Min nie ma
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuUstalmy jedno: nikt nie prześcignie kobiet w zazdrości o przeszłość. Nawet gdy – tak jak w Twoim przypadku – można ją uznać za zamkniętą. Doskonale rozumiem, co czujesz, jak bardzo jesteś zazdrosna (nazywając rzecz po imieniu, choć imienia tego bardzo nie lubimy), gdy widzisz narzeczonego z byłą - bądź co bądź - miłością.
Droga Margolu!
Opisana w artykule „Zakochałam się w bracie” sytuacja boleśnie przypomniała mi o tym, co zdarzyło się (a może nadal zdarza?) między moim narzeczonym a jego kuzynką (córka brata ojca). Ciężko o tym pisać, ciężko myśleć, a jeszcze ciężej mówić. Najlepiej, jeśli zacznę od początku.
Mam 25 lat. Poznałam mojego obecnego narzeczonego w pracy — dokładny, łagodny, trochę służbista, starszy ode mnie o 9 lat, zaimponował mi. Po pewnym czasie powiedziałam mu, co do niego czuję, że chciałabym, byśmy spróbowali być razem. I tu spotkała mnie niespodzianka. Okazało się, że jest teraz z kobietą, która mieszka gdzieś daleko, a którą zna od bardzo dawna. Jeździł do niej dwa razy w miesiącu. Nikt nie wiedział o tym, on nigdy nie opowiadał o sobie zbyt dużo w pracy — typ introwertyczny.
Tym samym powiedział mi „nie”; dla mnie osoba zajęta stanowi teren nienaruszalny. Wycofałam się i powiedziałam, że nie wiedziałam, przepraszam, nie ma sprawy. W pracy złożyłam wymówienie, które i tak miałam w planie.
Odezwał się do mnie niedługo potem, mówiąc, że chciałby się spotkać i wyjaśnić kilka spraw. Wtedy właśnie mi powiedział, że kobieta, z którą się spotykał, to jego bliska kuzynka. Spali ze sobą. Jego rodzina o niczym nie wiedziała i do tej pory nie wie, oboje ukrywali ten związek. Wiedzieli, że nie mają szans (pochodzą z małej wioski, gdzie nie zaakceptowano by takiego związku — z wyglądu są do siebie bardzo podobni). Mimo to trwali tak dwa lata. Zerwali. Powiedział, że z mojego powodu. Poczułam się strasznie. Nie tylko dlatego, że została złamana zasada, która była dla mnie nienaruszalna, ale z powodu istnienia związku osób tak blisko spokrewnionych.
Mimo to postanowiłam spróbować. Zamieszkaliśmy razem, po roku (w marcu) poprosił mnie o rękę i się zgodziłam.
Za każdym razem gdy jedziemy do jego rodziny na wieś, gdzie mieszka jego kuzynka, milczę. Jest mi ciężko. Bardzo ciężko patrzeć, jak rozmawiają ze sobą, on bawi się z jej dziećmi (wynik jej nieudanego małżeństwa) - wyglądają i zachowują się jak małżeństwo/rodzina. I ja. Jak piąte koło u wozu albo zasłona dymna przed jego rodziną. Za każdym razem gdy są blisko siebie, widzę, jak ożywają, jak patrzą na siebie — reagują zupełnie odmiennie niż w relacji brat – siostra.
Rozmawiałam z moim narzeczonym na ten temat tylko raz. Gdy powiedziałam, że jest mi ciężko, bo widzę, że tak naprawdę nie zerwali ze sobą, że sprawa nadal nie jest zakończona, on zaprzeczył.
Teraz do jego rodziny na wieś jeździmy coraz rzadziej. Wszyscy się dziwią dlaczego. Na szczęście zawsze pozostaje najlepsza z wymówek: praca. Za każdym razem gdy jednak tam pojedziemy, zastanawiam się, czy nie porozmawiać z jego kuzynką na temat ich związku, choć boję się, że popełnię tym samym błąd, zdradzając, że narzeczony powiedział mi, co ich łączyło. Mam jednak już dość udawania, że o niczym nie wiem. Udawania, że wszystko jest w porządku.
Będziesz miała rację, Margolu, jeśli będziesz się zżymać na moją głupotę. Ale jedyny argument na moją obronę jest taki, że ja go naprawdę kocham.
Problem jest tylko taki, że oboje jesteśmy DDA, ja większość życia spędziłam, patrząc, jak ojciec znęca się nad moją matką (fizycznie i psychicznie), u mojego narzeczonego było podobnie. Zachowania „normalnych” ludzi uczymy się na błędach i obserwacji innych, bo nasze własne reakcje w większości są skrzywione. Dla nas obojga stworzenie i utrzymanie tego związku jest trudne. Wiemy jednak, że warto, bo pasujemy do siebie. Tylko że to bardzo boli, gdy przypominam sobie, jak na siebie patrzą.
Potrafisz poradzić coś, Margolu?
Dominika
***
Droga Dominiko,
Dobrze się z sobą czują – i świetnie, zważ jednak, że jemu zależy na Tobie na tyle, że postanowił stworzyć Wasz związek, zamykając tamten. Rozstał się z nią dla Ciebie i miej to, proszę, na uwadze, gdy robi Ci się ciężko na duszy.
Twoje emocje nie są wynikiem głupoty, to zupełnie ludzkie i normalne. Sęk w tym, jak je zracjonalizować i opanować… To konieczne, żebyś przestała pchać się w dekonstruktywne myśli. One podkopują Waszą więź zupełnie niepotrzebnie. Musisz w duchu pogodzić się z tym, że oni będą się zawsze spotykać przy okazji imprez rodzinnych, że zawsze będzie Ci towarzyszył lekki niepokój, ale w żadnym wypadku nie możesz pozwolić sobie na to, żeby się czuć jak piąte koło u wozu. Jeśli on się bawi z jej dziećmi, to zupełnie naturalne, robiłby tak, nawet gdyby nigdy nic ich nie łączyło. Nie dorabiaj sobie do tego ideologii. Sama widzisz, że dla Ciebie ograniczył te kontakty. Poczuj się wreszcie w tym związku bezpiecznie, pozwól sobie na to… Potraktuj tę sytuację jak, no nie wiem, spotkania z byłą żoną – trzeba się z nią spotkać, choć nic się do niej nie czuje, bo są na przykład dzieci. W tym przypadku są więzi rodzinne i nie ma innego wyjścia. Namiętność minęła, została serdeczność – tak jest najlepiej. Zauważ, że większość byłych mężów związanych z innymi kobietami nie marzy jakoś dniami i nocami o powrocie do dawnej wybranki. A drugie żony i tak przeżywają katusze, myśląc o ich kolejnym spotkaniu. Po co? Sama widzisz, że to absurdalne, mam nadzieję, że troszkę Ci to pomoże wyprostować myślenie.
Sprawa jest jeszcze relatywnie świeża. Zwłaszcza dla Ciebie. Ileż to czasu razem jesteście – dwa lata? To naprawdę niedużo. Daj sobie czas. Jedyne, co musisz mieć na uwadze, to to, że tamta sprawa jest zamknięta. Musisz zaufać swojemu narzeczonemu, wszak planujesz z nim właśnie związać swój los – wyobrażasz sobie spędzić resztę życia z kimś, komu nie ufasz? Albo jego skazać na wieczne odpieranie Twojej podejrzliwości? Toż to sprawa przegrana na wstępie, nie ma sensu zawieranie takiego małżeństwa.
Spróbuj mniej chmurnie i milcząco zachowywać się w czasie spotkań na wsi. Rozmawiaj z przyszłą teściową, przyjrzyj się tej rodzinie, trochę mniej czujnym okiem łypiąc w stronę narzeczonego i jego kuzynki, a trochę bardziej w stronę pozostałych jej członków. Niepokoją mnie te Wasze wspólne rodzinne obciążenia. Czy robiliście z tym cokolwiek, jakaś terapia, spotkania? Bądź czujna, bo jeśli gdziekolwiek można upatrywać zagrożenia dla Waszego związku, to właśnie tu. Obserwuj jego zachowania po alkoholu, jego stosunek do Ciebie (wydaje mi się jednak, że wszystko jest w porządku, dlatego znalazłaś sobie niejako „temat zastępczy”) - wyciągaj mądre wnioski, nie skupiaj się na sprawie o wiele mniej istotnej. Serdeczność między nimi pozostanie, to częste u dawnych kochanków, poza tym są jednak rodziną i wiele ich łączy spraw pozaseksualnych – powinnaś o tym pamiętać i nie pieklić się o każdy ciepły gest, spojrzenie, słowo niewykraczające poza granice przyzwoitości i normy. Postaraj się zrozumieć, jak bardzo ważna jesteś dla swego narzeczonego. Rozmawiajcie ze sobą dużo, jeden raz to za mało, żeby zrozumiał, co Cię dręczy. Powiedz mu, że musisz na ten temat parę razy pomówić, bo narasta w Tobie trochę przykrych uczuć, które być może nie mają podstaw, jednak rodzą się w duszy i trzeba im jakoś zaradzić. Powinno Wam się udać rozwiewanie Twoich wątpliwości.
I nade wszystko – czas. Daj sobie czas, to minie, za jakiś czas być może nawet zacznie Cię śmieszyć obecna burza emocji. Dziś tak dotkliwa, jutro stanie się wspomnieniem. Życie idzie naprzód i lepiej wybiegać myślą w przyszłość, niż w przeszłość. Szkoda czasu…
Pozdrawiam,
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze