Pojednanie na siłę ma sens?
CEGŁA • dawno temuNiestety nie posiadam tzw. tradycji. Moi rodzice są z przeciwnych stron Polski. Przyjezdni do Warszawy. Tato był-jest alkoholikiem. Mamie zajęło siedemnaście lat, by się z nim pożegnać. Szczegółów nie zdradzam i nikomu nie polecam. Jestem jedynaczką. To prawdopodobnie wytłumaczenie moich pretensji do świata. Boże Narodzenie mnie męczy, a w tym roku szczególnie. Najgorsze, że czuję się winna. Czego? Nie wiem!
Droga Cegło!
Hejho, hejho! Znowu święta – się zbliżają… To taki żarcik bez rymu, oczywiście. Ze świętości nie drwimy, bo niby jakim PRAWEM? Ale mnie Boże Narodzenie męczy, a w tym roku szczególnie. Najgorsze, że czuję się winna. Czego? Nie wiem!
Niestety nie posiadam tzw. tradycji. Moi rodzice są z przeciwnych stron Polski. Przyjezdni do Warszawy, tu się zeszli. Niekoniecznie fartownie. Od razu walnę prawdę: tato był-jest alkoholikiem. Mamie zajęło siedemnaście lat, by się z nim pożegnać. Szczegółów nie zdradzam i nikomu nie polecam. Jestem jedynaczką. To prawdopodobnie wytłumaczenie moich dalszych pretensji do świata.
Świąt jako takich, z kilkunastoma potrawami, u nas nigdy nie było – za mała rodzina, za mało będąca rodziną. Jednak tęskniłam, nie wiem sama za czym, może za wizją słyszaną od koleżanek, znajomych? Jestem na swoim od dwudziestego roku życia. Pracuję, uczę się. Powiedziałam tacie: goodbye! Zrozumiał, mama też. Jest wybaczenie. Nie ma potrzeby udawania, że jest fajnie, skoro nie jest. Moja trzyosobowa rodzina rozpierzchła się, przestała istnieć.
Mam miłość. Chłopaka, Grzesia, za którego skoczyłabym w ogień, a on za mną – tak myślę. Ale on jest głęboko zakorzeniony. Pochodzi z Warszawy z dziada pradziada, mam z tego powodu kompleksy, mimo że to, czyli kompleksy, to nie jest jego robota ani jego wina. No i teraz mamy problem. Poprzednio święta wydawały się udane, tak się zapowiadały. Z jego rodziną, która, nie powiem złego słowa, przyjmowała mnie od początku jak księżniczkę, którą nie jestem. Na nieszczęście powstał zgrzyt. Przez moje przewrażliwienie.
Akurat zmieniałam pracę, a w zasadzie straciłam pracę. Grzegorz znał zaplecze. Niszczyła mnie bezlitośnie koleżanka pół-szefowa. Skarżyła się do góry, aż do skutku. Powstały przepychanki słowne. Przegrałam. Grześ znał sytuację dzień po dniu, doradzał mi cudownie, wspierał. Miał riposty, jakie mi by nigdy nie przyszły do głowy. Trudno, pracę straciłam, oddałam swoją sprawę walkowerem, bez należytej wprawy w walce – może teraz byłabym mądrzejsza. Dość powiedzieć, że jednak moje problemy wydawały mi się sprawą tylko między nami, a niesłusznie. On opowiedział o wszystkim swojej mamie, co w sumie z perspektywy czasu aż tak mnie nie dziwi, kiedy ludzie w rodzinie są ze sobą naprawdę blisko. To tylko mnie boli. Niestety, zaowocowało na poprzedniej Wigilii. Kiedy poszłam do kuchni pomóc w zmywaniu i naprawdę czułam się jak pełnoprawny członek rodziny, usłyszałam nagle koszmarny tekst, jak z moich najgorszych lat wojny psychicznej z rodzicami. — Asiu, masz czasem taki nieprzyjemny ton głosu, kiedy się ciebie pyta o twoje nawet najbłahsze sprawy. Może to jest powodem twoich niepowodzeń w pracy? Może koleżanka tym się zraziła?.
Był to dla mnie szok, Cegło. Chociaż wiem, że jestem skryta, nieskora do zwierzeń. Ale nie niemiła. Czemu Grześ opowiedział rodzicom o moich problemach bez uzgodnienia ze mną, czemu zrobił to tak, że się do mnie nastawili źle i wzięli stronę moich wrogów w pracy, wykazali dla nich więcej zrozumienia niż dla mnie? Nie powiedziałam niczego takiego przy wigilijnym stole, co by to uzasadniało, bardzo się staram być statystyczną kobietą, która rozumie wartość tradycji i w niczym nie zagrozi jej kultywowaniu w przyszłym życiu ich syna.
W te święta mam zgryz. Nie byłam u rodziców Grześka od roku. Uważam, że jego mama była niedelikatna i powinna mnie przeprosić, czego nigdy nie zrobiła. Ale też nie chcę psuć mu radości bycia z rodziną. Tylko chciałabym wiedzieć, jakie kolejne drobiazgi mają mi do zarzucenia, czy będziemy to roztrząsać przy stole? Nie wiem, co im powiedział. Mam pracę, radzę sobie, nauczyłam się w efekcie tyle, żeby się nie zwierzać z każdego głupstwa, bo rezultaty potem są, jakie są. Czy uważasz, że mam iść na tę wigilię, czy też lepiej byłoby zaznaczyć fakt, że czuję się zraniona od roku? Mam możliwość wyjazdu z pracy na narty bez osób towarzyszących, zastanawiam się, czy nie zaznaczyć w ten sposób swojego stanowiska.
Może brzmi to wszystko idiotycznie, ale przez tyle lat byłam pomiatana przez najbliższych i wreszcie chciałabym to jakoś odeprzeć. Pewnie moje pomysły są nieudolne, niestety, wynikają z emocji. Na nikim nie chcę się mścić. Ale kolejnego pouczania przy wigilii nie zniosę. Nawet jeżeli zranię Grzegorza przez jego powiązania rodzinne, a on jest dla mnie całym światem.
Aśka
***
Droga Asiu!
Święta Bożego Narodzenia są w Polsce okresem ciężkiej próby dla wielu ludzi – a to z powodu wiary, a to tradycji, a to jej braku… Dodajmy do tego szczyptę realizmu: człowiek statystyczny to niekoniecznie człowiek prawdziwy, ten z krwi i kości. Gwiazdka jest magicznym czasem dla osób wierzących, ale nie tylko dla nich – także dla romantyków, metafizyków, ekologów, leniuchów, Emo. Dla wielu jest też przekleństwem. Ponieważ pouczono ich, że mają świętować, ale nie uwzględniono ich uwarunkowań, indywidualności, traum. Tego, że są osamotnieni, pozbawieni nadziei. Że niełatwo narzucić im „sens”, ot tak.
W Twojej opowieści są te wszystkie problemy, dylematy. Święta, przez społeczny i kulturowy przymus, kojarzą Ci się z chrześcijańskim wybaczaniem, a nie potrafisz się na nie zdobyć. Kierujesz się ludzkim prawem do poczucia krzywdy — i zarazem sama czujesz się winna, bo nie przystajesz do pewnego wizerunku. To może tyle w kwestii ideologicznej. Zakładam, że nie o tym mamy rozmawiać.
Święta są ważne dla Twojego ukochanego chłopaka, który ma rodzinę i ona jest ważna dla Niego. Według mnie nie powinnaś mieć do Niego szczególnych pretensji o to, że rok temu opowiedział mamie o Twoich problemach w pracy, ale oczywiście jest to kwestia do przegadania między Wami – co jest tabu dla każdego z Was. Gdyby to było od samego początku jasne — przy Twoich obciążeniach z przeszłości – zapewne nigdy by nie doszło do takiej „zdrady” z Jego strony. Nie postawiłaś granicy zbyt stanowczo – nie deliberuj nad tym, trudno, stało się. Może rok temu nie wiedziałaś tak dokładnie, jak teraz, co Cię rani.
Nie widzę złej woli ani z Jego strony, ani ze strony mamy. Była to prawdopodobnie okolicznościowa uwaga, mająca przywołać Cię do pionu – odebrałaś ją przesadnie, ponieważ, jak sama mówisz, jesteś przewrażliwiona. Pomyśl: masz dobry związek. On trwa, pomimo konfliktu z mamą Grześka i pomimo Twoich kompleksów, a jest ich co nie miara! Warszawa. Tradycje. Rodzina. Twój tata… Asiu, nie marnuj tego. Pomiędzy Twoim wykorzenieniem i Jego zakorzenieniem nie ma przepaści, którą nieświadomie budujesz. Zaufaj swojemu chłopakowi i nie rób mu prezentu w postaci ucieczki. Od roku czekasz na przeprosiny Jego mamy? A czy On o tym wie? Sorry, obawiam się, że budujesz monstrum.
Nie wiem, jaki masz kontakt z własnymi rodzicami, ale ja, zamiast wyjazdu na narty (czyli uniku wobec problemu), rozważyłabym najpierw filozoficzne pojednanie z… własną rodziną. Mentalne. Nie musisz z Nimi rozmawiać, skoro nie jesteś w stanie. Oni w każdym razie Ci wybaczyli odejście, chociaż… kto wie, czy nie byłaś Im potrzebna? A jeśli wydarzyły się rzeczy drastyczne – doradzam, w bliskiej przyszłości, terapię. Jeśli natomiast są to sprawy do załatwienia na poziomie rozmowy z samą sobą… Cóż… przestań myśleć świątecznie! Pożegnaj się ze swoją przeszłością bez pretekstu. Jesteś dorosłą kobietą, która musi zacząć żyć i myśleć samodzielnie. Przed Tobą cały świat, niewykluczone, że z Grzegorzem i Jego rodzinną świtą…
Powiem Ci coś z tzw. doświadczenia: jestem przeciwna celebrowaniu na siłę, ale czasami najgorszą wigilię świata łatwiej znieść, niż jej brak.
Pozdrawiam Cię z całego serca!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze