetem. Nie brzmiało obiecująco, ale nie zdołali odwlec nieszczęścia, a tym bardziej mu zapobiec. Młodzi dopięli swego, zamieszkali razem i przez moment wydawało się, że to może się udać.
— Byłam nim zauroczona, zafascynowana. Przeszło mi po kilku tygodniach, kiedy zrozumiałam, czym dla niego jest małżeństwo. Dla niego oczywiste było, że nie pójdę na studia, co najwyżej na zaoczne, i że będę gotowała, prała, itd. A najlepiej rodziła przy tym dzieci. Kłóciliśmy się codziennie, w końcu wyrzucił mnie z mieszkania. Poczułam się jak totalne zero. Zdradzał mnie, poniżał. Najgorsze, że miałam na palcu obrączkę i właśnie zdałam sobie sprawę, że przegrałam życie. Mam maturę, i to tyle na ten temat. Chcę iść na studia, ale najpierw muszę dostać rozwód.
Oddałabym wszystko, żeby cofnąć czas i uciec sprzed ołtarza. Byłam taką idiotką, gdybym poczekała, poznała go lepiej, mogłam posłuchać rodziców. Mogłam zrobić wszystko, tylko nie wychodzić za niego za mąż. Chciałabym przestrzec wszystkie młode dziewczyny, żeby nie wychodziły za mąż zbyt prędko, są w życiu rzeczy, z którymi nie warto się spieszyć.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze