Warto myśleć pozytywnie? Naukowcy twierdzą, że tak!
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuLudzka myśl ma niezwykłą siłę. Może być jednocześnie twórcza i niszczycielska. Tak przynajmniej twierdzą psychologowie, obserwując, jak nienawiść, brak pewności siebie, nieufność i samotność potrafią zniszczyć człowieka, wpływając nie tylko na jego psychikę, ale i ciało. Ludzka myśl ma nie tylko bezpośredni wpływ na ciało i mózg człowieka, lecz może wywołać konkretne zmiany w rzeczywistości, nawet bez naszego fizycznego udziału.
Ludzka myśl ma niezwykłą siłę. Może być jednocześnie twórcza i niszczycielska. Tak przynajmniej twierdzą psychologowie, obserwując, jak nienawiść, brak pewności siebie, nieufność i samotność potrafią zniszczyć człowieka, wpływając nie tylko na jego psychikę, ale i ciało. Warto wiedzieć, że to, co mówią dziś naukowcy, badający ludzki umysł, dawno zostało opisane przez ludzi zajmujących się medytacją. W przekonaniu buddystów i hinduistów ludzka myśl ma nie tylko bezpośredni wpływ na ciało i mózg człowieka, lecz może wywołać konkretne zmiany w rzeczywistości, nawet bez naszego fizycznego udziału. Podjąłem decyzję, by o tym napisać po kilku ciekawych przypadkach, których byłem świadkiem.
Zdarzyło mi się kilka razy mieć dość buntownicze nastawienie do rzeczywistości, a to wobec kierowców, korzystających z tych samych ulic, co ja; a to wobec współpracowników, którzy błędnie odczytali moje prośby i rady. Z dnia na dzień frustracja była we mnie coraz większa i nagle… bach! Parkując samochód przed sklepem z całej siły uderzyłem w znak drogowy, na szczęście nie uszkadzając błotnika. To wystarczyło, by podjąć życiową decyzję: nigdy nie denerwować się za kierownicą, nawet na głupio jadącego przede mną kierowcę. Zasada jest prosta: kilka głębszych oddechów, liczenie do dziesięciu i dopiero wtedy spokojnie dodajemy gazu. Jestem przekonany, że jakaś siła chciała mi dać coś do zrozumienia.
Kilka tygodni później: znów frustracja, bez powodu i… gubię portfel, który w centrum miasta przez przypadek odnajduje mój kolega. I znowu świadomość tego, że to wydarzenia miało mnie czegoś nauczyć, pokazując, że nie warto przejmować się w życiu błahostkami, chociażby sporem o politykę, finanse i jakość ostatniego artykułu. Jakby rzeczywistość chciała delikatnie dać mi do zrozumienia, że powinienem opanować złość, bo negatywnymi myślami niszczę siebie i to, co wokół mnie najlepsze. Ktoś pewnie stwierdzi: facet pisze o pierdołach i dorabia do tego filozofię. Może i tak, ale ważne jest nasze nastawienie do tego, co się nam przydarza. Pisali już o tym wyznawcy Buddy, twierdząc, że nasza myśl może mieć sprawcze działania nawet, jeśli tego nie chcemy.
Świetną książkę napisał o tym Amerykanin Michael Roach, człowiek z Zachodu, doktor nauk buddyjskich, uczeń wybitnych tybetańskich lamów. W publikacji „Diamentowe ostrze. Buddyjskie recepty na osiągnięcie sukcesu w biznesie i w życiu osobistym” znajdziemy między innymi buddyjskie recepty na szczęście. Autor przekonująco wyjaśnia, że nie tylko nasze bezpośrednie czyny zmieniają świat i żyjących w nim ludzi, lecz robią to także nasze myśli, które – w zależności od tego, czy są pozytywne czy negatywne, mają charakterystyczną, odmienną energię. Roach chyba wie, o czym mówi, skoro po ukończeniu studiów buddyjskich zatrudnił się jako nowicjusz w nowojorskiej firmie handlującej diamentami i dzięki zastosowaniu medytacji przekształcił ten niewielki biznes w wielką dochodową korporację. Roach pisze: Siła każdego wrażenia mentalnego w miarę pozostawania w podświadomości nieustannie rośnie; aż do momentu, gdy dojrzeje ono i zmusi nas do przeżycia pewnego doświadczenia, dobrego lub złego. Co to oznacza? Jak twierdzi Roach, wszystkie dręczące nas myśli zakorzeniają się w naszej podświadomości, a później negatywnie wpływają na nasze działania, chociaż nie zdajemy sobie z tego sprawy. Mówimy wtedy o tzw. myślotworach, czyli trwałych, niezwykle silnych wyobrażeniach, programujących nasze zachowania. Czasami łapiemy się na tym, że w naszej głowie wciąż kołacze myśl: Nie dam rady. To ponad moje siły. Jestem na to za głupi, za biedny, za brzydki. Czasami jest to myśl, którą ktoś „wpisał w nas” w dzieciństwie, a czasami ten program wczytaliśmy sobie sami i nie potrafimy się od niego uwolnić. Takie myślenie jest paraliżujące, więc prawdopodobnie nie damy rady rozwiązać naszego problemu. Czy jest w tym jakaś racja? Zapytajcie lekarzy, którzy radzą swoim pacjentom pozytywne myślenie o przyszłości. Według nich lekarstwa nigdy nie będą skuteczne, jeśli pacjent nie uwierzy w ich działanie.
Czy jestem zwolennikiem buddyzmu? I tak i nie. To dość skomplikowany, różny od europejskiego, system myślenia o człowieku i wszechświecie. Ale coś w nim jest, skoro Albert Einstein, tworząc teorię opisującą związek masy z energią, stwierdził: „Jeżeli istnieje w ogóle religia, która może sprostać wymaganiom współczesnej nauki, to jest nią buddyzm. Dlaczego? Bo mówi o tym, że rzeczywistość/masa/materia to tak naprawdę energia o różnych częstotliwościach. Tak też uważają fizycy kwantowi, którzy w swoich badaniach nad materią doszli do poziomu, w którym materii już nie ma. Jest tylko energia. No, ale wróćmy do naszych myśli wpływających na rzeczywistość. Czy jest to możliwe? Naukowcy twierdzą, że tak. Dowód? Zasada nieoznaczoności Wernera Heisenberga, która dotyczy położenia i pędu cząstek elementarnych i mówi, że akt pomiaru jednej wielkości wpływa na układ tak, że część informacji o drugiej wielkości jest tracona. Czyli, innymi słowy, obserwacja zdarzenia (cząstki) wpływa na jego przebieg. Jeśli cząstka światła, czyli coś niematerialnego, wpływa na stan cząstki materialnej (np. protonu), to dlaczego niematerialna myśl nie miałaby wpływać na strukturę materii? Może nie ma w tym niczego głupiego, skoro nietuzinkowi naukowcy piszą o tym swoje prace, np. Richard Bartlett, autor książki „Fizyka cudów. Materializując świadomość”, opisując, jak nasze myśli, poglądy i spostrzeżenia budują mentalną rzeczywistość, która nas otacza (tę przestrzeń Bartlett nazywa polem morfologicznym). Te myśli mogą mieć charakter indywidualny, lecz także społeczny. I wpływać na los jednostek, społeczeństw, narodów. Trochę jest w tym prawdy. Wydaje się, że każdy naród ma swoją karmę, wynikającą nie tylko z historii, ale i z naszych myśli i przekonań. Z polską karmą narodową nie wszystko chyba jest OK, bo od dawna lubimy robić sobie na złość, nawet w imię najbardziej szczytnych poglądów. Politycy działają na niekorzyść społeczeństwa. Przeciętny Kowalski jest w stanie wrobić dla kasy swojego sąsiada. Donosimy na rodzinę do Urzędu Skarbowego. Zabijmy siebie na drogach, prowadząc samochody po wypiciu alkoholu. Na szczęście jednak wciąż jesteśmy gościnni, zaradni, towarzyscy i potrafimy się bawić. Brakuje nam tylko życiowego optymizmu.
Dlatego zacznijmy myśleć inaczej, wierząc, że to, co nas czeka w przyszłości, będzie dobre. Zacznijmy od swojego podwórka lub – mówiąc precyzyjnie – od swojej głowy. Jak twierdzi Michael Roach, myślenie o dostatku i bogactwie to pierwszy krok do finansowego sukcesu. Cóż, pozostaje tylko spróbować! Bo nic nie mamy do stracenia. Na koniec cytat z wypowiedzi słynnego brytyjskiego fizyka i kosmologa Stephena Hawkinga: „Jesteśmy tylko szczególnie zaawansowaną w rozwoju odmianą małp na niezbyt ważnej planecie, krążącej wokół całkiem przeciętnego Słońca. Ale jesteśmy w stanie poznawać wszechświat. Dopiero to sprawia, że jesteśmy wyjątkowi.” Tym wszechświatem może być także nasz umysł!
Źródło informacji i cytatów: wikiquote.org, wikiquote.org/Albert_Einstein, wikipedia.org/wiki/Zasada_nieoznaczoności, Gesze Michael Roach, "Diamentowe ostrze. Buddyjskie recepty na osiągnięcie sukcesu w biznesie i w życiu osobistym", Gdańsk 2004; Richard Bartlett, "Fizyka cudów. Materializując świadomość", Białystok 2010.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze