"Nigdy dość", Malwina Kowszewicz
MAGDALENA SOŁOWIEJ • dawno temuTa książka jest taka jak jej okładka. Różowa, słodka, ciężka do strawienia. „Nigdy dość” Malwiny Kowszewicz to historia, do której sięgną wyłącznie kobiety, bo dla mężczyzn będzie dosłownie drogą przez mękę. Zbyt dużo w niej rozmów o naturze związków damsko-męskich, opowieści o nieudanych orgazmach i nieudanych randkach. Ale mężczyźni mają swoją literaturę, a kobiety swoją. I jedna, i druga ma wady i zalety.
Tym razem na rynku wydawniczym pojawiła się książka dla kobiet, więc trzeba zadać sobie pytanie: ile w powieści Kowszewicz jest dobrej literatury kobiecej, a ile czytadła? Czy „Nigdy dość” to książka, którą możemy podarować komuś w prezencie (zamiast marnować czas na wędrówkę po sklepach), czy powinniśmy ustawić ją na honorowym miejscu wśród ulubionych historii?
Odpowiedź nie jest prosta, bo ktoś może z pasją kolekcjonować czytadła, kierując się nie treścią, ale kolorem okładek. W krytyce literackiej trzeba jednak trzymać się pewnych standardów, więc jeśli mówimy o książce, która ma raczej antyharlequinowy charakter, to spójrzmy na nią tak krytycznie, jak to możliwe. Czy „Nigdy dość” wychodzi z tej „lustracji” obronną ręką? Zdecydowanie nie. Malwina Kowszewicz napisała książkę, do której trudno się przywiązać. A przyczyn jest mnóstwo.
„Nigdy dość” w czytelny sposób nawiązuje do powieści Lauren Weisberger „Diabeł ubiera się u Prady” i książek Katarzyny Grocholi (m.in. „Nigdy w życiu!”). Główna bohaterka Julia jest szefową działu Celebrities w modnym czasopiśmie „Ouuups”. Pech lub ślepy los sprawia, że wciąż nie może znaleźć wymarzonej miłości. Kręcą się wokół niej mężczyźni nieodpowiedzialni, tajemniczy lub rozsądni do granic możliwości. Niestety Julia nie chce wiązać się z żadnym z nich. Szuka bowiem idealnego reprezentanta gatunku – mężczyzny jednocześnie szalonego, opiekuńczego i wiernego, który pozostawi jej upragniony margines wolności.
Takie marzenia możemy jeszcze zaakceptować, byle nie w literaturze. Jeśli na ich podstawie będziemy chcieli zbudować dobrą książkę, efekt może okazać się mierny, bo daleki od rzeczywistości. Istnieje realne zagrożenie, że akcja w takiej powieści zatrzyma się w martwym punkcie (z czym mamy właśnie do czynienia). Uczuciowe rozterki są oczywiście interesujące dla literatów, ale wymagają wzniesienia się ponad banał. A perypetie Julii są banalne, tzn. łatwe do przełknięcia. Jeśli współczesna wyzwolona kobieta ma wyglądać tak jak Julia, bohaterka książki, to bardziej przypomina ona Magdę M. – postać sztuczną i przeraźliwie komiczną.
Również faceci wypadają w książce Kowszewicz bardzo blado, jakby niewarci byli tylu wspaniałych istot, z gracją poruszających się po świecie (może dlatego bohaterki Kowszewicz znacznie lepiej czują się w swoim gronie?). Słowa krytyki należą się także mało wyrazistym dziennikarkom „Ouuupsa”. Jeśli na kolegium redakcyjnym pada pomysł, by ustanowić Dzień Gry Wstępnej, to możemy wyobrazić sobie poziom publikowanych tekstów.
Trudno powiedzieć, dokąd właściwie zmierza ta książka. Zakończenie jest bez wyrazu, a i do pierwszych stron powieści można by mieć wiele zastrzeżeń. Nie powinnam mu tego mówić – mówi Julia. – Choć paraliżował mnie brak miłości, gdy powtarzał, jak bardzo mnie kocha. Nie powinnam tak długo milczeć. Nie powinnam krzyczeć, że wsiądę do auta, by rozbić się na pierwszym słupie. Nie powinnam go pokochać, nie powinnam nawet wypić z nim kawy, a co dopiero – być. A jednak… Szkoda, że Julia nie ma wokół siebie takich przyjaciół, jakich miała Bridget Jones, bo wtedy istniałaby szansa, że podczas lektury będziemy mogli trochę się pośmiać.
„Nigdy dość” Malwiny Kowszewicz powinni przeczytać ci, którzy interesują się literaturą i lubią o niej dyskutować. Bo dyskutować jest o czym. Książka Kowszewicz wywołuje mieszane uczucia. Mimo że napisana została sprawnym, komunikatywnym językiem (a niewielu autorów ma takie umiejętności), zabrakło w niej dowcipu i oryginalności. Nie przekonuje powielana wszędzie opinia, że książka Kowszewicz to polska wersja „Diabeł ubiera się u Prady”. Bo polski diabeł, jaki jest, każdy widzi.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze