„Czterdzieści twardych”, Barbara Stanisławczyk
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuZbiór jedenastu historii, opisujących losy tych, którym przyszło podjąć walkę o życie swoje i innych. Opowieść o wojennych losach Polaków i Żydów. Książce tej przyświecają słowa Żydówki, która przeżyła wojnę i była ukrywana: Ta wojna zdemaskowała człowieka. Jakiegoś Polaka, jakiegoś Żyda, jakiegoś Niemca, Rosjanina, Ukraińca, Łotysza, Litwina… To nie narody były dobre albo podłe, bohaterskie albo tchórzliwe… tylko konkretni ludzie.
Od zakończenia II wojny światowej minęło prawie 65 lat, a temat Holocaustu i przesiedleń wciąż pozostaje aktualny. Niestety, zamiast wyciągać wnioski z tragicznych wydarzeń, które wpłynęły na losy całego świata, wykorzystujemy je do rozgrywek politycznych albo do walki o pokracznie rozumianą popularność (przykład biskupa Williamsona, zaprzeczającego istnieniu Holocaustu). Na polskim rynku wydawniczym ukazała się książka, która jest idealnym przykładem tego, w jaki sposób należy podchodzić do spraw II wojny światowej. Czterdzieści twardych Barbary Stanisławczyk to, jak mówi podtytuł, opowieść o wojennych losach Polaków i Żydów. Książce tej przyświecają słowa Żydówki, która przeżyła wojnę w Warszawie i była ukrywana przez siostry zakonne i polską przyjaciółkę: Ta wojna zdemaskowała człowieka. Jakiegoś Polaka, jakiegoś Żyda, jakiegoś Niemca, Rosjanina, Ukraińca, Łotysza, Litwina… To nie narody były dobre albo podłe, bohaterskie albo tchórzliwe… tylko konkretni ludzie.
Książka Barbary Stanisławczyk to zbiór jedenastu historii, opisujących losy tych, którym przyszło podjąć walkę o życie swoje i innych. Bohaterem tytułowej relacji jest Zdzisław Mańkowski. Człowiek ten pomagał w czasie okupacji swojemu przyjacielowi Stanisławowi Rotholcowi oraz uratował przed śmiercią jego syna. Mańkowski ze szczegółami opowiada o tym, w jaki sposób organizował kryjówki dla chłopaka i jego matki, angażując w to nie tylko siebie, lecz także swoich przyjaciół i bliskich. W opowieści tej roi się od agentów gestapo, żołnierzy Wehrmachtu, Żydów gestapowców oraz ludzi, którzy ze strachu lub z chęci zysku byli w stanie zdradzić przed Niemcami obecność żydowskiego dziecka. Chociaż niebezpieczeństwo czyhało na każdym kroku, Mańkowski i jego przyjaciele nigdy nie stracili wiary w to, co robią: Zapytała pani, dlaczego ja to wszystko zrobiłem. Dlaczego ryzykowałem życie dla kogoś, kto sam prowadził innych na Umschlagplatz? Nie ma jednej odpowiedzi. Bo byłem harcerzem, a harcerz chciał zagrać na nosie hitlerowcom. Bo z początku zaimponowała mi konspiracja. Zacząłem przez przypadek, przez brata, a później już nie mogłem się wycofać. O nie, miałem swój honor, dumę… Polacy lubią wielkie czyny. Przeczytałem kiedyś aforyzm Krzysztofa Kąkolewskiego: „Polacy w chwilach wielkich są wielcy, w chwilach małych – mali.” Tacy są.
Relacja Zdzisława Mańkowskiego to także opowieść o tych, którzy za pieniądze lub z obawy o własne życie podejmowali współpracę z Niemcami. W książce pojawiają się informacje o polskich kolaborantach, o Żydach współpracujących z Niemcami oraz o brutalnej działalności żydowskiej policji, „pilnującej” porządku w warszawskim getcie. Barbara Stanisławczyk relacje te uzupełnia fragmentami artykułów, publikacji naukowych i wspomnień zebranych przez innych autorów. Dowiadujemy się z nich wiele interesujących szczegółów, dotyczących m. in. Hotelu Polskiego w Warszawie. Otóż w 1943 roku Niemcy ogłosili, że Żydzi, którzy mają rodziny za granicą, mogą opuścić terytorium Polski. Muszą tylko (za odpowiednio wysoką opłatą) wyrobić dokumenty uprawniające do wyjazdu. Osoby, które zdecydowały się skorzystać z oferty gestapo, przyjechały do Hotelu Polskiego. Zebrali się tam m.in. żydowscy współpracownicy gestapo oraz ich rodziny, a także artyści, rabini i działacze polityczni. Niestety, większość tych ludzi zginęła w komorach gazowych lub została rozstrzelana. Cytowana przez Barbarę Stanisławczyk Teresa Prekerowa pisze: Z Hotelu Polskiego odeszło około 5 transportów do Vittel, którymi wyjechało 300–500 osób, oraz jeden duży, liczący ponad 1200 „obcokrajowców” transport do Bergen-Belsen pod Hanowerem. Transport ostatni – 424 osoby – został 13 lipca skierowany na Pawiak. Tegoż dnia przeprowadzono tu selekcję: 262 osoby, których dokumenty – nie wiadomo dlaczego – zakwestionowano, zostały wówczas rozstrzelane, pozostałych internowano i w ciągu następnych miesięcy […] małymi partiami kierowano do Bergen-Belsen. W ten sposób naziści zdobyli olbrzymie sumy pieniędzy, a tylko garstka Żydów rzeczywiście wyjechała za granicę (szacuje się, że dzięki temu ocalało około 300 osób).
Informacje o hotelu znajdziemy także we wspomnieniach Zdzisława Mańkowskiego. Mężczyzna ten, działając w konspiracji, zajmował się m.in. obserwacją ośrodka dla internowanych, więc już od samego początku miał podejrzenia, co do prawdziwych motywów działań podejmowanych przez Niemców. I mimo że razem z innymi członkami podziemia ostrzegał Żydów przed zgłaszaniem się do Hotelu Polskiego, nadzieja ocalenia była silniejsza niż rozsądek.
Publikacja Barbary Stanisławczyk, znanej dziennikarki i pisarki, autorki takich książek jak Matka Hłaski i Miłosne gry Marka Hłaski, to niezwykle ważne uzupełnienie relacji ludzi, którzy przeżyli II wojnę światową (książka otrzymała Medal im. Jana Strzeleckiego, przyznawany przez Kongres Polonii Amerykańskiej, oraz Jubileuszowy Krzyż Zasługi od Polskiego Oddziału Stowarzyszenia Sprawiedliwych wśród Narodów Świata). To opowieść o odwadze oraz słabości człowieka, który w sytuacji ekstremalnej może stać się bohaterem albo zdrajcą. Dlatego wsłuchajmy się w głos tych, którzy ocaleli. Bo nie istnieje abstrakcyjna prawda dziejów. Jest tylko prawda o człowieku.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze