"Zarys dziejów traktora po ukraińsku", Marina Lewycka
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuPowieść Mariny Lewyckiej opisuje dramatyczne sytuacje życiowe, przesycona jest jednak inteligentnym dowcipem, który czyni z „Zarysu dziejów traktora” przezabawną opowieść o tym, jak ludzie należący do różnych pokoleń mogą odnaleźć wspólny cel. Życie potrafi spłatać niezłego figla – tym razem okazała się nim żądna seksu i pieniędzy bezwzględna Walentina.
W czasach polskiego socrealizmu popularnością cieszyły się reportaże produkcyjne Witolda Zalewskiego „Traktory zdobędą wiosnę”. Teraz na rynku księgarskim ukazała się książka o równie intrygującym tytule „Zarys dziejów traktora po ukraińsku”. Chociaż obie lektury czyta się jednym tchem, powieść Mariny Lewyckiej nie ma (na szczęście!) nic wspólnego z socrealizmem. Na okładce książki widnieje zdanie, że to „najlepsza powieść komediowa ostatnich lat. Śmiech przeplata się z płaczem, momenty humorystyczne z dramatycznymi”. Z reguły nie powinniśmy ufać opiniom wydawców, ale tym razem możemy zrobić wyjątek.
„Zarys dziejów traktora” to opowieść o ukraińskich emigrantach żyjących w Wielkiej Brytanii. Nikołaj, 84-letni staruszek, głowa rodziny Mayewskich, dwa lata po śmierci żony postanawia ponownie się ożenić. Jego wybranką jest Walentina, młoda rozwódka z Ukrainy. Powodem ślubu nie jest bynajmniej miłość. Walentina chce osiedlić się w Anglii, a małżeństwo z inżynierem Mayewskim ma jej zapewnić pozwolenie na pracę i stały pobyt. Staruszek, zafascynowany wydatnym biustem narzeczonej, nie bierze sobie do serca żadnych rad. Kiedy małżeństwo zostaje zawarte, jego życie staje się prawdziwym piekłem. Do akcji wkraczają wtedy energiczne córki inżyniera Mayewskiego – Nadieżda i Wiera. „Zarys dziejów traktora…” to opowieść o ich walce z despotyczną Walentiną.
Marinie Lewyckiej udała się rzecz wyjątkowa. W jej książce, obok wątków obyczajowych, na równych prawach jest historia – przede wszystkim historia Ukrainy, która za rządów Józefa Stalina doświadczyła okrutnych prześladowań. O nich wspominają bohaterowie książki, wciąż porównując życie w Anglii z tym, jakie wiedli na wyniszczonej terrorem i głodem Ukrainie. Najważniejsze w tej opowieści są perypetie Nikołaja Mayewskiego, który zmaga się nie tylko z okrutną przeszłością, lecz także z obcym (chociaż ukochanym) żywiołem w swoim domu. Ocalenie przynoszą mu dwie córki. Starsza, wychowana w czasach wielkiego głodu, doskonale sprawdza się w rodzinnych potyczkach. Druga, wychowana w Anglii, w dobrobycie, ma lewicowe przekonania. Chociaż konflikt z Walentiną to dla niej trudna konieczność, Nadieżda mimo woli przejmuje strategiczną inicjatywę.
Całe szczęście, że Nikołaj nie przerwał pracy nad traktatem o historii traktora. Gdyby nie on, szybko zapomnielibyśmy o wyjątkowym modelu: „Technologia pokoju pod postacią traktora nigdy nie została przekształcona w narzędzie walki w sposób straszliwszy niż w przypadku powstania czołgu o nazwie Valentine. (…) Czołg Valentine został ochrzczony tym imieniem, ponieważ przyszedł na świat w dniu św. Walentego 1938 roku. Nie było w nim jednak nic kochanego. Choć toporny i ciężki, i z przestarzałą skrzynią biegów, był śmiercionośny. Była to prawdziwa machina do zabijania”.
Powieść Lewyckiej oparta została na wątkach autobiograficznych. Podobnie jak jedna z jej bohaterek, Lewycka wychowywała się i studiowała w Wielkiej Brytanii. Obecnie wykłada na Uniwersytecie w Sheffield, a jej ojciec rzeczywiście pisał historię traktorów. Jeśli dodamy do tego, że powieść otrzymała nominację do prestiżowych nagród literackich Man Booker i Orange Prize oraz zdobyła nagrodę Bollinger Everyman za najlepszy utwór komediowy, lektura „Zarysu dziejów traktora po ukraińsku” staje się koniecznością.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze