Przewrotna natura ludzka
URSZULA • dawno temuZielona szkoła i filozofa przeobrażenie.
Wyjechałam z moim rokiem na obóz w rodzaju "zielonej szkoły". Wyglądato tak, że wynajmujemy co rok jakiś ośrodek, gdzieś w uroczym zakątku,i robimy tam właściwie to samo, co w murach uczelni, tylko w ciepłej,służącej integracji atmosferze. Tym razem nie było jednak nam tak wesołoz przyczyn, które wynikły poza wolą organizatorów i uczestników.
Wynajęliśmy ośrodek wypoczynkowy "Pszczółka", zespół domkównad jeziorem, który lata świetności obchodził zapewne jako pracowniczykombinat wypoczynkowy przy jakimś zacnym zakładzie pracy. Obecnie,mimo że sprywatyzowany i odrestaurowany, wciąż straszy detalamii dekoracją, jak na przykład zasłony z koszmarnego materiału, nazwazakładu wytłoczona na wszystkim, co wpadnie w ręce, kosze na śmieciw kształcie, a jakże, muchomorów pomalowanych, jak to muchomory,na czerwono w białe kropki. Wszystko to są jeszcze błahostki w porównaniuz prawdziwym kataklizmem. Ośrodek ten znajduje się mianowicie międzydwoma wielkimi jeziorami i niechybnie utrzymuje się tam swoistymikroklimat, ponieważ o ile w całej Polsce był ciepły maj, to tam było 7 stopni,porywisty wiatr, a stan rozbudzenia przyrody wskazywał na marzec. Tak więckiedy ubrani w szorty, czapki z daszkiem i okulary przeciwsłoneczne wysypaliśmysię z autokaru, skwaśniały nam miny.
Ogólny nastrój jeszcze bardziej podupadł, kiedy okazało się, że na złośćdomków nigdy nie wyposażono w ogrzewanie, a posiłki podawane w stołówcesą może i smaczne, ale ich obfitość nie wystarczy na ogrzanieciała przeciętnego studenta na dłużej niż dwie godziny. W tych właśnieokolicznościach dała znać o sobie w sposób przewrotny natura ludzka(choć niektórzy twierdzą, że to polska domena), a mianowicie radośćpłynąca z narzekania. Ach, jak żeśmy się wybornie bawiły z dziewczynami,obgadując gust koleżanki organizatorki wyjazdu, która nam zaaranżowałapobyt w prześlicznej bajkowej scenerii. I przeklinając szefa ośrodka,który musi być przecież obmierzłym zwyrodnialcem, skoro nie zamontowałchoćby elementarnego ogrzewania i klientów trzyma w przewiewnych chatkach.Ile radości dostarczyło nam obliczanie ceny każdego posiłku.
Jednak, gdy pogoda wreszcie raczyła się poprawić, a panie kucharki, widząc naszeminy, zmitygowały się i zaczęły przygotowywać większe porcje jedzenia,nagle zaczęło wszystkim czegoś brakować. Zrobiło się jakoś zwyczajnie,nie było o czym pogadać z przypadkiem napotkaną w kolejce pod prysznicosobą, nie było z czego żartować, brak bodźców, aby poplotkować przy kawiei papierosie. Wszyscy zmarkotnieli potwornie, nastała rutyna — nauczycielezaczęli odrabiać odwołane z powodu zimna zajęcia.
Kiedy wróciłam i znajomi pytali się, jak było, właściwie nie wiedziałamco odpowiedzieć.
---
Kiedyś natrafiłam w piśmie literackim na przezabawne opowiadanie o tym,jak pewien profesor filozofii rzucał palenie i tego życiowych implikacjach.Ponieważ zwykle spędzał czas studiując księgi i paląc papierosy, nic więcdziwnego, że gdy przestał palić księgi poszły w odstawkę. Szukajączastępczego zajęcia na ciężki okres rzucania palenia, zapisał się na siłownię,zaczął chodzić do klubów… I tak, krok po kroku, nasz profesor przeobraziłsię w dresiarza.
Mój chłopak Kamil, zdegustowany swoją kondycją po zimie, zapisał sięna siłownię. I proszę sobie wyobrazić moje zdziwienie, kiedy pewnegodnia Kamil — bądź co bądź człowiek wykształcony, wrażliwy i muzyk -na moje pytanie, jak spędził dzień, odpowiedział: "Słuchaj, cały dzieńbyłem na siłowni: godzina ćwiczeń aerobowych, godzina ćwiczeń siłowych,potem sauna i prysznic, a później przejrzeliśmy z chłopakami CKM."Niebywałe.
CKM, swoją drogą, to pismo — mówiąc oględnie — eksperymentującez dziennikarstwem i rozumem. W artykule o tym, jak potraktowaćkobietę, by cię kochała do końca życia, piszą, że trzeba ją zabrać,niby przypadkiem, w nocy w sam środek najniebezpieczniejszej dzielnicyw mieście, a kiedy białogłowa będzie już wystarczająco zatrwożona,powiedzieć do niej: "No i czego się boisz, głupia?"
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze