Słodko i kwaśno
MAJA KRUM • dawno temuMatka i córka – skomplikowana relacja stara jak świat. Toksyczność matki, niewdzięczność córki, miłość oraz nienawiść, czułość i złośliwość. Wszystko to miesza się, tworząc słodko-kwaśny sos, w którym pławią się dwie kobiety; czasem zawiesisty i trudny do strawienia, innym razem aromatyczny i zachwycający kompozycją smaków.
Kiedy rodzi się dziecko, takie małe z różowymi piętkami i włosami delikatnymi niczym puch, jest słodko. Wszystko się zmienia: to małe stworzenie bez ceregieli zabiera sobie kawałek serca swojej matki. Matka pragnie usunąć wszystkie przeszkody, każdy kamień na życiowej ścieżce owinąć gąbką i zamknąć w więzieniach ludzi, którzy próbowaliby jej skarbowi zrobić jakąkolwiek przykrość.
Skoro jesteś niezależną strzałą („akurat!” – zaprzeczy mama), wystrzeloną przez matkę („no, to akurat prawda”), to postanawiasz zacząć życie na własny rachunek i wyprowadzasz się. Wtedy robi się kwaśno. Mieszkasz z facetem albo z przyjaciółką, wychodzisz za mąż lub nie masz takiego zamiaru, radzisz sobie z pieniędzmi albo toniesz w długach – to naprawdę nie ma znaczenia, bo w twojej matce odzywa się pokusa namieszania, nawet na odległość. Nieważne, co zrobisz, zawsze zrobisz to nie tak.
No więc mieszkasz z dala od mamy, a w waszym sosie pojawia się uniwersalna przyprawa; czasami ostra jak chili, innym razem gryząca niczym imbir, niekiedy tak jak kminek powodująca mdłości.Ta przyprawa to telefon, bo jest on dla mamy namiastką przeciętej kiedyś pępowiny. To dzięki niemu już w pierwszej sekundzie rozmowy matka może się zorientować, że coś nie tak. W rankingu telefonów, który przeprowadziłam wśród koleżanek, telefon od mamy został sklasyfikowany jako połączenie tornada, kolejki na poczcie, urzędu skarbowego oraz wszystkich wezwań do zapłaty świata.
Do większości moich koleżanek mama dzwoni najczęściej wtedy, gdy nie mogą rozmawiać albo nie mają na to siły. Sobota, godzina 9.00 – odsypiasz ciężkie piątkowe balowanie, kiedy budzi cię dźwięk telefonu. Rozmowa zaczyna się od uświęconego: „Dzwoniłam wczoraj, ale cię nie było”, z naciskiem na chłodne „cię nie było”, które brzmi jak fragment aktu oskarżenia. Jeśli wyznasz prawdę o imprezie, usłyszysz westchnienie i wyrzut, że na przyjazd do domu nie znajdujesz czasu. Jeśli powiesz, że siedziałaś w pracy, też będzie źle, bo harujesz, a pieniędzy i tak ciągle nie masz (w przeciwieństwie do Asi, Kasi, Basi czy innej Gosi, nieskazitelnej córki którejś z ciotek).
Środa, 19.00 – wracasz do domu, dźwigając siaty pełne zakupów, przydałaby się trzecia ręka, żeby znaleźć klucze. Dzwoni komórka – spróbuj tylko nie odebrać, mama nagra ci taki komunikat, że będziesz mieć wyrzuty sumienia do rana. Czwartek, 11.00 – mała awantura z szefem, który ma pretensje, że za mało poświęcasz się pracy. Na twoim biurku dzwoni telefon, szef podnosi słuchawkę i oddaje ci ją z dziwną miną… a tam mama, która koniecznie musi coś omówić. Teraz i natychmiast. Obrażony szef wychodzi z pokoju. Oczywiście, jeśli nie jest zbyt kulturalny i postanawia jednak zostać, to opowiadasz w jego obecności o dylematach związanych z ciepłymi majtkami.
Wiesz dobrze, że mama dzwoni, bo kocha, ale nie chcesz po raz siódmy słuchać o swoim braku perspektyw, kredycie na mieszkanie albo tysiącu innych spraw, które i tak cię przecież gryzą.Czasem jesteś agresywna i burkliwa, bo masz dość taplania się w sosie. To się zmienia, z biegiem czasu matczyna troska aż tak bardzo cię nie męczy. Nadal jednak unikasz niespodziewanych telefonów i wolisz zadzwonić sama – w dobrym momencie, w znośnym nastroju. Z wiekiem wasz sos łagodnieje; częściej łapiesz za słuchawkę i to ty wsłuchujesz się w głos mamy, szukając nutek smutku.
A później urodzi ci się dziecko, może córka; wiesz, taka z różowymi piętkami i włosami jak puch. No jasne… zechcesz owinąć gąbką wszystkie kamienie na jej drodze, a najchętniej wszczepić pod skórę mikrochipa, żeby kontrolować każdy ruch. Smarkula dorośnie i odejdzie, a ty nawet z odległości 200 kilometrów wyczujesz, że coś u niej nie tak. Chociaż już dawno nie będzie ząbkować, tylko imprezować i zamiast problemów z kolkami pojawiają się te z rzuceniem palenia. I będzie unikać… nie, nie leżakowania w przedszkolu, ale telefonów od ciebie. Ku twojemu zresztą zdziwieniu.
Telefonów raz słodkich, raz kwaśnych, takich jak emocjonalny sos, w którym, chcąc nie chcąc, obie będziecie się pławić. Przecież ta mała ukradła ci kiedyś kawałek serca.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze