„Mistrz tańca powraca”, Christian Holten Bonke, Andreas Koefoed
RAFAŁ BŁASZCZAK • dawno temuCoś co wydawało się jedynie obrazkiem dla miłośników Tańca z gwiazdami, okazuje się mieć dalece większą siłę rażenia. Mistrz budzi specyficzny dyskomfort, pozwala wtargnąć w cudzą intymność, z pewnością zaskakuje. Zainteresuje nie tylko fanów tańca, ale też wszystkich zwolenników tak popularnego u nas od kilku lat filmu dokumentalnego.
Kameralny dokument opowiadający o Slaviku Kryklivym: ukraińskim tancerzu, który w 2000 roku został mistrzem świata w tańcu latynoamerykańskim, po czym (z nieznanych przyczyn) usunął się w cień. Dziesięć lat później Slavik powraca, wznawia trening, chce znów sięgnąć po najwyższe laury. Towarzyszy mu nowa (tak życiowa, jak i sceniczna) partnerka, Anna Melnikova.
Dokument potrafi zaskoczyć samych twórców i to właśnie jest największą zaletą Mistrza tańca. Debiutujący duńscy filmowcy najwyraźniej chcieli zarejestrować historię triumfu. Opowiedzieć o miłości, która pozwoliła zatriumfować nad ograniczeniami (Slavik ma już 34 lata), ponownie zrealizować marzenia itd. Ale rzeczywistość pisze inny scenariusz: sukcesy bohaterów nie są tak spektakularne, w kolejnych konkursach Slavika bez trudu wyprzedza jego dawna partnerka, tańcząca obecnie z Polakiem Michałem Malitowskim Joanna Leunis. Rodzi się frustracja, Slavik ujawnia swój toksyczny charakter, jego chorobliwa ambicja uderza w szczęśliwy dotąd związek z Anną. A kamery Bonke i Koefoeda rejestrują już całkiem inną historię. Mistrz staje się studium relacji przechodzącej kryzys, ale też portretem artysty goniącego za przeszłością, coraz bardziej zagubionego, nie potrafiącego pogodzić się z realiami. Towarzyszą temu naprawdę kapitalne, zaskakująco intymne sceny. Z początku rozgrywające się między Slavikiem i Anną (dawny mistrz próbuje zrzucić winę na partnerkę, wywiera na nią coraz większą presję, co jedynie pogarsza sytuację, odbiera duetowi energię i spontaniczność). Później widzimy dramat Kryklivego, którego (co ciekawe) z początku on sam nie dostrzega. Rozpad związku okaże się najboleśniejszy już po fakcie. Wcześniej, jakkolwiek trywialnie by to nie zabrzmiało, zobaczymy jeszcze portret artysty składającego siebie na ołtarzu sztuki. Bo Slavik przekracza kolejne granice, żyje mitem, niszczy ludzi wokół siebie, ale zatrzymać się nie potrafi.
Niespodziewane zwroty akcji pogłębiają film, dają mu drugie dno, ale nawet one nie czynią Mistrza obrazem pozbawionym wad. Czuć brak doświadczenia początkujących dokumentalistów, całość niekiedy irytuje stricte telewizyjną manierą. Brakuje też informacji: czemu Slavik odszedł u szczytu sławy, jaka była historia jego związku z święcącą obecnie triumfy Leunis? Z początku niedopowiedzenia budują ciekawy nastrój, ale z czasem tajemniczość Mistrza staje się też jego wadą. Wątpliwości budzi też kilka kluczowych scen, zdaniem wielu (krytyków i widzów) czuć w nich umyślną inscenizację. Cały film na przemian wciąga i irytuje. Bo obiektywy Bonke i Koefoeda bez wątpienia uchwyciły niesamowitą historię. Ale pozostaje też wrażenie, że można było z niej wycisnąć o wiele więcej.
Ale i tak, pomimo błędów realizacyjnych i drażniących niedopowiedzeń, coś co wydawało się jedynie obrazkiem dla miłośników Tańca z gwiazdami, okazuje się mieć dalece większą siłę rażenia. Mistrz budzi specyficzny dyskomfort, pozwala wtargnąć w cudzą intymność, z pewnością zaskakuje. Zainteresuje nie tylko fanów tańca, ale też wszystkich zwolenników tak popularnego u nas od kilku lat filmu dokumentalnego.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze