Rodzina patchworkowa
ALEKSANDRA POWIERSKA • dawno temuPierwsza żona, druga żona, obecna partnerka, dzieci z pierwszego małżeństwa, córka obecnego męża oraz syn byłego... i wszyscy razem przy wspólnym stole, uśmiechnięci, zadowoleni. Scena rodem z amerykańskich komedii o rodzinnych perypetiach? Niekoniecznie. W Stanach Zjednoczonych model „posklejanej rodziny” jest dość powszechny. Czy w Polsce jest podobnie?
Pierwsza żona, druga żona, obecna partnerka, dzieci z pierwszego małżeństwa, córka obecnego męża oraz syn byłego… i wszyscy razem przy wspólnym stole, uśmiechnięci, zadowoleni. Scena rodem z amerykańskich komedii o rodzinnych perypetiach? Niekoniecznie. W Stanach Zjednoczonych model „posklejanej rodziny” jest dość powszechny. Bywa, że jej członków łączą naprawdę silne więzi i szczere relacje, wzmacniane przede wszystkim przez brak nienawiści i przyjaźń z poprzednim partnerem. Rodziny patchworkowe są dowodem na to, że rozwód nie musi być rodzinną tragedią. Czy w Polsce jest podobnie?
Rodzina patchworkowa to rodzina powstająca z połączenia dwojga ludzi mających już za sobą nieudane związki, z których są dzieci. Jej cechą znamienną jest fakt, że obecni partnerzy żyją w zgodzie ze swoimi byłymi i dbają o to, by dzieci z poprzednich małżeństw traktowały się jak prawdziwe rodzeństwo. Tyle definicja. Ale jak to wygląda w praktyce? W praktyce rodzina patchworkowa stała się modelem rodziny XXI wieku.
Wszystko przez kobiety
Jeszcze kilka dekad wcześniej w polskiej kulturze rozwód był czymś nie do pomyślenia. Małżeństwa latami potrafiły tkwić w nieudanych związkach budując coraz bardziej toksyczne relacje. Kobiety nie miały odwagi na zmianę, mężczyźni często jej nie chcieli — w końcu stary układ dawał pewien poziom stabilizacji, a przynajmniej przewidywalności. Zerwanie go to poważny przewrót w życiu, z którym wiąże się zmiana pracy i miejsca zamieszkania oraz nieustanny strach przed samotnością. Do tego dochodzi jeszcze tzw. dobro dzieci, dla którego ludzie zdolni są tkwić nawet w najbardziej chorych relacjach. Jednak współczesny obraz polskiej rodziny rysuje się nieco inaczej. Magazyny co jakiś czas bombardują nas statystykami o drastycznie rosnącej liczbie rozwodów. A wszystkiemu winne są kobiety, a dokładnie to, co złośliwi nazywają trendem emancypacyjnym. Niewątpliwie faktem jest, że kobiety stały się bardziej odważne, nie przejmują się stereotypami, łamią konwencje i jeśli są niezadowolone ze swego życia, mają odwagę je zmienić, nawet gdy zmiana ta dotyczy partnera. Poza tym coraz więcej współczesnych Polek jest wykształconych i ma dobrą pracę. Zanika zatem bariera finansowa. Sytuacja nieco komplikuje się, gdy w związku są dzieci, ale tutaj z pomocą przychodzi psychologia. Liczne badania dowodzą, że tak samo jak rozwód, negatywny albo jeszcze gorszy wpływ na rozwój dziecka ma wychowanie w rodzinie bez miłości i poszanowania. Oczywiście nie ma wątpliwości, że rozwód jest traumatycznym przeżyciem, ale codzienne kłótnie rodziców, zdrady, przemoc, czy innego rodzaju patologie mogą być jeszcze gorsze. Odejście i założenie nowej rodziny to również szansa dla dziecka na nowy, ciepły dom, za którym zawsze tęskniło. Ale decyzja o rozstaniu i stworzeniu rodziny patchworkowej wymaga odpowiedzialności i dużej świadomości problemów, którym przyjdzie sprostać.
Nie jesteś moim rodzicem
Zanim do ramki będzie można włożyć kolorowe zdjęcie roześmianej i szczęśliwej rodziny z gromadką dzieci, minie sporo czasu. Łączą się przecież dwa zupełnie inne światy. Można znać na wylot swego partnera i być pewnym, że pokocha on nasze dzieci. Ale nigdy nie ma pewności, że one go zaakceptują, że zaprzyjaźnią się z jego dziećmi i wreszcie, że jego dzieci też będą dobrze czuły się w nowym układzie. Jest jednak kilka sprawdzonych rad, które warto wziąć sobie do serca na początku trudnej drogi budowania relacji w rodzinie patchworkowej. Po pierwsze nie warto na siłę próbować zaprzyjaźnić się z dziećmi partnera. Dzieci mają bowiem niesamowity dar wyczuwania sztuczności i już na wstępie możemy zostać skreśleni. Wykluczona jest również próba zastąpienia rodzica, zwłaszcza gdy ten żyje. Rola żony nie równa się roli matki, rola męża to nie rola ojca. Próby przysłowiowego matkowania, czy zgrywania się na „dobrego tatusia” mogą wzbudzić tylko gniew i poskutkować odrzuceniem. Trzeba być po prostu sobą. Jeśli dziecko zobaczy, że darzymy je szacunkiem, żywimy miłość do jego rodzica i przede wszystkim pragniemy dobra dla nich obojga, zacznie nam ufać. A zaufanie to podstawa każdej relacji. W rodzinie patchworkowej dziecko staje się równoprawnym partnerem w budowaniu nowego układu. Trzeba pamiętać, że ma prawo wyrażać swoje opinie, nawet jeśli nie są one zbieżne z naszymi, ma także prawo sprzeciwu. Ta sytuacja jest dla niego tak samo trudna, jak i dla nas. My sami też nie powinniśmy jej utrudniać, stąd przynajmniej na początku w żaden sposób nie ingerujmy w relację partnera ze swoim dzieckiem, a jeśli już mamy jakieś zastrzeżenia, to nie wyrażajmy ich w obecności tego ostatniego. Pamiętajmy również, by w domu ustalać sprawiedliwe zasady dla wszystkich. Trudno jest obdarzyć taką samą miłością czyjeś dzieci, ale w żadnym wypadku nie można im tego okazać! Tworząc rodzinę patchworkową decydujemy się na wiele wyzwań, w tym także emocjonalnych i trzeba być przygotowanym na różnego rodzaju komplikacje.
Duże dzieci — mały problem
24-letnia Ania z Torunia pochodzi z rodziny patchworkowej, jednak podkreśla, że łatwiej było jej zaakceptować nowego partnera mamy ze względu na własną dojrzałość.
— Kiedy mama postanowiła się wyprowadzić do Jakuba, byłam już pełnoletnia i miałam wybór — mogłam zostać w naszym mieszkaniu. Teraz już sama mam męża, więc tym bardziej się cieszę, że mama ma bliską sobie osobę. Lubię te chwile, kiedy spotykamy się wszyscy razem — ja, moja przyrodnia siostra, dzieci Jakuba ze swoimi dziećmi — taka wielka, posklejana rodzina - śmieje się Anka.
— Ale myślę, że gdybym miała się przeprowadzić z mamą i to jeszcze np. w wieku 12 lat, widziałabym to zupełnie inaczej, nie rozumiałabym - dodaje.
30-letnia Kamila z Krakowa właśnie rozpoczęła nowe życie. Jej drugie małżeństwo jest cudowne.
— Mój partner ma małe dzieci (5 i 9 lat), ale dogadujemy się świetnie. Myślę, że to dlatego, iż długo nad tym pracowaliśmy. Przede wszystkim nasz związek nie był dla nich zaskoczeniem. Dzieci poznały mnie jeszcze przed ślubem, spędzaliśmy razem sporo czasu, ale nigdy nie kupowałam im żadnych zabawek, nigdy nie próbowałam „przekupić”. Nie mam jednak pewności, co będzie, gdy wejdą w wiek dorastania - opowiada Kamila.
O pewność w rodzinie patchworkowej jest trudno. Choć po toksycznej relacji może ona okazać się kojącym balsamem dla serca, to zawsze będzie wymagała dużo pracy, wzajemnego szacunku, zaufania i przede wszystkim kompromisów.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze