Teściowa też człowiek
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temu„Mój dom jest Twoim domem” to piękna maksyma, jednak niestety niezbyt trafiona w powszechnym podejściu. Niektórzy bardzo niechętnie witają nowych osobników na swoim podwórku. Niewielkim pewnie pocieszeniem będzie dla Ciebie fakt, że przyczyna nie leży (w każdym razie nie w większej części) po Twojej stronie.
Witam!
Przeczytałam historię Anny i zainspirowało mnie to do napisania o moim problemie. W jej historii było jakby coś o mnie. Na moich uczuciach gra mój mąż i jego matka. Nie szantażują mnie, nie nakazują wyborów, jednak kiedy chcę utrzymywać dobre relacje z moimi rodzicami, to relacje z mężem i jego matką się psują. Gdy odwiedzam swoich rzadko, nie mówię o nich, wówczas jest w porządku. A dodam, że i tak bardzo rzadko jestem u nich z powodu braku czasu. Wiadomo, praca i dom pochłaniają większość dnia.
Rodziny się wzajemnie nie lubią, choć z boku widać, że bardziej to rodzina męża nienawidzi mojej. Nie ten status społeczny, wykształcenie, zwyczaje. Niejednokrotnie teściowa zaznaczyła, co sądzi o nich i o mnie. Ja mam same wady i jestem zła, bo nie chcę stać się podobna do niej, chcę być sobą. Uważam, że zostałam dobrze wychowana, zdobyłam wykształcenie dzięki mozołowi rodziców i swojemu. Motorem, który pchał mnie do przodu, była moja mama. Tata łapał wszelkie możliwe "fuchy", by dorzucić grosz. Wcześnie poszłam do pracy i dzięki temu mogłam ich odciążyć. Niemniej ich pomoc dla mnie była ogromna. Nie zarabiałam wiele i nieraz zabrakło mi na szkołę. Wtedy też rodzice mi pomagali. Wiele im zawdzięczam. Od zawsze miałam z nimi wspaniałe relacje, byliśmy i jesteśmy nadal prawdziwymi przyjaciółmi. Tylko na nich mogę liczyć tak bezgranicznie.
Staram się być obiektywna i gdy ktoś źle mówi o moim mężu, a wiem, że nie ma racji, to od razu wyjaśniam sprawę, bronię go, tłumaczę, wymieniam różne powody jego postępowania. Oczywiście w drugą stronę też to działa. Gdy on źle robi — też mu mówię, co i kiedy źle zrobił i powiedział.
Mąż natomiast, gdy staje przed wyborem: racja żony — racja matki, wybiera to drugie. Nie wiem, dlaczego woli mnie zawieść, woli żebym płakała, niż uznać prawdę. Często jest tak, że ja powiem coś bez złych intencji, celowo, a jest to odbierane jako działanie z premedytacją. I zawsze kończy się na wielkiej obrazie, nieraz na kłótni. Wtedy dodatkowo spada na mnie wina za późniejsze "ataki złego samopoczucia" teściowej. Wiem, że mąż był oczkiem w głowie matki. Ale przecież ja go także kocham i nie zrobię mu krzywdy. Dlaczego, gdy ja mam rację, on nigdy mnie nie poprze przed matką? Dlaczego jestem odbierana tak źle?
Fakt, nie umiem się otworzyć przed tymi ludźmi. Usłyszałam wiele różnych słów, które mnie zabolały, które godziły nie tylko we mnie, ale w ludzi których kocham i zawsze będę kochała. Przestałam ufać mężowi w kwestiach dotyczących mojej rodziny. Nie mówię mu, co u nich słychać, bo się boję, że później wykorzysta to, by mnie skrytykować. Kolejną sprawą w tym wszystkim jest fakt, że odczuwam złość teściowej, że nadal trzymam stronę mojej rodziny, że nie wyrażam się o nich nigdy źle, że nie przychodzę do niej pożalić się na mamę czy tatę. Bo nie mam na co. Taka jest prawda. Czy to jest takie złe, że mam wspaniałych rodziców? Dla mnie zamożność nie ma znaczenia, zresztą przekonałam się że zazwyczaj ci zamożni, oprócz pieniędzy często nie mają nic. Nie mają nawet zaufania swojego dziecka, nie mają dyskrecji na temat powierzonych im kłopotów. Tak, tak, wiem, że nieraz kłopoty męża były tematem rozmów rodzinnych, mimo że zwierzał się tylko jednej osobie.
Nie rozumiem już, czy faktycznie to ja popełniam błędy szanując moją rodzinę, kochając ich, odwiedzając, pomagając, mimo że mam męża. A może problem tkwi gdzie indziej. Nigdy dotąd (do czasu zamążpójścia) nie spotkałam się jeszcze z tyloma uczuciami w jednym miejscu: zazdrość, nieszczerość, nienawiść, poniżanie, dołowanie, negowanie szacunku (nie tylko z serca, ale i z racji wieku), miłości, szczerości, strachu by kogoś nie skrzywdzić słowem, czy postępowaniem.
Zatem jak postępować? Boję się, że przez takie sytuacje w końcu zacznie się niszczyć moje małżeństwo. Ile mogę być stawiana między młotem a kowadłem? Staram się zawsze analizować sytuację. Wiem, że też jako człowiek popełniam błędy, ale nigdy nie "tykam" sfery rodziny, z której się ktoś wywodzi. Nie krytykuję bez powodu, nie wymyślam bzdur. Jak nie mam nic do powiedzenia, to milczę. A ktoś mnie odbiera, że ja nasłuchuję, a potem pewnie wykorzystam to. Ale fakt, że nie chce się angażować w rozmowę o danej osobie, bo zwyczajnie nie chcę, jest nieważny.
Proszę o diagnozę – na co jestem "chora" i co muszę "wyleczyć".
Katarzyna
***
Droga Katarzyno,
Ustalmy jedno:
Zdarza się tak, że matki „zawłaszczają” sobie dzieci, nie wiedzieć czemu najchętniej synów… Jak już pisałam kiedyś, często więź z dzieckiem zastępuje im więź ze współmałżonkiem. Ciężki to orzech do zgryzienia, tym cięższy, im bardziej to Twoja teściowa. Trudno jest poczuć więź z kimś, kto podważa wartość Twoich najbliższych. Ale póki to wszystko nie zabrnęło jeszcze w najgłębszą wrogość, proponuję Ci Strategię. Strategię Oswajania Teściowej. Z pewnością nie jest to sposób niezawodny, ale w sytuacji, gdy narasta wzajemna niechęć, jest może drogą wartą rozważenia.
Strategię trzeba niestety zacząć od uświadomienia sobie faktu, że ludzie wchodzą z sobą w relacje wzajemne. Oznacza to na przykład, że teraz odwzajemniasz nienajlepsze emocje teściowej. To, jak słusznie przypuszczasz, ślepy zaułek. Trzeba zatem zacząć od przekonania się do teściowej. Trudne, prawda? Zważywszy, że wygląda z listu na trudnego partnera w społecznym pożyciu… Spróbuj jednak przyjrzeć jej się łaskawszym okiem. Ludzie, którzy tak zawzięcie krytykują świat, a zwłaszcza jego elementy emocjonalnie bliskie komuś, kogo tą krytyką mogą dotknąć, zazwyczaj są ludźmi głęboko nieszczęśliwymi. Tego na pierwszy rzut oka pewnie nie widać… ale coś Twoją teściową w życiu bardzo rozczarowało. Może sięga to jeszcze jej dzieciństwa, może już życia dorosłego? Może zawiodła się na układach rodzinnych i dlatego tak kurczowo trzyma w dłoni emocje syna i nimi pociąga, żeby mieć złudzenie jako takiej więzi? Jedną z nielicznych teraz rzeczy, które mogą poskutkować, jest budowane innej więzi. Takiej, w której dasz się teściowej poznać jako sprzymierzeniec. Nie podziała od razu. To strategia na długie miesiące… może nawet lata. Kluczem do sukcesu jest to, żebyś naprawdę spróbowała polubić teściową. Zrozumieć, po troszeczku wyciągnąć z niej dobre uczucia. Zapytać o Twojego męża. O jego dzieciństwo. O wakacje. Niech poopowiada o tej swojej świetnej, nieskazitelnej rodzinie. Ty nie mów zbyt wiele o swojej, skoro to na razie punkt zapalny. Ty masz inny cel. Z teściową pooglądać zdjęcia wieczorem, wyciągnąć ją na wspominki. Poznać ją – nie da się lubić kogoś, kogo się nie zna. Nic naraz, tak po trochu, bo zdaje się dość jest najeżona. O przepisy podpytać, dać jej się poczuć ważną i potrzebną. Ona pewnie rozpaczliwie by chciała być tak kochana, jak Twoja mama. Może i zazdrości Wam tej więzi. A nie umie tego osiągnąć – bo może całe życie kupowała uwagę bliskich za pieniądze. Piszesz o różnicy poziomów ekonomicznych, więc może to jest tak. Pokaż jej, jak może wyglądać relacja z synową, która traktuje ją jako drugą mamę. Tylko – musisz CHCIEĆ uznać w niej drugą mamę.
Nie będzie to łatwe. Oswajanie teściowej jest pewnie trudniejsze niż oswajanie niedźwiedzia – niedźwiedzia zwykło się raczej tresować metodami barbarzyńskimi, za pomocą rozgrzanej blachy – ale sądzę, że możliwe, a nawet w tajemnicy powiem Ci, że wiem, iż to możliwe. Trzeba tylko końskiej dawki cierpliwości i pewnie – na początek – samozaparcia. Bo najłatwiej zabrnąć w ślepy zaułek i budować barykadę. Tylko po co? To jest niezaprzeczalnie ktoś bardzo bliski Twojemu mężowi. To będzie kiedyś zapewne babcia Twoich dzieci. Trzeba poukładać te puzzle, a Ty wyglądasz na kogoś, kto rozsądnie umie dobierać poszczególne elementy… Ważne, żeby nie reagować na zaczepki. To jak z wydłubywaniem drzazgi – powolutku, sterylnie, ostrożnie i cierpliwie. Kiedy przekona się do Ciebie – siłą rzeczy zacznie zmieniać stosunek do Twojej rodziny. A nawet, jeśli nastąpi to tylko w stopniu umiarkowanym, to i tak wiele zależy od Twojego nastawienia – jak mawiają, prawdziwa cnota krytyki się nie boi. Tego się trzymaj. Nikt nie jest w stanie podważyć roli Twoich rodziców w Twoim rozwoju, nikt nie jest w stanie zdeprecjonować ich wysiłku. Nie masz powodu, by ich bronić, odczyszczać, polerować i wystawiać na widok. Oni bronią się sami, bronią się Twoją miłością. Przemilcz to, po prostu. Nie daj się wciągnąć, nie okazuj, że Cię to dotyka. Jeśli to tylko brzydka skaza na charakterze teściowej, trudno. Ty jej nie naprawisz. Teściowa jest już w wieku, w którym człowiek ma ugruntowane poglądy, bez względu na to, czy są one dobre, czy złe. One nie muszą Cię dotykać, po prostu przepuszczaj je przez siebie bez osadu. Miej dystans. To też powinno pomóc.
Sądzę, że obydwoje z mężem nie przecięliście jeszcze swoich pępowin, wbrew pozorom w tym zakresie idziecie łeb w łeb. Jedno podświadomie uważa swoich rodziców za lepszych od rodziców drugiego i próbujecie sobie nawzajem to udowodnić. Ty – opisując dobrze swoich rodziców, mąż – oczerniając pospołu z teściową Twoich. A po co to komu? Dając się wciągnąć w taki układ, stajesz się łatwym celem manipulacji. Do tego przywykli członkowie rodziny Twojego męża, trudno, taka ich uroda. Próbuj to kroczek po kroczku zmieniać, ważne jest, by nie stawiać spraw na ostrzu noża. Twój mąż pewnie niedojrzale związany jest z mamą, skoro nie potrafi stanąć po Twojej stronie (a małżeństwo go do tego zobowiązuje, bo już nawet w Biblii jest o opuszczaniu ojców swoich i łączeniu się z żoną w jedno). Każdą Twoją uwagę o jego mamie odbiera jako buntowanie go przeciw niej, jako podważenie jej wartości, czuje się tak samo zobowiązany do jej obrony, jak Ty do obrony swoich rodziców. Cóż, musicie się dotrzeć. Poznać wzajemnie, nauczyć rozmawiać i omijać (wspólnie) rafy. Do tego jednak nie możesz stawać w szranki z teściową, a raczej zbudować z nią wspólny front. Front Ocalenia Rodzinnego.
To nie będzie łatwe, najtrudniej jednak będzie zrobić pierwszy krok, czyli przekonać się, że teściowa też człowiek… Wierzę, że Ci się uda.
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze