Stoi na stacji lokomotywa...
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuWchodzicie w dorosłe życie. Zastanawiasz się nad założeniem z nim rodziny. Słusznie obawiasz się, że zostaniesz ze wszystkim sama. Twojego chłopaka trzeba rzucić na głęboką wodę i sprawdzić, czy sobie poradzi. Oczywiście możesz go holować przez życie, zawsze mu powtarzać, co i jak ma zrobić, dokąd pójść, z kim i o czym rozmawiać, tylko czy masz na to siłę?

Dzień dobry,
Piszę do Pani, ponieważ mam pewien problem z moim chłopakiem. Nie chodzi tutaj o jakieś moje fanaberie, ale o coś znacznie poważniejszego. Łukasz ma nadopiekuńczą matkę. Kontroluje go we wszystkim i całe życie wszystko wolała robić za niego w obawie, że on sobie nie poradzi albo coś źle zrobi. W rezultacie wyrósł z niego duży chłopczyk, który może i czasami stara się być samodzielny, walczy z matką, ale są to pojedyncze przypadki, a tak naprawdę w banalnych nieraz sytuacjach nie potrafi sobie poradzić. Jesteśmy ze sobą już 2 lata, wszystko między nami układa się bardzo dobrze, jest bardzo czuły, dba o mnie, nigdy nie sprawił przykrości. Jedynym problemem jest jego brak samodzielności.
Do tej pory nie może znaleźć stałej pracy, mimo że ma już 26 lat. Pracował w kilku miejscach, ale zawsze krótko. Nie wiem, co było tego powodem, ale podejrzewam, że może też nie radził sobie w trudnych sytuacjach. Pracę zawsze załatwiał mu ojciec przez swoje znajomości. On sam, jeśli stracił pracę, nie robił nic, aby znaleźć coś nowego, tylko siedział w domu i czekał. Nawet moje usilne prośby i groźby, że nie będziemy się spotykać, nic nie dają. Po prostu nie jestem w stanie go zmusić, żeby zaczął szukać pracy. Jeśli mu pokażę: „zrób to” albo „idź tu i powiedz to”, to tak zrobi, ale sam z siebie nic nie wymyśli.

Najczęściej jeśli w wyniku takich sytuacji się kłócimy, on się wycisza, nie odzywa przez jakiś czas, przeczeka, aż mi złość przejdzie, i delikatnie mnie przepraszając, próbuje załagodzić sytuację. Oczywiście obiecuje, że już się poprawi i wszystko będzie OK. Mój problem polega głównie na tym, że chcę z nim być, ale nie wiem, jak go nauczyć samodzielności. Czytałam gdzieś kiedyś, że małymi kroczkami jakoś można tego nauczyć, ale ja nie wiem jak. Boję się z nim założyć rodzinę, bo wiem, że wszystko będzie na mojej głowie i jeśli znów straci pracę, to rozłoży ręce i powie, że się nie da, a ja sama sobie wtedy nie poradzę. Jego rodzice też nie będą żyć wiecznie. Nie wiem, w czym jest problem, dlaczego on taki jest, i nie wiem, jak do niego dotrzeć. Co robić, proszę o poradę. Z góry dziękuję.
Iza
***
Droga Izo,

Ustalmy jedno: wagonik, żeby dojechać na miejsce, potrzebuje lokomotywy. Twój chłopak zbliżył się do punktu, w którym musi podczepić się pod kolejny pociąg, by dotrzeć do celu. Wydajesz się idealną kandydatką – strofujesz, pouczasz, wychowujesz, pokazujesz, załatwiasz. Szukasz pomocy. Zauważ, że o tym wszystkim piszesz „mój problem”. Jeśli już, jest to Wasz problem, ale najbardziej Twojego chłopaka…
Wchodzicie w dorosłe życie. Zastanawiasz się nad założeniem z nim rodziny. Słusznie obawiasz się, że zostaniesz ze wszystkim sama. Powiem tak: samodzielności małymi kroczkami to można uczyć syna, który ma 5 lat. Twojego chłopaka trzeba rzucić na głęboką wodę i sprawdzić, czy sobie poradzi. Ty tego nie zrobisz – no bo jak? Zawsze będzie uczepiony dmuchanego kółka z napisem „Mamusia i tatuś”. A potem będzie próbował uczepić się Ciebie. Oczywiście możesz go holować przez życie, zawsze mu powtarzać, co i jak ma zrobić, dokąd pójść, z kim i o czym rozmawiać, tylko czy masz na to siłę? Kiedyś zapragniesz dzieci — i co? Będziesz miała dorosłego chłopca i maluszki, wszystkich na swoich barkach, wszystko na swojej głowie? Jeśli przejmiesz rolę jego mamusi, musisz także liczyć się z najmniej spodziewanym skutkiem: że spóźniony młodzieńczy bunt może kiedyś przelać na Ciebie. Wobec matki się nie zbuntuje, bo jest od niej zbyt zależny uczuciowo, ale Ty świetnie będziesz się nadawała do skatalizowania rozmaitych emocji. Zlejesz mu się z matką w jedno, mało erotyczne i negatywne uczuciowo skojarzenie.
Taki czarny scenariusz można przewidzieć, jeśli Twoje myślenie nadal będzie podążało szlakiem „nauczę go samodzielności”. On tej samodzielności nauczyć się musi sam, i to najlepiej natychmiast. Czyli: zamieszkać oddzielnie od rodziców i zacząć się sam utrzymywać. Oczywiście możecie zamieszkać razem, ale wtedy musisz się zmienić w bezwzględną heterę, która egzekwuje: stałą pracę, przejmowanie odpowiedzialności za różne domowe sprawy, współfinansowanie kosztów mieszkania, jedzenia… On to wszystko MUSI robić, żeby poczuć się choć na chwilę odpowiedzialnym za los swój i ludzi z nim związanych.
Przyjrzyj się, jak to wygląda w ich domu – czy ojciec został zepchnięty na margines, czy izoluje się od nadmiernie ekspansywnej matki, czy po prostu nie ma tam ciepłych uczuć i matka wszystko przerzuciła na Twojego chłopaka? Przyjrzyj się temu dokładnie, bo mało znam przypadków, w których człowiek nie zaczynał powielać wzorców wyniesionych z domu… Przeciwnie, nawet jeśli bardzo chciał zmian, to nie umiał się wyzbyć utrwalonych mechanizmów zachowań. Niekiedy te zmiany się udają, ale są piekielnie trudne i wymagają dużej świadomości oraz zaangażowania w pracę nad sobą i związkiem.

Musisz też zapamiętać jedną rzecz, która przyda Ci się nie tylko w związku, ale w późniejszym macierzyństwie: jeśli grozisz jakimiś konsekwencjami, musisz wcielić je w życie. Inaczej nie mają żadnej wartości i Twoje gadanie puszczane jest mimo uszu. Właśnie tak: „Poczekam, aż jej przejdzie i wszystko wróci do normy”. Tak przeczekuje Cię teraz Twój chłopak i tak będą przeczekiwały dzieci. Zatem nie groź rozstaniem albo rozstań się z nim naprawdę – do czasu aż uzyska samodzielność. Będziesz mogła wtedy zobaczyć, czy umie walczyć o coś, na czym mu zależy, czy też jest jeszcze zbyt słaby i bezwolny, żeby wziąć swoje życie we własne ręce.
Wierzę, że go kochasz, ale mądra miłość musi wymagać. Inaczej, jak widzisz, czyni z ludzi bezwolne ameby, które popycha się w dowolnym kierunku, które pluskają się bez celu i ładu, które wyłowić może dowolna zanurzona w wodzie dłoń. Zmień myślenie o swojej roli w jego życiu. Nie załatwiaj, nie pomagaj, nie ujmuj ciężaru. Wymagaj od chłopaka, by sam sobie został sterem i okrętem. Wtedy dopiero możesz wsiadać na pokład i żeglować we wspólną przyszłość.
Pozdrawiam,
Margola

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze