Wysokie zarobki odpowiedzialne za depresję?
ANETA RZYSKO • dawno temuNie tylko osoby, które są bez pracy, stale narażone na brak środków do życia, zagrożone są zwiększoną podatnością na stany lękowe i depresję. Najnowsze badania opublikowane w piśmie BMC Medicine pokazują, że szanse na depresję rosną wraz ze wzrostem wynagrodzenia. Wydaje się jednak, że rzeczywistość przeczy statystykom a szczęście znajduje się dość blisko pieniędzy.
Nie tylko osoby, które są bez pracy, stale narażone na brak środków do życia, zagrożone są zwiększoną podatnością na stany lękowe i depresję. Najnowsze badania opublikowane w piśmie BMC Medicine pokazują, że szanse na depresję rosną wraz ze wzrostem wynagrodzenia. Wydaje się jednak, że rzeczywistość przeczy statystykom a szczęście znajduje się dość blisko pieniędzy.
Okazuje się, że stan naszego umysłu jest w znacznie większej mierze uzależniony od środków, które posiadamy na koncie, niż myśleliśmy. Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają i coś w tym przysłowiu musi być. Jak pokazały badania zaprezentowane w czasopiśmie BMC Medicine, na walkę z depresją bardziej narażone są osoby, które zarabiają znacznie więcej niż wykazuje średnia krajowa. Ponadto, ryzyko zapadania na depresję wzrasta wraz z każdą podwyżką.
Przeprowadzony raport miał charakter międzynarodowy. Na zlecenie Światowej Organizacji Zdrowia przebadano stan psychiczny 89 tysięcy mieszkańców z 18 krajów. Zaliczono do nich m.in. Holandię, USA, Japonię, Izrael, Francję, Włochy, Chiny, Brazylię, kraje Afryki Południowej. Polska nie została uwzględniona w badaniu. Łącznie objęto badaniem 20 ośrodków specjalistycznych. Analiza wyników wykazała, że zapadalność na depresję jest tym większa, im większe w danym kraju są dochody. Mowa oczywiście o dochodach w przeliczeniu na jednego mieszkańca danego regionu. W krajach o największym wskaźniku zarobków, na depresję chorowało 15% społeczeństwa. Współczynnik ten był niższy w państwach, które nie zostały zaliczone do tych najbogatszych.
USA znów dominuje
Najwięcej zachorowań na depresję odnotowano w USA. Na drugim miejscu znalazła się Francja a potem Holandia. Zauważono, że w krajach tych przynajmniej jeden depresyjny epizod miało blisko 30% mieszkańców. Najmniejszy współczynnik zapadalności odnotowano w Chinach (12%).
Jak to się odnosi do Polski? Nasz kraj nie został uwzględniony podczas prowadzonych badań. Wiele statystyk pokazuje jednak, że jesteśmy dość szczęśliwym narodem. Na ogół deklaruje to około 80% z nas. Może dlatego, że upatrujemy zadowolenie i satysfakcję zupełnie gdzie indziej niż nasi zachodni sąsiedzi. Dla nas, już od pokoleń, ważniejsze było i jest zdrowie i rodzina. Wydaje się także, że potrafimy radzić sobie z nadmiarem pieniędzy i nie przeszkadza nam on w życiu.
Statystyki a rzeczywistość
Marcin ma 38 lat. Już od samego początku swojego życia miał wszystko zapewnione, także pracę. Jego ojciec był właścicielem znanej na naszym rynku firmy cukierniczej. Marcin od zawsze wiedział, że to co jest ojca, kiedyś będzie jego. I tak też się stało. Całe życie przygotowywał się do objęcia sterów w firmie ojca, aby godnie ją prowadzić i nie zaprzepaścić otrzymanej szansy.
— Mój ojciec od małego powtarzał mi, że głupoty przychodzą do głowy, kiedy się nudzisz. Zabierz się więc za porządną pracę i masz większość kłopotów z głowy. Dobra praca daje zabezpieczenie finansowe, ciekawa praca daje spełnienie. Każdy, kto może połączyć te dwa elementy jest urodzonym szczęściarzem. Ja mogę! Pracy jest dużo, bo ojciec zawsze był ambitny. Chcę realizować jego plan i rozwijać firmę w takim tempie, jak on to robił. Nie ukrywam, że zarabiam dużo… bardzo dużo. Cieszę się z tego, bo to pozwala mnie i mojej rodzinie żyć na dobry poziomie. Nie chodzi o to, żeby być rozrzutnym, ale to fajne móc jechać na luksusowe wakacje, jeśli mamy na to ochotę, czy nie przeliczać każdego grosza na zakupach. Przede wszystkim mogę spać spokojnie. I moja rodzina także.
Marcin dziwi się, kiedy czyta badania opublikowane przez BMC Medicine.
– Jestem zaskoczony. Nigdy nie miałem poczucia smutku z powodu pieniędzy. Owszem są nerwy o biznes i stres, ale nie depresja. Trzeba mieć do wszystkiego dystans, planować swoje życie, realizować założone cele, zadbać o higienę psychiczną i nauczyć się być szczęśliwym. Przestańmy marudzić! Czasem mam wrażenie, że niektórzy specjalnie utrudniają sobie życie i fundują takie rzeczy jak depresja.
Zdanie Marcina w pełni popiera Agata (lat 36), która już w wieku 25 lat założyła własną firmę.
— Całe studia ciężko pracowałam. Pamiętam nieprzespane noce, z powodu egzaminów a potem z powodu egzaminów i firmy, nad którą trzeba było panować. Na początku studiów pracowałam dorywczo, żeby się utrzymać w obcym mieści. Na ostatnim roku studiów straciłam pracę. Musiałam szybko znaleźć coś nowego. Musiałam! Inaczej czekał mnie powrót na wieś. Ponieważ całe studia przeszłam modelowo, bardzo dobrze się uczyłam, znajomi zaczęli prosić mnie o pomoc przy obliczaniu PIT-ów, prowadzeniu małej księgowości. W końcu studiowałam rachunkowość. Nagle wpadłam na pomysł, żeby zarabiać na tym, co umiem a nie generować przychód dla kogoś obcego. Założyłam własną firmę. Konkurencja była duża, więc znowu nieprzespane noce i ogromne nerwy. Moja oferta była innowacyjna – to ja dojeżdżałam do klienta, odbierałam faktury, przywoziłam, rozliczałam, obliczałam. Przy okazji zdobywałam dyplom i zaczynałam kolejne studia. Opłaciło się! Firma szybko się rozwinęła. Teraz spokojnie stać mnie na budowę domu, wakacje co roku dla całej rodziny i realizację pasji. Nie czuję się z tego powodu źle. Zapracowałam na swój sukces.
Agata nie ma symptomów depresji, nie odczuwa zmęczenia. Tryska energią. Szczególnie, kiedy wie, że w danym miesiącu zarobi więcej niż w poprzednim, że ma nowego klienta, który przychodzi do niej o pomoc w kwestii rozwoju własnej firmy.
— Ja tego nie rozumiem. Jak można się smucić, bo się więcej zarabia. To jakiś absurd. Przecież zabezpieczenie finansowe daje poczucie komfortu, umożliwia samorealizację. Tu nie chodzi o wypalenie zawodowe, bo przecież wypalenie związane jest z nadmiarem pracy. Tu chodzi o pieniądze na koncie. Uważam, że to jakiś sztuczny problem, który wychodzi na jaw tylko przy takich badaniach. Osoby, które zmagają się z obniżeniem nastroju z powodu ich nadmiaru, moim zdaniem, mają dwa wyjścia – oddać dobrym fundacjom albo rozwinąć w sobie zainteresowania, na które te pieniądze będą wydawać.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze