"Żyć szybko, umierać młodo", reż. Roger Avary
CASTORP • dawno temuProza Breta Eastona Ellisa uchodzi za szczytowe osiągnięcie cynizmu końca XX wieku i literatury wyzbytej złudzeń - jego książki zawierają wyjątkowe, pogłębione spostrzeżenia, dla których osnową są genialne pomysły fabularne. Makabreska z elementami satyry na podłożu celnych socjoobserwacji, które udaje się autorowi świetnie ująć na kartach książek. W przypadku zekranizowanego przed kilkoma laty "American Psycho" konwersja książki na scenariusz powiodła się połowicznie. Zdecydowanie lepiej sprawa przedstawia się w przypadku pracy wykonanej przez reżysera Rogera Avary przy adaptacji "Rules of Attraction" (polski tytuł: "Żyć szybko, umierać młodo").
Proza Breta Eastona Ellisa uchodzi za szczytowe osiągnięcie cynizmu końca XX wieku oraz literatury wyzbytej złudzeń- jego książki zawierają wyjątkowe, pogłębione spostrzeżenia, dla których osnową są genialne pomysłyfabularne. Makabreska z elementami satyry na podłożu celnych socjoobserwacji,które udaje się autorowi świetnie ująć na kartach książek. W przypadku zekranizowanegoprzed kilkoma laty "American Psycho" konwersja książki na scenariusz powiodła siępołowicznie. Zdecydowanie lepiej sprawa przedstawia się w przypadku pracy wykonanejprzez reżysera Rogera Avary przy adaptacji "Rules of Attraction" (polski tytuł: "Żyć szybko,umierać młodo").
Sean to przyciśnięty biedą student rozprowadzający narkotyki wśród zamożnych i przećpanychkolegów z prywatnego Camden College. Niewinna i dziewicza (uprawia tylko seks oralny,żeby poprawić średnią) Lauren wyzbywa się resztek godności, a jej odurzona kokąwspółlokatorka w obłędny sposób oddaje się orgiom i poniżającym stosunkom. Paul,uroczy i elegancki homoseksualista, robi podchody do Seana.Ten znowu żyje w pomieszaniu między marzeniem o więzi z niezepsutą dziewczyną(za taką ma Lauren, gdyż nie wie o niej wszystkiego) a brakiem woli, który stoi na przeszkodzie w zerwaniu z przygodnym, mechanicznym seksem. Ale nawet najbardziej intensywne doznania dla zmysłównie przynoszą satysfakcji, nie pozwalają mu ani na chwilę zagłuszyć ponurych autorefleksji.Studencka brać bawi się, nadużywa ciał, miesza używki i dopuszcza się rozlicznychbudzących obrzydzenie aktów. Kobietymęską chęć "przerżnięcia" naiwnie biorą za głębsze nimi zainteresowanie. Nieliczni szukają szansy nawiązania trwałych związków, jednak ogólna atmosfera niedojrzałości, przyzwolenia i odurzenia niweczy wszystko. Złota młodzież amerykańska traktuje siebie nawzajem powierzchownie, z lekceważeniem, bezduszniei w tym morzu rozpaczliwego hedonizmu zginąć muszą szczere gesty.
Czytelnikom, którzy po streszczeniu fabuły nabrali do filmu uprzedzeń, od razu powiem,że ta produkcja wyłamuje się z kanonu kina młodzieżowego i znacząco wykraczapoza dokonania Hollywood'u na polu przedstawienia życia młodego pokolenia. Tym razem,zamiast uproszczonej, banalnej i farsowej wersji "dekadentyzmu", mamy do czynieniaz poruszającymi obrazem beznadziejnie apatycznych młodych ludzi, z których powoli wycieka życie iktórzy są pogodzeni z bezcelowością egzystencji. Opowieść jest na przemian rozkosznie hedonistyczna oraz przygnębiająca i fatalistyczna.
W filmie niebagatelną rolę odgrywa świetnie zgrana z obrazem muzyka z lat '80.Sceny kończące poszczególne rozdziały filmu zazwyczaj odgrywają się przy jejakompaniamencie. Muzyka potęguje rozstrój u widza, wzmaga odczuwane przez niego sprzeczneemocje; obrzydzenie pomieszane ze silną fascynacją, znużenie z pożądaniem.Konfuzja w naszych umysłach pochodzi z niewiedzy, jak odbierać zachowanianiejednoznacznych bohaterów i jaki im się należy osąd.
Do filmu najęto estetyczną obsadę aktorską. Pięknie wyrzeźbione twarze i ciała mężczyzn,pachnące (to czuć i widać) i apetyczne studentki, dzięki którym każde ujęcie nasyconejest perwersyjnym erotyzmem. Co w trakcie filmu dzieje się z tymi pięknymi ciałami,to już inna sprawa.
Gorzkie gody młodych i gorzkie słowa pod adresem świata. W trakcie seansu na przemiandoznaje się zimnych dreszczy oraz obłędnie śmieje. Bliski jestem stwierdzenia, że podobniedobry film o tej tematyce długo na ekrany nie zawita. Pożałują ci, którzy nie pójdą.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze