Polak dobry katolik
AGATA BRAŃSKA • dawno temuJakie są podstawowe zasady wiary katolickiej, na czym polega bycie katolikiem, czego wymaga od wiernych Kościół rzymskokatolicki? – teoretycznie powinien wiedzieć to każdy Polak, nawet jeśli sam jest niewierzący. W końcu większość osób, z jakimi ma do czynienia, to wierzący bądź określający się jako głęboko wierzący katolicy. Za deklaracjami nie idzie jednak zwykle praktyka.
Jakie są podstawowe zasady wiary katolickiej, na czym polega bycie katolikiem, czego wymaga od wiernych Kościół rzymskokatolicki? – teoretycznie powinien wiedzieć to każdy Polak, nawet jeśli sam jest niewierzący. W końcu większość osób, z jakimi ma do czynienia, to wierzący bądź określający się jako głęboko wierzący katolicy – według statystyk kościelnych jest ich odpowiednio 68,5% i 16,7%. Za wiarą idzie praktyka, w przypadku 53% Polaków systematyczna, dla kolejnych 27% mniej lub bardziej okazjonalna. Powinno to oznaczać, że ponad 80% Polaków zna dogmaty wyznawanej przez siebie wiary i jest posłusznych „doktrynie społecznej Kościoła”, która bezpośrednio ich dotyczy. Czy tak jest na pewno? Skąd mamy pewność, że nie są to czcze deklaracje, że za manifestacją wiary idą uczynki? Nie sposób zajrzeć ludziom do głów, zlustrować ich sumienia – i całe szczęście. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by przyjrzeć się zwyczajom i stylowi życia Polaków, a to, jak żyjemy, mówi przecież wiele o naszym stosunku do nauk Kościoła.
Wszyscy wiemy, że Kościół nie dopuszcza używania środków antykoncepcyjnych takich jak prezerwatywa, pigułka, nie wspominając o spirali czy środkach wczesnoporonnych. Podobnie nie jest tajemnicą, że Kościół nie zezwala wiernym na seks przedmałżeński i pozamałżeński, traktując nawet współżycie narzeczonych jako grzech cudzołóstwa. Nie wszyscy jednak zdajemy sobie sprawę, że łamanie tych zasad – sięganie po metody planowania rodziny (poza naturalnymi) oraz seks przedmałżeński – wyklucza z Kościoła katolickiego. I jest tak, czy się komuś to podoba, czy nie.
Ze słów papieży i znamienitszych duchownych wynika niezbicie, że katolicyzm nie jest drogą usłaną różami, a wręcz przeciwnie – to jedno z największych wyzwań życiowych, wymagających niezłomnej wiary. Należenie do Kościoła katolickiego jest zatem kwestią wyboru, zwykle okupionego wyrzeczeniami. Sama wiara nie wystarcza, by być prawdziwym katolikiem – musi za nią iść posłuszeństwo nauce Kościoła. To drugie nastręcza, zwłaszcza we współczesnym świecie, wiele trudności. Posiadanie dziesięciorga dzieci, jeśli tyle „Bóg da”, oznacza dla rodziny wegetację, nie mówiąc o tym, że wyklucza z życia zawodowego kobietę, czyniąc ją nieatrakcyjną fizycznie, za to całkowicie zależną od męża. Zdrowy rozsądek burzy się przeciwko niektórym nakazom nauki kościelnej. Nic więc dziwnego, że na Zachodzie coraz więcej wiernych domaga się, żeby Kościół złagodził podejście do antykoncepcji i seksu przedmałżeńskiego, dostosował naukę do realiów życia. Kościół ma na to prostą odpowiedź: nie ma przymusu bycia katolikiem, Bóg obdarzył człowieka wolną wolą. Wielu przestaje zatem identyfikować się z Kościołem katolickim, choć nie odrzuca wartości chrześcijańskich i wiary w Boga.
Polacy z pewnością chcą należeć do Kościoła katolickiego, szczególnie zaś zależy im na sakramentach udzielanych przez Kościół. Jednocześnie polscy katolicy nie mają takich dylematów jak wierni z Europy Zachodniej, nie protestują przeciwko surowości Kościoła ani z niego nie odchodzą. Tylko "robią po swojemu"…
Według Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego od czasu ratyfikacji konkordatu ponad 80% małżeństw zostało zawartych wyłącznie w kościele. Przystąpienie do sakramentu małżeństwa wymaga zadeklarowania przez narzeczonych nie tylko abstynencji seksualnej do ślubu, woli wychowywania dzieci w wierze katolickiej, lecz także późniejszego pożycia małżeńskiego i planowania rodziny zgodnych z nauką społeczną Kościoła.
Po złożeniu przed ołtarzem solennych przysiąg przychodzi czas ich wypełniania. I tu się zaczynają schody. Tylko 2% polskich par stosuje metody naturalnego planowania rodziny, a 6% nie używa żadnych metod antykoncepcji. Znaczy to, że ledwie 8% par w Polsce żyje, przynajmniej w sferze seksualnej, tak jak deklarowało na ślubnym kobiercu. Niezwykle skromna to liczba w porównaniu z 80%, które to przyrzeczenie złożyło. Tymczasem większość Polaków sięga po potępione przez Kościół metody antykoncepcji – ponad 55% par stosuje prezerwatywy, a blisko 25% przyznaje się do pigułek antykoncepcyjnych i innych środków hormonalnych zapobiegających ciąży. Czyżby aż 80% Polaków ignorowało naukę społeczną Kościoła?
Te statystyki mają wyraźne przełożenie na dzietność Polaków. Aktualnie na jedną Polkę w wieku rozrodczym przypada trochę ponad 1,22 dziecka, tymczasem zdrowa kobieta zdolna jest urodzić sześcioro do dziesięciorga dzieci, czasem i więcej. Nasze prababcie właśnie tyle dzieci rodziły i nikt się nie dziwił. Zapytajcie swoich babć.
Ale niezgodność praktyki życia codziennego z doktryną Kościoła zaczyna się nie po ślubie, lecz na etapie nauk przedmałżeńskich. Znakomita większość par musi mocno nagiąć prawdę, żeby uzyskać dokumenty i zaświadczenia dopuszczające do ślubu kościelnego. Oczywiście wszystko to dzieje się za przyzwoleniem społecznym, a i tych mocniej stojących na ziemi księży pewnie niespecjalnie już gorszy fakt, że większość osób decydujących się na ślub ma za sobą kilka lat pożycia. Ci z krótszym stażem są zwykle ponagleni do ślubu przez nieplanowaną ciążę. Głęboko wierzący rozpoczynają życie seksualne średnio niecałe dwa lata później niż niewierzący, przed 20. rokiem życia. Do dwudziestych urodzin „pierwszy raz” ma za sobą 60% Polaków.
Jak na tak konserwatywny, przywiązany do wartości katolickich naród, prowadzimy zadziwiająco bujne życie erotyczne. Według raportu firmy Durex przeciętny Polak miał w swoim życiu 6 partnerów seksualnych. Tylko 28% Polaków miało jednego partnera. Najwięcej, bo aż 41% Polaków, miało od 2 do 5 kochanków. Aż 35% naszych rodaków ma za sobą „przygodę na jedną noc”, a 11% dopuściło się zdrady małżeńskiej. Nie kochamy się wyłącznie w łożu małżeńskim i w celach prokreacyjnych, chociaż młodzi Polacy chętnie korzystają z sypialni rodziców (55%). Wybieramy mniej konwencjonalne miejsca zbliżeń intymnych: 48% respondentów uprawiało seks w samochodzie, 31% w parku, 25% na plaży, 23 % w ogródku, 14% w toalecie publicznej, 13% w klubie, a tyleż samo w miejscu pracy. Nie gardzimy urozmaiceniami: 39% Polaków uprawiało seks przed kamerą, kręcąc film na użytek prywatny, 33% przyznaje się do seksu analnego, a 10% do seksu w trójkącie, 16% używa akcesoriów z sex-shopów, głównie masek, pejczy, przepasek do krępowania ciała i wibratorów. Aż 58% Polaków i 31% Polek jest za legalizacją prostytucji. Blisko 40% mężczyzn sięga po filmy i czasopisma pornograficzne, jednoznacznie potępiane przez Kościół.
Nie jesteśmy więc tak fanatycznymi katolikami, jak nas widzą i malują Europejczycy z Zachodu. Całe to nieporozumienie wynika zapewne z tego, że Polacy są w swojej masie nielogiczni, nie przeszkadza im rozdźwięk między słowem a czynem. Rzeczowym Francuzom, Niemcom czy Anglikom wydaje się, że osoba określająca siebie mianem katolika postępuje zgodnie z nauką Kościoła. Jak się okazuje – nic bardziej mylnego. My łączymy pragmatyczne podejście do życia z głębokim katolicyzmem z większą gracją niż Afrykanie monoteistyczny islam z wierzeniami animistycznymi i wielobóstwem. Zapiekły antysemityzm założycieli i wiernych słuchaczy Radia Maryja nie kłóci się w ich mniemaniu z faktem, że patronka ich rozgłośni, święty Józef i wszyscy apostołowie byli stuprocentowymi Żydami.
Według sondażu przeprowadzonego przez „Super Express” blisko 70% naszych rodaków uważa, że przed ślubem należy poznać partnera także od strony intymnej. Inny sondaż przeprowadzony przez tę gazetę pokazuje, że 11,5% Polaków uważa stanowisko Kościoła w sprawie seksu i moralności za zbyt tolerancyjne, a 41,5% za właściwe. Oznaczać to może dwie rzeczy – że albo pokaźna część polskiego społeczeństwa nie zna stanowiska Kościoła w sprawach seksu, albo nie bierze do siebie religijnych nakazów, traktując je raczej jako ogólne wytyczne, rodzaj przeciwwagi dla rozwiązłości i zepsucia panującego w dzisiejszym świecie. Kościół zatem powinien pouczać innych, a Polak sam wie lepiej, jak kierować swoim życiem.
Do wyznaczania norm moralnych i prowadzenia przez życie nie potrzeba nam słów hierarchów Kościoła. Instytucję tę traktujemy raczej jako przedsiębiorstwo usługowe organizujące chrzty, komunie, śluby i pogrzeby – ważne i uroczyste rodzinne ceremonie, koniecznie z wystawną oprawą. Do Boga i Kościoła odwołujemy się jeszcze w trudnych momentach życia, ale tak na co dzień, gdy wszystko idzie po naszej myśli, świetnie radzimy sobie sami, zapominając o Kościele i jego staroświeckich wymogach. Gdy przyciśnie nas potrzeba, zawsze przecież można się ze wszystkiego wyspowiadać.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze