"10 minut później: wiolonczela"
MICHAŁ GRZYBOWSKI • dawno temuKontynuacja przedsięwzięcia znanego z "10 minut później: trąbka"; idei, która niestety lepiej wygląda na papierze niż na ekranie. Tym razem zaproszono ośmiu reżyserów - Bernardo Bertolucciego, Claire Danes, Mike'a Figgisa, Jeana-Luca Godarda, Jiri Menzela, Michaela Radforda, Volkera Schloendorfa i Istvana Szabo. Podobnie jak poprzednio wszyscy dostali dziesięć minut ekranowego czasu, identyczny budżet, całkowitą swobodę artystyczną oraz wspólny temat: postrzeganie czasu.
Przyznam, iż nigdy nie byłem zwolennikiem tego typu filmowych pot-pourri. Siłą rzeczy wśród tylu składników trafiają się utwory dobre, słabe, albo kompletnie przypadkowe. Obejrzeć trzeba wszystkie. Tak jest i tym razem, na szczęście nowele, chociaż bardzo różnorodne, tworzą spójną klimatycznie całość. Jest to jednak zabawa bardziej dla twórców, którzy wprost prześcigają się w manifestowaniu swojego ja – stylu i odmienności, niż dla widza — w całym przedstawieniu ten liczy się najmniej.
Podczas seansu można dać się ponieść nastrojowi i wierzyć w geniusz zaproszonych znakomitości, albo zastanowić się nad pewnym zagadnieniem: czy brak interesownych, nastawionych na duże pieniądze producentów wyszłoby kinematografii na dobre.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze