"Ja, Budda", José Frèches
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temu„Ja, Budda” to próba uzupełnienia niektórych faktów z życia wielkiego reformatora religijnego – Buddy Siakjamuniego. Ale jest to próba przewrotna, bo Frèches nie pisze rozprawy naukowej o Buddzie, tylko zbeletryzowaną autobiografię księcia Siddharthy.
Jezus, Budda, Konfucjusz, Mahomet – bez nich dzisiejszy świat byłby zupełnie inny. To oni ożywili skostniałe schematy religijne, w których dla prawdziwego człowieka, z jego pragnieniami i słabościami, nie było miejsca. Chociaż ich działalność odcisnęła trwałe piętno na kulturze, religii i nauce, w rzeczywistości niewiele o nich wiemy. Książka José Frèchesa wypełnia tę lukę. Tekst jest oczywiście zgodny z zachowanymi legendami i przekazami nauk buddyjskich, m.in. z Kanonem Palijskim. A trzeba przyznać, że Frèches wie, o czym pisze. Autor ten, z wykształcenia historyk sztuki, był kuratorem Muzeum Sztuk Orientalnych w Paryżu i jest uznawany za jednego z największych znawców kultury orientalnej we Francji. „Ja, Budda” to wyjątkowa pozycja w jego dorobku, bo Frèches nie tylko umiejętnie wykorzystał fakty historyczne, lecz oddał przede wszystkim to, czym żył Przebudzony, co czuł, jak kochał i cierpiał.
Siddhartha Gautama, znany jako Budda, urodził się w książęcej rodzinie w niewielkim państwie położonym na pograniczu Nepalu i Indii. Od dzieciństwa otaczany był przepychem i troskliwą opieką. Jego ojcu zależało na tym, by młody Gautama nigdy nie zetknął się ze śmiercią, głodem i ubóstwem, nawet jeśli miałby przyglądać się cierpieniu innych. Opowieść Siddharthy rozpoczyna się od wspomnień z dzieciństwa. Książę opowiada nam o swojej przyjaźni z kuzynem Anandą, o codziennych zabawach i sprzeczkach z opiekunami. Już wtedy, jak przyznaje, lubił polemizować z kapłanami, którzy tłumnie zaludniali miasto Kapilawastu. Później dyskusje te przerodzą się w poważne polemiki dogmatyczne i skłonią Buddę do zakwestionowania nauki braminów.
Ale to, co najważniejsze w życiu Siddharthy, wydarzy się po jego rozstaniu z ojcem. Chociaż przyszły Budda kilkakrotnie podróżuje po ziemiach należących do rodu Siakjów, dopiero poza granicami pałacu zetknie się z prawdziwym cierpieniem. Co skłoni go do poszukiwania prawdy? Przeznaczenie, intuicja, śmierć ukochanej żony Jasiodary? Przyczyny nie są istotne. Ważne jest, że właśnie wtedy Gautama odnajduje swoje powołanie: Przed nami droga rozwija nieubłaganie swoją wstęgę w kolorze ochry – mówi Gautama - podobną z oddali do cienkiej żółtej strużki, rozpływającej się w błękicie nieba. W dniu, w którym nasze pragnienia rozpłyną się całkowicie na podobieństwo tej drogi, zapewniam cię, Anando, poczujemy się szczęśliwi i spokojni.
Później przez kilka lat Siddhartha Gautama będzie prowadził duchowe poszukiwania – praktykował jogę i oddawał się ascezie. Ale żadna z tych dróg nie doprowadzi go do oświecenia. Jedynym rozwiązaniem okazuje się „droga środkowa” - czyli zachowanie w życiu umiarkowania, bez popadania w skrajności. Kiedy Gautama zacznie przyjmować posiłki i powróci do medytacji, po siedmiu dniach osiągnie oświecenie i odkryje fundamentalną prawdę o świecie: Położenie wszelkich istot – mówi Budda – wywodzi się z Czterech Szlachetnych Prawd: Szlachetnej Prawdy o tym, że cierpienie istnieje, Szlachetnej Prawdy o jego przyczynach, Szlachetnej Prawdy o tym, że można uniknąć cierpienia, i wreszcie Szlachetnej Prawdy o tym, jak to zrobić.
„Ja, Budda” to doskonała lektura, nie tylko dla czytelników interesujących się religioznawstwem. W książce zamieszczono aneksy poświęcone buddyzmowi oraz tekst „On, Budda” profesora Zbigniewa Mikołejki. To dzięki temu osoby „niewtajemniczone” będą mogły zrozumieć wyjątkowość buddyjskiego przesłania. Historia Buddy została również opatrzona szczegółowymi przypisami wyjaśniającymi bardziej skomplikowane pojęcia religijne. Jednak książka José Frèchesa (warto to powtórzyć) nie jest traktatem o buddyzmie, tylko bardzo intymną historią życia, opowiedzianą językiem pełnym emocji, angażującym wyobraźnię i ukryte w nas pokłady duchowości.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze