„Demon z bagiennego boru”, Helena Sekuła
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temu"Kryminał milicyjny". Sekuła zamiast prowadzić akcję liniowo, przykleić czytelnika do jednego bohatera, przeskakuje między nimi nie rezygnując z pierwszoosobowej narracji. Te same wydarzenia poznajemy więc kolejno z perspektywy gliniarza, świadka, podejrzanego, pięknej dziewczyny. Sekuła zadała sobie wiele trudu, żeby te różne osobowości trafnie określić poprzez język. Różnicuje składnię, słownictwo, wprowadza regionalizmy.
Ale się porobiło. Kilkadziesiąt lat temu oficjalni krytycy wyrywali sobie włosy z głowy wyklinając tępy naród, że ten, miast sięgać do Putramenta, zaczytuje się w kryminałach milicyjnych. Te książeczki, wydawane choćby w Serii z kluczem oznaczały wszystko co najgorsze, miałką rozrywkę wypraną ze wszelkich treści. Dziś te same argumenty stosuje się względem niektórych gazet, programów nadawanych w telewizjach komercyjnych oraz fantastyki, co stanowi dowód, że tak naprawdę niewiele się na świecie zmienia. Półgębkiem powtarzano inny argument przeciw. Ze względu na istnienie cenzury literatura kryminalna operowała określonym typem milicjanta, który niezłomnie zwalczał morderców ewentualnie szabrowników, a nie miał nic wspólnego z pałowaniem obywatela na dołku. Prawda to, ale można dopowiedzieć, że dzisiaj robota gliniarza wygląda zgoła inaczej niż w Miami Vice i Szklanej pułapce. Dziś istnieje klub wielbicieli prozy milicyjnej, Helena Sekuła doczekała się statusu nestora gatunku, a jej książki są wznawiane w nowoczesnej oprawie, która – wreszcie – nie ma nic wspólnego z przaśnością okładek z lat siedemdziesiątych.
Paradoksalnie Demon z Bagiennego Boru, oryginalnie wydany w 1981 roku jest powieścią bardziej zaawansowaną formalnie niż większość kryminałów dzisiejszych autorów. Sama historia wygląda dość standardowo: zamordowano faceta zamieszanego w fałszowanie dzieł sztuki. Na miejsce zbrodni przybywają milicjanci, znajduje się świadek oraz podejrzany, który zaraz umyka, udając homoseksualnego Francuza, gdzieś tam w tle majaczy piękna dziewczyna. Tropy wiodą do chatki na uboczu, z którą wiąże się ponura legenda o Strzygoniu, słowiańskim widmie o gołej czaszce zamiast głowy. Miejsce to, ze względu na swoje położenie i makabryczne opowieści, doskonale nadaje się na przestępczą manufakturę. Może tytułowy demon wcale nie przywlókł się z piekła, ale jest wyjątkowo szpetnym facetem?
Fabuła żywo przypomina klasyczne dla gatunku rozwiązania, kłania się Pies Baskerville'ów i „zamknięte” powieści Agaty Christie, Sekuła uwspółcześnia scenerię i nie tylko – zamiast prowadzić akcję liniowo, przykleić czytelnika do jednego bohatera, przeskakuje między nimi nie rezygnując z pierwszoosobowej narracji. Te same wydarzenia poznajemy więc kolejno z perspektywy gliniarza, świadka, podejrzanego, pięknej dziewczyny, co pozwala pograć na subtelnościach i prowadzi do stwierdzenia, że z prawdą to jest jak z… No, każdy ma swoją. Każdy z narratorów ma inne cele, przeszłość, lotność i charakter i Sekuła zadała sobie wiele trudu, żeby te różne osobowości trafnie określić poprzez język. Różnicuje składnię, słownictwo, wprowadza regionalizmy. Ten ogrom pracy mści się niestety na poczytności (czynnik to ważny w odniesieniu do prozy rozrywkowej), Sekuła zagubiła swój storytelling i momentami przez powieść brnie się jak jej bohaterowie przez bagniska. Nie przesądza to wysokiej noty na jaką Demon… zasługuje, więcej nawet, moja sympatia do sędziwej autorki rośnie z każdym kolejnym przeczytanym tomem.Pod koniec lat siedemdziesiątych milicjant raczej nie był ciepłym misiem, ustępującym jedynie bandziorowi w poczciwości. Te strony Demona… są zakłamane, zresztą nie z winy autorki. Za to powieść przekazuje prawdę, o której mało kto teraz pamięta. Otóż w Polsce Ludowej żyło się ciężko niemal wszystkim, za to artysta plastyk miał jak pączek w maśle. Stypendia zagraniczne. Chętne dziewczyny. Zamówienia państwowe na wizerunki Leninów oraz Marksów, potrzebne na rocznicę rewolucji oraz Pierwszego Maja. Wystawy. Domy Pracy Twórczej. A jak towarzysze zakręcą kurek z kasą, zawsze można coś sfałszować…
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze