Życie na supełek
CEGŁA • dawno temuMój chłopak jest gadżeciarzem i romantykiem. Ma problemy z utrzymaniem pracy, a gdy przypadkiem akurat ją jakimś cudem zatrzyma na dłużej, to - uciekają mu pieniążki. U nas regułą się stało, że w połowie miesiąca jesteśmy bez grosza i zaczynamy dookoła pożyczać. Bawiło mnie dotąd wspólne wariackie życie „na supełek”, ale grubsze długi mnie przerażają. Jak mogę Go zreformować?
Kochana Cegło!
Mój chłopak „Milan” cierpi na „chorobę antykryzysową”. Tak to żartem nazywam, a naprawdę to śmiać mi się z tego nie chce. „Milo” ma problemy z utrzymaniem pracy, a gdy przypadkiem akurat ją jakimś cudem zatrzyma na dłużej, to — uciekają mu pieniążki. U nas regułą się stało, że w połowie miesiąca jesteśmy bez grosza i zaczynamy dookoła pożyczać. Niewielkie co prawda kwoty i nasi znajomi czy panie ze sklepu, zamiast się złościć, traktują nas z przymrużeniem oka. Mamy to szczęście w nieszczęściu, że nie pijemy, nie palimy, jak się zadłużamy, to na chleb, masło, parówki. W zeszłym miesiącu „mój bohater” poszedł do kiosku i wziął dla mnie na kredyt tampony:) i środki przeciwbólowe – ja leżałam na łóżku z termoforem i jęczałam nad sobą i naszym losem, a głównie jego głupotą.
„Milo” jest gadżeciarzem i do tego romantykiem nieadekwatnym do rzeczywistości. Kiedy go skrzyczałam, że sprzedał na allegro swój nowiutki telefon za 200 zł i zaraz kupił sobie inny, jeszcze lepszy, nowszy, za 350, bo mu się tak strasznie spodobał, to on po następnej wypłacie kupił mi za dniówkę czy tygodniówkę 21 białych róż (moje urodziny będą dopiero w lutym) i znów zostaliśmy z trzema pasztecikami po 99 groszy w lodówce. Nie wierzę, aby tylko z powodu tych róż jakaś dziewczyna NAPRAWDĘ chciała być na moim miejscu… Uwierzcie mi, to nie jest zabawne.
W zeszłym roku od zimy „razem” oszczędzaliśmy na wakacje. To znaczy, ja odkładam co miesiąc jakąś sumę, a „Milan” nie wiem bliżej, co robił, ale wyjechaliśmy do Egiptu za 2 i pół tysiąca, plus kieszonkowe szaleństwa… Jesienią znalazłam nie schowane, zostawione przy komputerze ot tak, z bałaganiarstwa, dokumenty kredytowe – „Milo” wziął z banku promocyjną pożyczkę 1500 zł, z harmonogramem ponad 100 zł rata miesięczna, za co oboje moglibyśmy od biedy wyżyć przez tydzień! Zapytałam – mówi z tym swoim uśmiechem młodego tygryska, że nie chciał, aby nam czegoś zabrakło na pierwszych wspólnych wakacjach, słodziak, nie?
Od słowa do słowa, rozmowa zrobiła się jednak bardziej na poważnie no i poczułam mróz koło uszu. Przykładowo, „Milo” od 5 miesięcy nie spłaca Internetu bezprzewodowego, jest już winien z odsetkami ponad 500 zł! Ma też drobne długi u znajomych, o których nie wiedziałam, a dotychczas było zawsze tak, że wszystkie pożyczki zaciągaliśmy razem i informowaliśmy się nawzajem, notowaliśmy w kajeciku, komu co jesteśmy winni i co najpierw, a co potem trzeba oddać…
Nie jestem tak bardzo na niego zła, kocham go, ale nie chcę przygotowywać się do egzaminów przy lampie naftowej. Mieszkamy w 14-metrowym pokoiku, już trzeba go ogrzewać farelką, która żre prąd, a „Milan” wymyślił sobie, że chce teraz kupować… plazmę, żebyśmy mieli wesoło na święta… Owszem, mówi tak, bo w tym momencie ma nawet fajną pracę i nie chcę psuć mu radości, tylko wiem z doświadczenia, czym to się może skończyć. Jak i każda praca. Nawet bawiło mnie dotąd takie wspólne wariackie życie „na supełek”, ale takie grubsze długi to już raczej mnie przerażają…
Przykładowo, zamiast kupować telewizor, na który mnie nie stać, ja wolałabym przygarnąć kota albo psa. Czekam z tym jednak, wiedząc, jaka to odpowiedzialność, w tym finansowa – jedzenie, leczenie…
Tylko jak mam najpierw zreformować to moje beztroskie Kochanie?
Dobrochna
***
Kochana Dobrochno!
Póki jesteście młodzi i odpowiadacie jedynie za siebie, a nie na przykład za dzieci czy starzejących się rodziców, warto parę rzeczy uporządkować, poczynając od głowy.
Rozrzutność dotyka zarówno biednych, jak bogatych, i w obu wypadkach grozi bankructwem. Wasze możliwości finansowe na początku życiowej drogi, dopóki studiujecie i pracujecie, są ograniczone i to trzeba wpisać do kajecika wielkimi literami. Ale od Was też zależy, czy tak będzie zawsze. Jeśli teraz nauczycie się umiaru, macie szansę w przyszłości mądrze gospodarować większymi pieniędzmi i naprawdę czerpać z tego satysfakcję, dłużej niż przez chwilę. Nie namawiam Was do bycia statystycznymi ciułaczami, ale do wypracowania sobie wolności i niezależności od innych. To jest poczucie warte kilku wyrzeczeń i szczypty samodyscypliny. Bezcenny kapitał na przyszłość.
Życie na drobny kredyt, jechanie na pożyczkach – to swoisty styl bycia, normalny w młodym wieku, alternatywny, nawet urokliwy. Z biegiem czasu jednak staje się uciążliwy i nieakceptowany dla wszystkich zainteresowanych – nie dlatego, że tak „nie wypada”, tylko dlatego, że potrzeby rosną, a wraz z nimi — zobowiązania. Także te nie oddane. I robi się tzw. kwas, z którego bardzo trudno wyjść z twarzą.
Twój Milan mógłby rozważyć wizytę u psychologa. Warto ustalić, czy Jego nieodpowiedzialny stosunek do wydatków wynika np. z niedostatków w rodzinnym domu, czy wręcz przeciwnie – z pewnego rozpieszczenia. Przy tej okazji można by także poruszyć problem częstych zmian pracy – powodów tego może być multum: natura typu „słomiany zapał”, kłopoty w relacjach z ludźmi, nadmierne marzycielstwo czy nawet zwykłe lenistwo… Są jednak sposoby, by Go nieco zmotywować i zdyscyplinować. Twoja pomoc polegałaby niestety na pewnym rodzaju negacji, niezgody na to, co się dzieje. Masz inną konstrukcję psychiczną i musisz uzewnętrznić przed Nim fakt, że takie bytowanie nie daje Ci poczucia bezpieczeństwa. Być może dotychczas nie stawiałaś sprawy dostatecznie jasno i Milan nie jest do końca świadomy faktu, że nie bawi Cię ta sytuacja tak jak Jego? Zakochany romantyk powinien to uwzględnić w swoich planach.
Drugi krok to metoda słoików, podpatrzona w zagranicznym programie, gdzie wyciągają ludzi z pułapek kredytowych… Liczycie, ile macie do dyspozycji miesięcznie. Wrzucacie kwoty do słoików: długi bankowe, długi prywatne, rachunki, komunikacja. Zostają 2 słoiki: na jedzenie i na przyjemności. Nie macie co do nich wrzucić? Jasna sprawa: szukanie innej pracy i jednocześnie negocjacje z wierzycielami. Najważniejsze, do czego nie wolno dopuścić, to by długi z miesiąca na miesiąc rosły. Muszą przynajmniej zatrzymać się na stałym poziomie. To początek drogi ku wyzwoleniu.
Nie ma żadnej plazmy ani psa! Białe róże trzeba zasuszyć – niech czekają na lepsze czasy.
Trzymam kciuki za Wasze słoiki…
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze