„Kobieta, która pragnęła mężczyzny”, Per Fly
RAFAŁ BŁASZCZAK • dawno temuSeria pretensjonalnych scen, pseudo-artystyczny bełkot wypełnia niemal cały film. Motywacje bohaterów pozostają nieracjonalne, a seria zbiegów okoliczności to bardziej scenariuszowe wprawki średnio uzdolnionego studenta, niż solidnie skonstruowana historia. Udały się właściwie tylko zdjęcia - kapitalnie sfotografowana Warszawa. Ci, którzy oczekują zapowiadanych przez dystrybutora niezwykle śmiałych scen erotycznych, przeliczą się bardzo.
Udział polskich gwiazd w zagranicznych produkcjach to naprawdę ciężki temat. Naszych najczęściej wycinają już na etapie montażu (m.in. głośne przypadki Karolaka i Miko). Czasem pozwolą, by zaistnieli jako tło w krótkiej scenie (Rosati w goszczącym właśnie na naszych ekranach Spisku). A kiedy już Polak, choćby i wybitny (bo nie sposób inaczej mówić o Dorocińskim) dostaje główną rolę, możemy być pewni, że sam film będzie naprawdę słaby.
Karen (Sonja Richter) jest uznaną artystką. Fotografuje modę, podróżuje po świecie, o jej prace zabiegają najmodniejsze magazyny. Ma też kochającego męża (wsławiony główną rolą w trylogii Millennium Mikael Nyqvist) i uroczą córkę. Niepokoi ją jedynie powtarzający się sen, w którym uprawia seks z nieznanym mężczyzną. I tego właśnie mężczyznę spotyka w paryskiej restauracji. Wyśnionym okazuje się być Maciek (Dorociński), wykładowca warszawskiej SGH przebywający służbowo we Francji. Karen śledzi go, zagaduje, spędza z nim upojną noc. Po czym wraca do męża i próbuje zapomnieć o całej sprawie. Komplikuje to kolejne zlecenie z zatrudniającej Karen agencji: w pracy czeka na nią gruba teczka z nagłówkiem „Warszawa”.
Per Fly ambicje miał ogromne. Chciał stworzyć kino na wzór Ostatniego tanga w Paryżu Bertolucciego, czy Intymności Chereau. Wstrząsającą opowieść o wyniszczającej, rujnującej całe życie bohaterki, namiętności. Cóż… chcieć nie zawsze znaczy móc. Wiele już było w historii kina owych Fatalnych zauroczeń. Udawały się jedynie te, które stawiały na realizm. A więc kreśliły sytuacje, z którymi widz mógł się utożsamiać. Bo bez tego pozostaje jedynie seria pretensjonalnych, zdyszanych scen. W zamierzeniu twórcy (i tylko tam) mają to być sceny niepokojące. I taki właśnie pseudo-artystyczny bełkot wypełnia niemal całą Kobietę, która pragnęła mężczyzny. Motywacje bohaterów pozostają absolutnie nieracjonalne, a cała seria zbiegów okoliczności, które umożliwiają Karen jej warszawską przygodę to bardziej scenariuszowe wprawki średnio uzdolnionego studenta, niż solidnie skonstruowana historia. W ogóle raz po raz wieje tu cierpiętniczą etiudą charakterystyczną dla łódzkiej filmówki. Oczywiście, prawdziwie zgubne namiętności muszą być irracjonalne, ale wtedy towarzyszy im trudna do zdefiniowania magia. Coś, co pamiętamy choćby ze wspomnianego Ostatniego tanga. A tego dopatrzyć się w Kobiecie… naprawdę nie sposób.
W dodatku Fly idzie w zaparte i do końca wygrywa swoje, delikatnie mówiąc średnio trafione, pomysły. Choćby słabiutka angielszczyzna bohaterów. W pierwszych scenach fajnie podkreśla ich wyobcowanie, trudności w porozumieniu się. Ale kiedy obsesja Karen zahacza już o obłęd, nadwiślański akcent Dorocińskiego raz po raz zwyczajnie śmieszy. W ogóle niezamierzonego komizmu jest tu naprawdę sporo. Bo kiedy reżyser właściwie każdą scenę (a dzieje się tak mniej więcej od połowy filmu) rozgrywa na maksymalnie rozwibrowanym, histerycznym, przysłowiowym wysokim C, staje się to nudne. A „nudna histeria” to jedna z najlepszych definicji kiczu.
W Kobiecie, która pragnęła mężczyzny udały się właściwie tylko zdjęcia. Ale za to jak! Dawno nie widziałem tak kapitalnie sfotografowanej Warszawy. Bo w polskim kinie stolica to albo piekło na ziemi, albo sztuczny raj rodem z tvnowskich seriali. W obiektywnie Paalgarda Warszawa jest szorstka, brudna, ale dziwacznie fascynująca. Dokładnie taka, jaką widujemy na co dzień. I za owe zdjęcia należą się naprawdę wielkie brawa. Szkoda, że są to właściwie jedyne brawa.
Na koniec wypada jeszcze ostrzec tych, którzy oczekują zapowiadanych przez dystrybutora niezwykle śmiałych scen erotycznych. Takowe w Kobiecie się nie pojawiają.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze