„Tam gdzie ty”, Jodi Picoult
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuŚmierć dziecka to chyba największa tragedia, jaka może wydarzyć się w życiu dorosłego człowieka. Szczególnie wtedy, jeśli to dziecko jest wytęsknione, wyczekiwane i wywalczone. Bo tak się dzieje w życiu głównej bohaterki powieści. To ciekawa, niebanalna propozycja literacka, której zdecydowanie można poświęcić swój czas.
Śmierć dziecka to chyba największa tragedia, jaka może wydarzyć się w życiu dorosłego człowieka. Szczególnie wtedy, jeśli to dziecko jest wytęsknione, wyczekiwane i wywalczone. Bo tak się dzieje w życiu głównej bohaterki powieści Tam gdzie ty Jodi Picoult. Zoe, utalentowana muzykoterapeutka, od kilku lat stara się o dziecko ze swoim mężem Maxem. Pech chce, że Zoe ma problemy ze zdrowiem, a i plemnikom Maxa brakuje wigoru. Kobieta kilkakrotnie traciła ciążę, lecz teraz jest już o krok od urodzenia dziecka. Niestety jej synek rodzi się martwy. Zoe wychodzi ze szpitala i od tej chwili nic w jej życiu nie jest już takie same. Rozpada się przede wszystkim jej małżeństwo. Max składa pozew o rozwód, bo – jak twierdzi – jest już zmęczony ciągłymi wizytami u lekarza, badaniami, robieniem zastrzyków i nieustanną niepewnością, czy teraz wreszcie się uda. Zoe z bólem serca decyduje się na rozwód. Przypadek chce, że spotyka wtedy interesującą kobietę Vanessę, w której… się zakochuje. Chociaż nigdy nie podejrzewała się o skłonność do tej samej płci, Vanessa okazuje się być dla niej kimś, kto może dać szczęście, spełnienie i bezpieczeństwo. Max również bardzo się zmienia. Mężczyzna, znów walcząc ze swoim uzależnieniem od alkoholu, szuka nadziei w religii. I mimo że nigdy wcześniej nie ciągnęło go do kościoła, znajduje pocieszenie w spotkaniach modlitewnej wspólnoty.
Wydaje się, że między naszymi bohaterami wszystko skończone. Niestety Max, chociaż nie może pogodzić swojego światopoglądu z osiągnięciami współczesnej medycyny, chciałby skorzystać z zarodków, które kiedyś Zoe zamroziła po raz pierwszy, starając się o dziecko. Żeby je dostać, mężczyzna musi wkroczyć na sądową drogę. Koszmar, przeszłość, lęki i zapomniane marzenia powracają do Zoe. Czy kobieta poradzi sobie w bolesnych zmaganiach z przeszłością? Czy Zoe i Max wybaczą sobie wzajemne krzywdy? Jaką granicę trzeba przekroczyć, by zapomnieć o wszystkich dobrych chwilach, które obecne były w naszym życiu?
Fabuła powieści Tam gdzie ty prowadzona jest z trzech perspektyw: Zoe, Maxa i Vanessy – partnerki Zoe. To pozwala pisarce przedstawić różne punkty widzenia na fundamentalne życiowe sprawy. Bo kiedy myślimy o dzieciach, płodności, porodzie i poronieniu, to staramy się spojrzeć na te sprawy z punktu widzenia kobiety, zastanawiając się, co czuje ktoś, kto przez osiem miesięcy nosi w swoim łonie żywą istotę, a później musi pogodzić się z jej śmiercią. Słusznie. Takiego podejścia nie trzeba tłumaczyć. Powinniśmy jednak pomyśleć również o mężczyznach, którzy także przeżywają śmierć dziecka i próbują radzić sobie z rozdzierającym bólem. Właśnie tak robi w swojej powieści Jodi Picoult, opisując to, co czuje Max. Autorka nie próbuje oceniać postępowania swojego bohatera, wytykać mu jego błędy i potknięcia. Nie znajdziemy tu żadnej odautorskiej oceny. Jeśli już ktoś ocenia, to robi to główna bohaterka powieści, która nie wyobrażała sobie życia bez Maxa i musiała w pewnym momencie pogodzić się z jego stratą, a później z zapiekłym gniewem. To jej historia dominuje w książce i jest najbardziej wyrazista. Nazwaliśmy synka Daniel i poprosiliśmy o kremację – mówi Zoe. – Prochy wrócą w urnie w kształcie ceramicznego bucika z niebieską wstążką. Nie rozmawialiśmy jeszcze, co z nimi zrobimy, ale Max ma rację. Przecież nie postawię ich w kuchni. I nie zakopię w ogródku, tam, gdzie pochowaliśmy kanarka. Przynajmniej na plaży jest ładnie. Zresztą, cóż innego mi pozostaje? Takich trudnych fragmentów jest w książce więcej. I każdy ma w sobie potężny ładunek emocji. Właśnie dlatego książka Jodi Picoult to ciekawa, niebanalna propozycja literacka, której zdecydowanie można poświęcić swój czas.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze