Zamiast pocałunku – kamień
CEGŁA • dawno temuWychowałam się w domu otwartym. Liczne dziewczyny mojego taty były radośnie akceptowane przez mamę. Długo byłam ślepa, zagrzebana w książkach, odurzona romantycznymi nadziejami – zauważyłam i zrozumiałam sytuację po raz pierwszy, mając 13 lat. Śpiącą królewnę obudzono ciosem kamienia, zamiast pocałunkiem. Od tego kamienia przejęłam chyba twardość.
Droga Cegło!
Wychowałam się w tzw. domu otwartym. Niestety, nie były to obiady czwartkowe, tylko… liczne dziewczyny mojego taty, akceptowane radośnie przez mamę. Długo byłam ślepa, zagrzebana w książkach, odurzona romantycznymi nadziejami – zauważyłam i zrozumiałam sytuację po raz pierwszy, mając 13 lat. Do dziś opowiadam z cynicznym śmiechem, że śpiącą królewnę obudzono ciosem kamienia, zamiast pocałunkiem. Od tego kamienia przejęłam chyba twardość.
Moja rodzinka, w stylu badziewiastego Hollywood, przyprawia mnie o mdłości na samo wspomnienie. Mama dostawała futra i biżuterię w zamian za milczenie i wpatrywanie się w ojca jak w obrazek. Obie rzeczy robiła dobrze. Rozstali się dopiero, gdy prysły zmysły, na przyjacielskiej stopie. Patrząc na swój „dziecinny” pokój, nie potrafiłabym określić, które zabawki i książki dostałam od rodziców, a które od rozlicznych panienek taty.
Z perspektywy czasu myślę, że on w jakiś szatański sposób zasługiwał na szczególne względy kobiet, w tym mamy. Utrzymuję z nim kontakt, kocham do szaleństwa i pomijając zdrady, o ile można je pominąć, uważam za fantastycznego faceta. Czasami się zastanawiam, kiedy się „weźmie” za moje koleżanki – w końcu ma dopiero 44 lata. Chyba bym go zabiła.
Co mnie niepokoi? Na ile ojciec wpływa na moje związki. Nie dosłownie, w sensie decydowania o czymkolwiek, tylko jako „zły duch” idealnej miłości, jakiej kiedyś pragnęłam. Nie umiem tego ideału niestety stworzyć. Chcę to zrozumieć. Rozstaję się szybko i często, z byle powodu, a wspólny mianownik jest taki, że jestem chorobliwie nieufna. Każdego swojego chłopaka niszczę i zadręczam podejrzeniami o kłamstwa i oczywiście zdrady. Czmychają jak zające, a ja się im specjalnie nie dziwię, bo kto by to wytrzymał i w jakim celu? Nie jestem gwiazdą filmową w stylu mojej mamy. I odwrotnie niż ona, nie daję żadnej taryfy ulgowej. Jak na ironię, rodzice zamartwiają się, że… nie potrafię kochać! Śmieszne w ich wykonaniu, prawda? Ale naprawdę tak mi mówią, każde z osobna!
Ostatnio przeżywam jakiś dłuższy epizod, z człowiekiem chyba ekstremalnie wytrzymałym. Jest ode mnie sporo – 12 lat starszy, ale nie, raczej nie w tym rzecz, że „szukam tatusia”, wszyscy poprzedni moi panicze byli mniej więcej rówieśnikami. Zresztą, nie wybrałam tego człowieka ze względu na wiek. W ogóle, nie ja wybrałam, tylko on. I tak się bujamy, ponieważ on moje śledztwa i wybuchy kwituje irytującym uśmieszkiem dojrzałości. Musiałam w końcu przyznać, że w jakiś tajemniczy sposób zależy mu na mnie bardziej niż poprzednim, skoro więcej wytrzymuje…
Niestety, wreszcie dopięłam swego i raz jeden starłam mu ten wyrozumiały uśmiech z twarzy. Na imprezie u mnie była jego koleżanka ze szkoły. Nie jakaś „była”, po prostu: koleżanka, trzydzieści parę lat, ładna, niesparowana. To postawiło na baczność moją czujność, bo mnie tyle wystarczy. W jakimś momencie, po północy, kilka osób wybierało się na zakupy do sklepu całodobowego, bo tego i owego zabrakło. Panna szła też. Podeszła do mojego chłopaka i poprosiła, czy może dorzucić trochę kasy. Zgodził się. Wtedy ona… bez pytania wepchnęła mu łapę do kieszeni marynarki i wyjęła stamtąd portfel! Skąd wiedziała? Nie pytam, nie pytałam. Wywaliłam jej przy wszystkich prosto: Ty możesz już nie wracać! Mój facet na to: Może ja zrobię to samo. I wyszedł z nimi. Minęły już 4 dni, nie dzwoni.
Rozmawiałam z ojcem. Zawsze z nim rozmawiam po swoich rozstaniach (to znaczy dość często), a on zawsze mnie osłabia swoimi gadkami, w sumie więc nie wiem, po co to robię… Szukam męskiego punktu widzenia? Fajny znalazłam sobie adres, no nie? Tata zna wszystkie moje historie od a do z, są zresztą krótkie, jak mówiłam. Jego generalną radę na udany związek da się streścić inteligentnym i głębokim: Daj wreszcie spokój, kobieto! Teraz, przy Mundku, załamał ręce. Dziecko, czy ty nie znasz facetów? Po co przejmujesz się głupstwami? Możesz stanąć na rzęsach i mieć z nim nawet wspólną skrzynkę mailową, a on i tak będzie miał 3 inne adresy, o których nie wiesz. Po co zatruwasz sobie młodość i urodę? Bierz ludzi takimi, jakimi są, a od razu humor ci się poprawi. To tyle tata. Dziękuję mu za to, że przynajmniej kurtuazyjnie napomknął o „urodzie”…
Cegło, zależy mi na Mundku i podskórnie czuję, że przefajnowałam. Ale uwierz, to nie była największa masakra, jaką urządziłam chłopakowi swoimi podejrzeniami… Wiem, że taty nie warto słuchać, on tylko za każdym razem wyolbrzymia moją nieufność. Ale jeśli ma rację i taki właśnie jest świat? Przecież pośrednio opowiada o swoim, a nie żyjemy w dwóch różnych.
Zielona
***
Droga Zielona!
Samodzielnie dotarłaś już bardzo blisko do prawdy: Twój ojciec – poprzez swój stosunek do życia – nieświadomie wyrządza Ci krzywdę. Nie oznacza to bynajmniej, że powinnaś uciąć rodzinną zażyłość z człowiekiem, którego kochasz i na swój sposób podziwiasz oraz… traktujesz dużo bardziej wyrozumiale niż pozostałych mężczyzn w Twoim życiu. Bo w twojej krytyce pod adresem taty wyczuwam mnóstwo czułości i mimo wszystko — wybaczenie. Sama rozumiesz jednak, że nie możesz traktować go jako wzorzec mężczyzny czy dożywotni autorytet w sprawach dla Ciebie najistotniejszych, np. w miłości.
Jest też drugi biegun – Twoje brutalne przebudzenie w wieku nastoletnim. Odczułaś je tak mocno nie tylko z powodu pewnej „patologiczności” układu między rodzicami – także dlatego, że byłaś niedojrzała i po uszy zanurzona w literackiej fikcji. Może ona być romantyczna i piękna, może wychowywać i rozwijać, dostarczać nieopisanych, euforycznych przeżyć, nigdy jednak nie dorówna zawiłości i… śmiem twierdzić, urodzie realnego świata. Dorastanie polega między innymi na przykrawaniu swoich wyobrażeń, ukształtowanych np. przez literaturę, do żywych ludzi i prawdziwych zdarzeń, na dokonywaniu ustawicznej konfrontacji marzeń z rzeczywistością. Nie bój się – to nie oznacza kompromisu ani rezygnacji z indywidualnych ideałów. Po prostu, spojrzenie na otaczający nas świat trzeba prędzej czy później zmaterializować, zobiektywizować, uprawdopodobnić i urealnić. Ty akurat zderzyłaś się z nim na zasadzie bolesnego kontrastu. I do tej pory próbujesz go ignorować, broniąc marzycielskiej wizji.
Nie zaufasz innym ludziom, jeśli nie zaufasz sobie i własnemu osądowi, zamiast podpierać się do końca życia rodzicielskim wariantem związku – może nie najfajniejszym, na pewno jednym z wielu istniejących. Sama widzisz, że kiepskie to oparcie: masz żal do mamy, czujesz się od niej „gorsza” i „brzydsza”, a jednocześnie nie rozumiesz, dlaczego pozwalała się tak traktować… Wydaje Ci się, że zasługiwała na „lepszą” miłość niż miłość taty, a przecież nie masz pewności, w jaki sposób ona czuła się kochana, prawda? W rezultacie, masz kompleks, polegający na przekonaniu, że Ty również, na dodatek „gorsza” i „brzydsza”, nie zasługujesz na szczerą, uczciwą miłość, w tym – wierność.
Prześladując swoich chłopaków, starasz się zapewne „naprawić” błędy popełnione Twoim zdaniem przez mamę: przede wszystkim brak kontroli nad tatą. Wierzysz być może, że owa kontrola jest lekarstwem. Niestety, jest czymś wręcz odwrotnym – przekleństwem i zagrożeniem dla większości związków. Jednocześnie, pozwoliłaś się omotać gigantycznemu schematowi, zgodnie z którym Twój tata jest jakimś obowiązującym wzorcem mężczyzny, tzn. wierzysz, że wszyscy bez wyjątku postępują wobec kobiet tak jak on. Nie postępują, zapewniam.
Przydałaby Ci się solidna praca nad sobą, może pod przewodnictwem terapeuty, w kierunku odkręcenia tych zakorzenionych przekonań i przede wszystkim "odpępowienia" się od taty i jego, hm, credo. Nie warto „ekshumować” małżeństwa rodziców, oceniać ich decyzji. Możecie chodzić z ojcem do kina i na kawę, ale nie szukaj w nim powiernika w sprawach sercowych, bo on się już nie zmieni i zawsze usłyszysz tę samą garść banałów – być może prawdziwych w jego indywidualnym przypadku, ale mających się nijak do tzw. całości. Ty tymczasem musisz po kawałeczku odnaleźć własną wizję i zbudować swój świat. Tak, tak – w przenośni nie ma jednego świata dla wszystkich ludzi, dlatego wy żyjecie w dwóch różnych i stanowicie przypadek, że tak powiem, klasyczny.
A najważniejsze – musisz uwierzyć w siebie, żeby przestać traktować mężczyzn jak osobistych wrogów, dla których sensem życia jest wyrządzenie Ci krzywdy…
Nie napisałaś, czy Mundek wie o Twoich poprzednich związkach i zna casus Twoich rodziców. Jeśli nie – opowiedz mu. Mądry facet wyciągnie z tego właściwe wnioski i da Ci jeszcze trochę taryfy ulgowej, zanim ostatecznie straci nadzieję :-). Z działań doraźnych — na pewno trzeba szybko do Mundka zadzwonić, przeprosić za swoje obsesyjne zachowanie i zapewnić, że: 1. zależy Ci na nim; 2. chcesz się zmienić. Jeżeli to prawda – nic lepszego nie przychodzi mi do głowy.
Powodzenia!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze