Gry komputerowe: ogłupiają czy rozwijają?
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuJak to się dzieje, że codziennie miliony użytkowników komputerów siadają przed swoimi maszynami, by oddawać się wirtualnej grze o nic? Dlaczego potrafią wydać każde pieniądze na wzbogacenie swojego awatara, czyli postać, w którą wcielają się w cyberświecie? Może jest to zwyczajna próba zabicia wolnego czasu, a może coś więcej? Z całą pewnością gry online to współczesna, postmodernistyczna namiastka społecznych kontaktów, wzbogaconych o element baśniowy. Bo w wirtualnych rozgrywkach o śmierć i życie nikt nie jest zwyczajnym, przeciętnym obywatelem, tylko herosem, który potrafi ocalić świat.
Dziś na pierwszym miejscu jest gra League of Legends, w którą możemy grać po ściągnięciu bezpłatnej aplikacji. Przypomina ona inną bestsellerową propozycję dla wielbicieli magii i przygody, czyli Warcraft III: The Frozen Throne. W tych grach, osadzonych w świecie smoków, potworów i wiedźm, chodzi po prostu o zabijanie przeciwników, oczywiście przy wykorzystaniu wszelkiej maści zaklęć, mocy oraz oręża przypominającego piekielne machiny.
Mamy więc przeróżne postacie, w które można wcielić się bez względu na wiek. Są atrakcyjne kobiety z wybujałymi kształtami, przystojni rycerze, dostojni brodaci czarnoksiężnicy i wiedźmy. Gra ma kapitalną grafikę: świetnie skrojone postacie chodzą po czarodziejskiej kolorowej krainie, w której w zasadzie każdy element jest animowany. Akcja gry dzieje się w nocy, więc wszystko nabiera mrocznego, niepokojącego charakteru. A w trakcie pojedynków wybuchy energii i mrożące krew w żyłach dźwięki wypełniają pokój gracza. Efekt jest prosty: niesamowita popularność darmowej gry. Z czego więc się utrzymują właściciele serwerów? Ano z opłat za tzw. skórki, dodatkowe moce i umiejętności. Cóż więc ma zrobić nastolatek, który otrzymał kieszonkowe od rodziców? Wydaje je na ulepszenie swojej postaci. Przecież jego kontakty społeczne ograniczają się do wirtualnych gier, więc zamiast kupić sobie ubranie lub karnet na siłownię, młody człowiek kupuje drugą „skórę”. Lepiej być silnym czarnoksiężnikiem niż przeciętnym gimnazjalistą. I tak ludzie wysyłają SMS-y za 61 lub 30 złotych, kupując za nie tzw. Riot Points (RP), które następnie wymieniają na „dopalacze”. Dzięki nim ich postacie lepiej wyglądają i szybciej zabiją.
Granie w League of Legends to sprawa tak popularna, że relacje z pojedynków są wrzucane na YouTube. Takie nagrania mogą mieć prawie godzinę długości. A są nagrywane w ten sposób, że drużyna wojowników łączy się ze sobą np. za pośrednictwem skype'a (tak, by się słyszeć) i włącza rejestrator obrazu, który zgrywa do pliku wszystko to, co dzieje się na jednym z komputerów. Takie nagrania mają na YouTube np. 60 tysięcy odsłon, co w przypadku filmików, w których padają niecenzuralne określenia, jest całkiem dobrym osiągnięciem (takimi wynikami może pochwalić się użytkownik Gimperr).
Równie absurdalnie z perspektywy nie-graczy prezentuje się gra The Settlers Online, czyli Osadnicy. Tu już poziom absurdalności sięgnął szczytu, bo gra polega na budowaniu wioski i zdobywaniu nowych terytoriów. Żeby zmierzyć się z tymi wyzwaniami trzeba np. kupować drewno, zbudować chatę drwala lub wysłać geologa, by znalazł złoże kamieni. W przeciwieństwie do League of Legends na planszy Settlersów naprawdę nic dynamicznego się nie dzieje: po ekranie chodzą jelenie, malutcy robotnicy budują osadę i od czasu do czasu podróżnik wyruszający w teren wyda głośny pomruk. A mimo to ludzie nie potrafią oderwać oczu od Settlersów i wydają pieniądze na rozwój swojej osady, uzupełnienie pola pszenicy lub zbudowanie młyna wodnego, który zapewnia niewyczerpalne źródło wody. Fascynujące!
Podobnie jest z prostymi grami-aplikacjami, udostępnianymi przez Facebooka (np. FarmVille) i inne portale społecznościowe. Z badań wynika, że 127 mln. Amerykańskich graczy korzysta z serwisów udostępniających gry casualowe i gra w sieciach społecznościowych. 22% z nich skłonnych jest za nie płacić – na ogół w mikro-transakcjach. Trochę mniej skłonni do wydawania pieniędzy na przysłowiowe kwiatki w FarmVille są Europejczycy – do portfela podczas gry sięga 18% z nas. Najlżejszą rękę do wydawania gotówki przy zabawie mają casualowi i społecznościowi gracze z Azji. Aż 46% z nich wydaje gotówkę na takie produkcje. (www.gry-online.pl). Cóż, niektórzy logują się tam będąc w pracy, bo nic tak nie skraca pobytu w biurze jak wspólne zdobywanie magicznego wiatraka lub wieży.
Bożena Matyjas w artykule Obraz dzieciństwa globalnego. Kontekst pedagogiczny pisze: Wielu psychologów i pedagogów podkreśla, że przyczyną fascynacji grami jest pustka duchowa oraz postępujący regres człowieczeństwa. Unika się ludzi, popada w świat rzeczy. Zdaniem Selenowa (Janukowicz, Stankowski, 2001) gry komputerowe dostarczają dziecku elektronicznego przyjaciela, którego nie mają w realnym życiu, często rodziców. Zabijają pustkę, na którą cierpią odrzuceni, znienawidzeni, osamotnieni. Inny powód sięgania po gry komputerowe to nuda, moda, sposób spędzania czasu wolnego, kłopoty w szkole i inne (tekst ukazał się w piśmie Kultura-Historia-Globalizacja nr 11, a dostępny jest na stronie internetowej www.khg.uni.wroc.pl). A co z dorosłymi? To wyłącznie sposób na nudny dzień w pracy, a może coś więcej? Wydaje się, że społeczeństwo XXI wieku to zbiór infantylnych, zdziecinniałych jednostek, które z wpatrywania się w ekran komputera uczyniły swoją największą umiejętnością, a budowa wirtualnej osady i rzeź cyberprzeciwników to osiągnięcie, którym trzeba chwalić się na Facebooku.
Powinniśmy jednak wskazać zalety wirtualnych strzelanek. Specjaliści twierdzą, że gry komputerowe rozwijają umysł i zmysły człowieka. Cyber-pojedynki zwiększają naszą spostrzegawczość, zmuszając mózg do analizowania setek informacji płynących do nas z ekranu monitora. League of Legends, Quake, Call of Duty lub Medal of Honor przyda się więc kierowcom, którzy (choć w Polsce trudno w to uwierzyć) będą bezpieczniej prowadzić samochód, z wyprzedzeniem dostrzegając zagrożenia na drodze. Cóż, na siłę i w Settlersach można znaleźć jakieś plusy. Bo tu np. możemy nauczyć się prowadzić gospodarstwo rolne. Tylko czy przełoży się to na prawdziwą umiejętność zarządzania domowym budżetem?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze