Najlepszy obiad w Lijiang
KATARZYNA GAPSKA • dawno temuPrzez ostatnie dni przybliżamy się w stronę Tybetu. Nie wjedziemy do niego, bo pozwolenia są zbyt drogie, ale już w chińskim Lijiang, mieście na wysokości ponad 2300 m n.p.m., spotykamy Tybetańczyków i obcujemy z wysokimi górami.
Samo Lijiang to najbardziej rozpoznawalna i ulubiona przezChińczyków miejscowość wypoczynkowa. Chyba każdy obywatel Chin marzy,żeby tu przyjechać choć raz w życiu, a przynajmniej spędzić tu weekendmiodowy (pełno tu pozujących do zdjęć młodych par). A my marzymy, żebystał się cud i wywiało z miasta wszystkich z chińskim dowodemosobistym. Krętymi uliczkami starego miasta przeciska się dziki tłumChińczyków. Tylko wczesnym rankiem można podziwiać drewnianą zabudowęstarówki. Taki jest los nadmiernej reklamy ładnych miejsc. Szkoda, bopodobno kilka lat temu była to senna mieścina, po której przechadzałysię kobiety z ludu Naxi próbujące sprzedać owoce lub haftowane przezsiebie stroje. Kobiety z tej mniejszości etnicznej są bardzo zapracowane.Mają na swej głowie finanse rodzinne, uprawę pola, gotowanie iwłaściwie wszystkie prace. To one rządzą, mężczyznom pozostawiajączajmowanie się dziećmi, ogródkiem i rozmyślaniem.
To nie zmieniło się i dzisiaj. Większość sklepików i knajpek wmieście prowadzonych jest przez kobiety. Ale czy to prawdziwe Naxi, czyprzebrane — trudno wyczuć. Żeby spotkać kobiety w niebieskich czapkach imieć pewność, że noszą je od pokoleń, trzeba pojechać na przykładdo Baisha. To wioska w pobliżu Lijiang. Staruszki Naxi sprzedają tuwarzywa, młodsze pootwierały kuchnie w swoich domach i wołająturystów. Zaglądamy do jednej z nich pokazując palcem warzywa, zktórych chcielibyśmy mieć potrawy. To, co po kwadransie znajdujemy nastole, zasługuje na dyplom mistrzowski. To zdecydowanie nasz najlepszyobiad w Chinach i to z jakim klimatem!
Naxi znani są z pisma obrazkowego dongba. Na ścianach budynków widaćkolorowe napisy, ale są one uwspółcześnione, a samo pismo w Lijiangstało się takim samym produktem turystycznym jak pieczeń z jaka. Apropos jaków, można je spotkać wyruszając w Góry Nefrytowego Smoka.Dzisiaj jeden z nich próbował mnie przestraszyć swoimi wielkimi rogami.
Góry tutaj mają ponad pięć tysięcy metrów i cały rok pokrywa jeśnieg. Widać je z Parku Jeziora Czarnego Smoka w Lijiang. Wraz zpawilonami i kwiatami komponują się w słodką widokówkę, którą każdyprzyjezdny chciałby zrobić. Ładnych widoków jest tu tak dużo, żeczasami można poczuć się zmęczonym od robienia zdjęć. Weźmychociażby Górę Wachlarza, w jej pobliże można wjechać kolejkągórską, a potem upajać się obrazkami ośnieżonych szczytów, jeziorek wdolinach, falujących gór w dole i wielkich sczerniałych drzew. A dlarelaksu przyjrzeć się można Chińczykom w czerwonych kurtkach zwypożyczalni, serwującym sobie tlen z butelek. To odróżnia widoki z GórNefrytowego Smoka od Alp w Szwajcarii.
Dużo do podziwiania jest w okolicy Lijiang, ale my ruszamy dalej. Jeszczewyżej i jeszcze bliżej Tybetu. Do usłyszenia z Szangri La lub już z Nepalu.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze